piątek, 27 grudnia 2013

Paulina cz. 44

Kilka Dni Później:
Nic się takiego nie działo przez te dni, dziś właśnie miałam iść do Konstancji bo ostatnim czasem byłam bardzo zabiegana. Był piątek, rano miałam lekcje, a że nasza klasa była zwolniona z 2 ostatnich lekcji bo nie było pana z techniki i z fizyki to automatycznie musiałam czekać dwie godziny na kółko z chemii. Pomyślałam, że zdążę pójść do szpitala. Powiedziałam pani, że muszę na chwilkę wyjść i wyszłam ze szkoły. Do szpitala droga była niedługa więc szybko do niej dotarłam. Na powitanie zobaczyłam dr. Eryka i dr. Gawryło, którzy zaciągnęli mnie na badanie; niestety. Poszłam z nimi, i nie było mnie w szkole ponad godziny. Potem oni będą się tłumaczyć czemu mnie nie było - pomyślałam. na szybko poszła do Konstancji i jak się okazało ona była zmówiona z lekarzami.
- Nie wybaczę ci tego.
Powiedziałam i wyszłam ze szpitala. Pobiegłam szybko do szkoły, oczywiście się spóźniłam, ale szybko poszłam pod klasę pani jeszcze nie było, więc zeszłam na dół do sekretariatu. Poczekałam chwilkę bo rozmawiała z panią dyrektor i poszłam z nią na górę. Do 15:05 czas mi szybko zleciał i przynajmniej miło, no znaczy na nauce z medycyny- coś co ja lubię i co mnie pasjonuje. Wieczorem dostałam Wiadomość od Konstancji a potem telefon od dr. Eryka że, są już wyniki i mam się po nie zgłosić. Na następny dzień, rano poszłam do szpitala, musiałam swoje odczekać, bo wszyscy byli zajęci. Po kilku minutach otworzyły się drzwi do gabinetu i lekarz mnie zawołał. Weszłam do środa i po minie lekarzy wiedziałam, że coś jest nie tak.
- Paulina masz złe wyniki.
- No to ja wiedziałam. I nic w tym dziwnego. Już się do tego przyzwyczaiłam.
- Ale musisz mieć przeszczep.
- Nie!!!. Nie mam czasu, Nie teraz. Chce jakieś tabletki, jak będę miała chwile wolnego czasu to pójdę. Na razie to ja korzystam z życia.
- Ale zrozum Paulina..
- Nie, nie zrozumiem!!!
Wykrzyczałam to i wybiegłam ze szpitala. Poszłam do parku, usiadłam na ławce. Nie wiem ile tak siedziałam, przez dłuższą chwile, to znaczy około 2-3 godzinki. Przyszłam do domu, trochę pobawiłam się z pieskiem, napisałam SMS do Tomka i nic konkretnego nie robiłam.
Około 14 byłam umówiona z chłopakiem, więc jakoś sensownie się ubrałam i wyszłam. Za chwile ujrzałam go i razem poszliśmy do kryjówki. Byliśmy sami, rozmawialiśmy, ale o szpitalu mu nie powiedziałam, bo po co ma wiedzieć? Po jakiejś godzinie zaczęła się chodzić cała ekipa i razem umówiliśmy się na basen w przyszłym tygodniu. Ja i Tomasz zwinęliśmy się wcześniej bo nie miałam ochoty z nimi siedzieć. Chciałam trochę pobyć z nim sam na sam. Około 20:00 zwinęliśmy się do domu, on mnie odprowadził, zresztą tak jak zwykle. Przyszłam do domu, wzięłam kąpiel, i usiadłam przez laptopem. Chwile na nim posiedziałam a potem ze zmęczenia poszłam spać.
Kilka lat później...
Przez ten czas nic się takiego nie wydarzyło, kilka razy wylądowałam w stanie krytycznym w szpitalu, ale za każdym razem z tego wychodziłam. Rozstałam się z Tomkiem, ale zostaliśmy przyjaciółmi. Wspiera mnie wtedy kiedy tego potrzebuje. Powiedziałam Grzesiowi na co choruje. Teraz akurat jestem na ostatnim roku studiów medycyny. Udało mi się, bardzo się z tego ciesze, nadal odwiedzam stare gimnazjum. Wyprowadziłam się od rodziców, wynajęłam małe mieszkanko, w wolnych chwilach jeżdżę na zawody z siatkówki. Choć tego czasu jest coraz to mniej. Teraz ostro zakówam bo za dwa dni mam egzaminy na to by zostać lekarzem. Są przy mnie najbliżsi. W tym roku chce jechać w góry razem z całą ekipą. Mam nadzieję że mi się uda jakoś rozluźnić.

czwartek, 26 grudnia 2013

Paulina cz. 43

Siedziałam już w szkole od 10 minut i nic nie robiłam, trochę pogadałam z panią z chemii, potem usiadłam przed salą z polskiego i czekałam na lekcje. O 8:00 zadzwonił dzwonek i wszyscy weszli do klasy. Na lekcji języka ojczystego omawialiśmy lekturę "Inny Świat" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Prawie nikt jej nie przeczytał, no może kilka osób. Potem mieliśmy luźne lekcje bo religie, informatykę i wdż, same nudy i nic konkretnego. Przed Matematyką spotkałam panią od biologi od razu zapytałam ją o ocenę i zwierzęta. Na 6 i 7 lekcji były próby do jasełek, do piątku mamy przynieść strój. Muszę coś skombinować bo jestem aniołem. Na 9 lekcji czekałam mnie geografia i pytanie z mapy politycznej świata. Na całe szczęście opłacało się uczyć bo dostałam 5. Pan od razu oddawał sprawdziany co pisaliśmy dwa tygodnie temu, dostałam 4+. Po skończonych lekcjach pod szkołę przyjechał mój tata ponieważ zabierałam dziś ze szkoły świnkę morską i chomika. Około 17:30 byłam umówiona na spotkanie z bratem, z domu wyszłam o 17:15 więc miałam jeszcze dużo czasu. Po drodze wstąpiłam do Konstancji, nie obyło się od zachęcenie mnie na wizytę i badanie, powiedziałam jednak, że czuje się świetnie i nie potrzebuje nic w tym stylu, choć to była nieprawda. Po chwili wyszłam i poszłam na spotkanie z Grzesiem, razem gadaliśmy i śmialiśmy. Nic ciekawego. Około 19 wróciłam do domu i spakowałam się na dzień następny, poszłam wziąć kąpiel i usiadłam przed TV. Następnego dnia rano ubrałam się, umyłam zęby i poszłam do szkoły. Cały dzień, kręciło mi się w głowie, źle się czułam, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Lekcje były luźne i nie trzeba było się na nic uczyć prócz na biologie. Miałam dziś 8 lekcji, dwa ostatnie w-f potem jeszcze SKS z siatkówki ale między tym godzinna przerwa a ja w tym czasie miałam kółko z chemii przygotowujące do medycyny. Była akurat lekcja 7 czyli wychowanie fizyczne. Mieliśmy Siatkówkę, czułam się coraz gorzej, szybko się męczyłam. Pani widząc co się ze mną dzieje od razu zareagowała.
- Paulina na ławkę.
- Nie ja dam rade.
- Beata wchodzisz za Paulinę.
- Ale ja dam rade do końca.
- Bez dyskusji.
Zeszłam na bok, do końca już siedziałam i nie grałam. Na drugiej lekcji uprosiłam a raczej cudem namówiłam panią że mogę już grać, choć tak na prawdę nie byłam jeszcze gotowa ale chciałam. Po skończonym wf szybko przebrałam się i poszłam na samą górę pod sale z chemii. Pani po 2 minutach przyszła na górę i weszłyśmy do klasy. Pani od razu zauważyła, że coś jest nie tak, ale jak mnie zapytała to nic nie odpowiedziałam. Zaczęłyśmy ćwiczyć różne testy, ciężko mi się oddychało więc często piłam. Gdy już skoczyłyśmy, spakowałam rozwiązany test, żeby go w domu przeanalizować i wstałam. Nagle zakręciło mi się w głowie i upadłam ale nie zemdlałam. Pani pomogła mi wstać i razem poszłyśmy do mojej wychowawczyni. Kłóciłam się z nimi, że mi nic nie jest i że chce zostać na SKS, niestety nie udało mi się. Musiałam pójść do domu, a raczej pojechać. Pani z chemii już skończyła lekcje i powiedziała że mnie zawiezie do domu. Ja w tym czasie usiadłam na schodach i czekałam, po chwili pani była gotowa i razem poszłyśmy do samochodu. Pod wiozła mnie pod same drzwi, podziękowałam jej i weszłam do domu. Była już późna godzina, więc wzięłam zrobiłam sobie kanapki. Zjadłam kolacje i poszłam się kąpać. O 20 przyszłam mama, a ja już leżałam pod kołdrą i kubkiem herbaty. O 21 zadzwoniła wychowawczyni - odebrałam telefon.
- Słucham?
- Dobry Wieczór, mam nadzieje że cię jeszcze nie obudziłam, 
- Nie. 
- Dzwonie do Ciebie, żeby zapytać jak się czujesz. 
- Dobrze, już jest ok. 
- Dobrze, bo się o ciebie martwiłam. 
- Szkoda, że nie mogłam zostać na SKS-ie 
- Ale i tak była tylko godzina, dobrze Paulinko to ja kończę. Do widzenia.
- Do Widzenia. 
Siedziałam i patrzyłam na tv. O 22 dostałam SMS od Konstancji żebym jutro do niej przyszła. Trochę mnie to zdziwiło ale się zgodziłam. Wcześniej miałam telefon od doktora Eryka, żebym stawiła się do szpitala, zresztą nie tylko on chciał żebym przyszła do szpitala, bo dr. Gawryło też mnie o to prosił. Jednak ja się nie zgodziłam, nie miałam wtedy czasu ani ochoty. Nawet nie wiem kiedy mi się usnęło.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale były święta i wgl Nie zawsze mam wenę. :)

sobota, 21 grudnia 2013

Paulina cz.42

Był poniedziałek. Do szkoły miałam na 8:00 więc musiałam się pośpieszyć. Szybko zeszłam z łóżka i zaczęłam wyciągać ciuchy z szafy. Pobiegłam szybko do łazienki po 5 minutach byłam gotowa. Wzięłam torbę i pobiegłam do kuchni. Napiłam się łyka ciepłej herbaty, ugryzłam kanapkę, ubrałam buty, kurtkę i szybkim krokiem ruszyłam do szkoły. Już za pięć ósma byłam w szatni. Pierwszą lekcje jaką miałam to było kółko z biologi też przygotowawcze do egzaminu gimnazjalnego. Nic takiego nie robiliśmy, takie różne testy. Pod koniec lekcji dałam pani pendriva z prezentacją no wyższą ocenę. Na następnej godzinie mieliśmy okienko. Cała klasa po dzwonku weszła do świetlicy. Oczywiście nasza paczka usiadła razem. Ja miałam coś robić panią z chemii do medycyny, źle się czułam. Pani podeszła do mnie na początku lekcji.
- Co się dzieje?
- Nic
- Paulinę boli brzuch. - odpowiedziała Andzia
- Pani sekretarka ma Nos-pe. Idź do niej.
- Nie samo przejdzie.
- Ona powiedziała że jej to nie pomaga. - wtrąciła Natalia
- No mi to pomaga na pół godziny, jak wgl pomaga.
- To nie dobrze.
Całą lekcje przeleżałam z głową na ławce słuchając muzyki w słuchawkach. Potem jakoś mi to przeszło, czułam się lepiej. Na piątej i szóstej lekcji mieliśmy próbę, czyli na angielskim i chemii. Na drugiej lekcji próby zwolniłam się na 10 minut, bo razem z koleżanką musiałyśmy iść ogłosić coś po klasach. Własnie wtedy zawołała mnie pani z chemii, pobiegłam do niej i weszliśmy do klasy.
- Nie umiem przez ciebie spać.
- Przeze mnie?
- Tak, bo chcesz iść na medycynę, a popełniasz głupie błędy.
- Wiem,
- Z testu dostałaś 4- , z próbnego egzaminu 4. Ocenia ci się waha pomiędzy 3/4 dam ci 4 z małym minusem,
- Dziękuje.
Strasznie się cieszyłam, że dostałam 4. Dołączyłam do dziewczyn i razem chodziliśmy po klasach. Razem wróciłyśmy na próbę, która trwała jeszcze przez następną godzinę -.- . Potem mieliśmy jeszcze dwa wf i nareszcie do domu. Po przyjściu do domu, wszyłam na dwór z Pimpusią, spakowałam się na jutro, przypomniałam sobie wiadomości z geografii. Około 6 mama wróciłam z pracy i zrobiła obiad, po skończonym posiłku pomogłam posprzątać jej ze stołu. Wieczorem ostatni razy wyszłam z pieskiem i poszłam wziąć gorącą kąpiel i umyć włosy. O 20:40 zaczynał się mój ulubiony serial i razem z mamą zasiadłyśmy na kanapie przed telewizorem. Około 23 dopiero poszłam spać, choć serial skończył się wcześniej, pisałam jeszcze SMS z Tomkiem i kumpelkami.

piątek, 20 grudnia 2013

Paulina cz.41

 Rano wstałam o 5 z wielkim kacem. Myślałam, że głowa to mi pęknie, na dzień dobry połknęłam 4 tabletki na uspokojenie i ból. Poszłam do łazienki, obmyłam twarz zimną wodą i trochę wróciła mi orientacja i co nie co przypomniało mi się z wczorajszego wieczoru. Pamiętałam, że za dużo wypiłyśmy, że kłóciłam się z Tomkiem a potem nie wiem nic. Wychodząc z toalety natknęłam się na mamę od Tomka, nie wiedziałam gdzie jestem i co ona tu robi. Poszłam do pokoju i zobaczyłam mojego chłopaka. On mi wszystko przypomniał. Popatrzyłam na niego wielkimi oczami, potem spojrzałam na zegarek. Wiedziałam, że mama będzie ryczeć i nie pozwoli mi już nigdzie wyjść. Pani Beata mama Tomka zrobiła mi śniadanie i kawę na przebudzenie. Zjadłam i wypiłam szybko śniadanie, potem pobiegłam do domu. Mama jeszcze spała, udało mi się pomyślałam. Po cichu weszłam do mojego pokoju, przebrałam się w pidżamę i położyłam pod kołdrę. O 9:00 obudziła mnie mama
- Wielkiego masz kaca?
- Ja nic przecież nie piłam.
- Tylko ja spałam u Tomka.
- Przecież przed 01:00 byłam w domu. O czym ty do mnie gadasz?
- Czekałam wczoraj na ciebie i zobaczyłam Kasia i Weronikę razem z chłopkami. Wyszłam przed dom i zapytałam gdzie ty jesteś. Bartek i Kamil nic mi nie powiedzieli za to dziewczyny były tak pijane że wypaplały wszystko.
- Ale sama powiedziałaś, że one były pod wpływem alkoholu i mogły przecież pleść głupstwa.
- Oj uwierz mi. Nie kłamią.
Zapytaj Tomka, przecież ja biorę leki, wiem że nie mogę pić. Zadzwoń do Tomka, masz nr.
- Nie chce zapytam jego mamy, jak wrócę z pracy. Paa, zrób sobie witaminę C albo napij się jeszcze jednego piwa. Przejdzie!.
Poszłam do swojego pokoju, ubrałam się i ogarnęłam. Poszłam do Apteki i poprosiłam coś na silny ból głowy. Zapłaciłam ze jakieś tabletki 22,9 zł a one i tak nic nie pomogły. Spakowałam się na poniedziałek do szkoły, zrobiłam zadnia i powoli zaczęłam się uczyć. Do godziny 17:30 wszytko umiałam, i zdążyłam zadzwonić do Tomka żeby powiedział mamie żeby mnie nie wkopała. Rodzicielka przyszła z pracy i oznajmiła, że musi wyjechać na weekend z pracy. Cieszyłam się, ale nie dałam tego po sobie poznać. Mateusz miał iść spać do kolegi, więc ja zostałam sama w domu. Około 20 pod dom przyjechał samochód a mama pożegnała się ze mną i poszła. Późnym wieczorem okropnie zaczął boleć mnie brzuch i było mi niedobrze. Zadzwoniłam szybko do Tomka, pomyślałam, że to przez to wczorajsze picie. Na początku mój chłopak nie odebrał lecz po chwili oddzwonił do mnie.
- Co się stało?
- Nie wiem, strasznie zaczął boleć mnie brzuch i jest mi niedobrze.
- Zaraz do ciebie przyjdę.
- Nie, pewnie zaraz mi przejdzie, boje się, że to przez to picie.
- Paulina, po co tyle piłaś?
- Jezu, chciałam się wyszaleć!
- Wiesz, że ci nie wolno...
- Wiem ale nie chce tak żyć, chce  być taka jak inne, taka jak dawniej.
- Dasz radę, musisz pokonać tę chorobę.
- Wie...
- Paulina, co ci jest? Tak bardzo Cię boli?
- Nie umiem już wytrzymać !!!
- Moja mama Ci pomoże, zaraz do ciebie przyjdziemy.
Leżałam na łóżku i zwijałam się z bólu, wzięłam już wszystkie możliwe środki przeciw bólowe. To nic nie pomaga. Po kilku chwilach rozległ się dzwonek do drzwi i pukanie. Miałam nadzieję, że są otwarte jednak się przeliczyłam; musiałam wstać i otworzyć. Powoli zeszłam po schodach na pół skulona, otworzyłam drzwi i wpuściłam jego i jego mamę. Pani Beata od razu pomogła mi wejść na górę i położyć się. Tomek poszedł na dół, zrobić herbaty. Mama Tomka zbadała mnie i podała mi kroplówkę. Mój chłopak przyszedł z herbatą jednak ja nie chciałam nic do picia. Oboje siedzieli przy mnie, naglę zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Zaczęłam wymiotować, miałam dość tego całego dnia, po 5 minutach wróciłam, jednak dalej byłam blada. Lekarka podłączyłam mi dalszą kroplówkę i zaczęła wypytać o miesiączkę. Powiedziałam jej, że na dniach powinnam dostać. Od razu dostałam drugą kroplówkę, zastrzyki, tabletki a mama mojego chłopaka zaczęła dzwonić do jego ojca. Nie słyszałam o czym rozmawiali bo ona wyszła. Został ze mną tylko Tomasz, siedział przy mnie, trzymając mnie za rękę. Po niedługim czasie weszła rodzicielka ukochanego i zaczęła wypisywać coś przy biurku. Potem usiadła przy mnie i wszystko zaczęła tłumaczyć.
- Paulina, dlatego, że jesteś przed miesiączką boli cię brzuch i jest ci niedobrze. Dostałaś dwie kroplówki, bo jest odwodniona a twój organizm jest wyczerpany. Zaraz przyjdzie tu tata Tomka i pojedzie dla ciebie po jedną jednostkę krwi, którą dostaniesz. Potem powinno być już tylko lepiej. Nie chciałam zabierać cie do szpitala, więc zrobię to tu w domu, nie będę niepokoić twojej mamy.
Po 4 godzinach już czułam się lepiej, co prawda bolał mnie jeszcze brzuch ale dostałam leki, które muszą pomóc. W niedziele przyjechała moja mama i nie było większych cyrków, w miarę było spokojnie.

Paulina cz. 40

Dziś piątek, ostatni dzień tego tygodnia. Budzik zadzwonił równo z zegarem na ścianie. Powoli zwlekłam się z łóżka, mój kochany piesek dalej smacznie spał pod kołdrą i słodko chrapał. Pierwsze co to poszłam do łazienki, i wzięłam chłodny prysznic na przebudzenie. Uczesałam włosy, spięłam w kok i poszłam do pokoju się ubrać. Wybrałam zwiewne ale zarazem ciepłe rzeczy. Byłam w miarę gotowa, więc zeszłam na dół na śniadanie. Miałam naszykowane trzy kanapki z serem i szynką, do tego obok leżała gorąca herbata. Zjadłam pierwsze śniadanie, wypiłam herbatę i poszłam do siebie do pokoju. Miałam jeszcze trochę czasu, więc usiadłam przez laptopem i odpaliłam go. Napisałam do koleżanki czy przyniosłaby mi do szkoły zeszyt z historii, ponieważ ostatnio mnie na niej nie było; Natalia od razu się zgodziła. Potem trochę dla rozluźnienia włączyłam youtube.pl i słucham muzyki bawiąc się przy tym z Pimpusią. Było za 20 ósma, więc zgasiłam laptopa, wzięłam torbę, która leżała obok biurka i zbiegłam po schodach. ubrałam kurtkę, buty nauszniki i ruszyłam do szkoły. Po 10 minutach dotarłam do szkolnych drzwi. Szybko poszłam do szatni gdzie spotkałam Karolinę i razem poszłyśmy do góry pod klasę chemiczną. Wyciągnęłam książkę i zaczęłam się uczyć bo miałam do poprawy sprawdzian z działu "Węgiel i jego związki z wodorem". Parę minut po 8 przyszła pani i otworzyła klasę. Usiadłam tam gdzie zwykle czyli w pierwszej ławce, pani zadała dała nam pytania na sprawdzian a że to były zajęcia dodatkowe przygotowujące do egzaminu gimnazjalnego to reszta klasy nic nie robiła. Oczywiście nie napisałam wszystkiego, pani po sprawdzianu dała mi 3+ ale uprosiłam ją na 4-. Ocena na półrocze mi się wahała pomiędzy 3/4 więc musiałam poprawić ten mój nieszczęsny sprawdzian. Z egzaminu próbnego, który pisaliśmy niedawno dostałam też 4 więc można powiedzieć, że byłam z siebie dumna. Potem był w-f i koszykówka, więc sobie trochę pobiegałam choć pani mnie ograniczała. Następne lekcje jakoś szybko minęły, na religii pani zapisywała osoby które będą występowały w jasełkach na boże narodzenie. Oczywiście prawie nasza cała klasa się zgłosiła, ale to nawet fajnie. Już dziś dostaliśmy teksty a w poniedziałek ma się odbyć pierwsza próba ze względu na krótki termin. Ostatnia lekcja to była fizyka, pan rozdawał sprawdziany i tłumaczył cała lekcje a ja siedziałam i rozmyślałam. Zadzwonił dzwonek a ja szybko zwinęłam się z Tomkiem do domu bo nie miałam jakoś nastroju do rozmowy i wygłupów z dziewczynami. Po przyjściu do mieszkania, rzuciłam torbą z kąt i położyłam się na łóżko z myślą o spokoju. Moje odprężenie od dzisiejszego dnia nie trwało zbyt długo ponieważ po 5 minutach usłyszałam puknie do drzwi. Wstałam i niechętnym krokiem poszłam otworzyć i zobaczyć kto to. W drzwiach zobaczyłam przyjaciółki, wiedziałam że się skapną ale nie myślałam że tak szybko. Wpuściłam je do środka i na wejściu powiedziałam ,że nigdzie nie idę. Weronika, Kasia, Natalia i Andżelika zaczęły mnie namawiać no i w końcu się zgodziłam. Z jednej strony chciałabym trochę pobyć sama ale i tak nie miałam nic konkretnego do roboty. ubrałam się z poszłyśmy na knajpy. Ja zamówiłam koktajl bo nie miałam na nic mocniejszego ochoty a kumpele wzięły sobie po piwie. Trochę pogadałyśmy, pośmialiśmy jak to my. Cała nasza paczka nie licząc chłopaków. Umówiliśmy się na wieczór do baru na karaoke, każda miała przyprowadzić chłopaka żeby było w miarę normalnie bo my chciałyśmy poszaleć i napić się. Przyszłam do domu na zegarze była 16:47. Szybko wzięłam gorącą kąpiel, wybrałam fajne ciuchy. Ulokowała włosy, pomalowałam się i zmieniłam strój. Założyłam wysokie szpilki i zeszłam na dół, prócz mamy nikogo nie było w domu bo mój tata pojechał na wyjazd służbowy.
- Gdzie idziesz?
- Na miasto
- Z kim 
- Z kumpelami 
- O której wrócisz?
- A to przesłuchanie? 
- Nie
- Więc jak nie to ja już idę paa. Nie czekaj na mnie - zawołałam na odchodne.
Poszłam jeszcze po Tomka bo o 8 byliśmy umówieni przez wejście do baru. Tomek już na mnie czekał przed domem. Na powitanie pocałował mnie namiętnie i poszliśmy w stronę umówionego miejsca. Każdy powoli się schodził, gdy byliśmy już wszyscy weszliśmy do środka i usiedliśmy przy stolikach. Zamówiliśmy piwo i nic konkretnego nie robiliśmy. Dopiero o 9 miało zacząć się karaoke, więc przedtem poszliśmy zagrać w Cymber Gay. Graliśmy do póki nie zaczęło się karaoke. Zdążyliśmy kupić jeszcze kolejne piwo, niestety nie obyło się bez uwag mojego chłopaka; że za dużo, że nie mogę. I tak go nie słuchałam, postanowiłam zaszaleć. Wszyscy śpiewaliśmy piosenki, było zabawnie. O 00:00 skończyła się impreza. Dziewczyny było trochę wstawione choć określenie trochę to mało powiedziane. Nie utrzymywały się na własnych nogach, w tym ja też. Ja musiałam trochę wytrzeźwieć bo mama by mnie z domu wywaliła, poprosiłam mojego chłopaka czy mogłabym u niego przenocować. On od razu zadzwonił do mamy i zaprowadził mnie do siebie. Położyłam się u niego na łóżku i nie wiem kiedy mi się film urwał.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam że tak długo nie pisałam ale jest szkoła, Święta się zbliżają i nie mam zbytnio czasu. Nie dawno były egzaminy próbne więc też się musiałam pouczyć. Wgl nie mam jakoś weny. Muszę myśleć nad dalszym życiem, to w końcu już 3 klasa gimnazjum niestety. Jak minęła wam szkolna wigilia. Nam nawet spoko. Choć muszę przyznać, że ja nie lubię Świąt Bożego Narodzenia. Mam do tego swoje powody, ale to już zachowam do siebie. Jak podoba wam się ta cześć. Proszę o odpowiedzi w komentarzach. Oczywiście za błędy przepraszam, xD 

poniedziałek, 8 lipca 2013

Paulina cz. 39

Tego dnia obudziła mnie Pimpusia, ale wstałam z przerażeniem że ktoś mi ją zabierze. Dwie minuty po przebudzeniu dostałam telefon. Nie wyświetlił mi się numer, wystraszyłam się, że to po pieska, ale odebrałam. Jak się okazało był to mój brat - Grzegorz. Ucieszyłam się bo dawno się nie odzywał. Gadaliśmy razem chyba z godzinę bo w pewnym momencie wyrwała mnie Pimpusia chcąc iść za dwór się załatwić. Do szkoły miałam jeszcze dużo czasu, więc jakieś pół godziny spędziłam z pieskiem na dworze. Po przyjściu do domu umyłam jej łapki i poszłam zrobić śniadanie dla siebie i dla niej. Zajęło mi to około 20 min. Czas nie był dla mnie przeszkodą, więc odpaliłam laptopa i weszłam na www.facebook.pl - popisałam trochę ze znajomymi , zdążyłam wejść na www.ask.fm, www.blogger.com, www.blog.pl  i wiele, wiele innych. Gdy była już 8:02 to zeszłam na dół i nalałam sobie wody z sokiem do szkoły. Dziś byłam umówiona z Tomkiem, bo dawno się z nim nie widziałam - miał po mnie przyjść do szkoły. 8:20 ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam mojego Tomaszka. Zaprosiłam go do domu, poczęstowałam go kanapką i wyszliśmy z domu. Trzymając się za ręce szliśmy w kierunku szkoły.Powiedziałam mu, że dzwonił Grzegorz i że jestem z nim umówiona na spotkanie - dziś po szkole. Poprosiłam go czy nie poszedł by ze mną na to spotkanie. Oczywiście on się zgodził, bo nie chciał by stała mi się jakakolwiek krzywda, był przy mnie wtedy kiedy go potrzebowałam. Lekcje w sql minęły szybko a ja nie umiałam się doczekać spotkania z Grzesiem. Po 14 skończyłam zajęcia i szybkim krokiem szłam do domu. Przebrałam się i czekałam aż przyjdzie po mnie mój chłopak. Z bratem byłam umówiona w parku  na godzinę 15:45. Miałam jeszcze sporo czasu, ale byłam już uszykowana. Trudno powiedzieć jakie emocje mi wtedy towarzyszyły, szczęście a zarazem strach. Radość i zdenerwowanie. W końcu poznam, kogoś kogo nie widziałam nigdy. O  15:30 przyszedł boy i wyszliśmy z domu. Za dziesięć minut byliśmy już w parku koło pomnika Jerzego Piłsudzkiego.  Poznałam go...  Był niższy ode mnie, brunet, w jeansowych spodniach, buty z firmy Nike, i niebieska koszulka z mamutem xD . Uśmiechnęła się  i podałam dłoń w jego kierunku.
- Cześć
- Hej, miło cię poznać.
- Mi też. Tyle czekałam na to spotkanie. A to jest mój chłopak Tomasz.
- Ja też czekałem i nie umiałem się doczekać aż się spotkamy. Cześć.
- To może chodźmy na lody - zaproponował Tomek.
- No ,ok ja jestem za.
Grzesiu szeroko się uśmiechnął i powiedział że to on wszystkim stawiam.
- My znamy tu dobrą knajpkę idziemy?
- Pewnie, ja jeszcze dobrze nie znam tej okolicy.
- To może potem Cię oprowadzimy?
- No, czemu nie?.
Najpierw poszliśmy do "Kwiaty" a potem przejść przez miasto i pokazać wszystko mojemu bratu. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy było fajnie. Razem zeszło nam około 2 godziny. Odprowadziliśmy go na przystanek i poczekaliśmy na jego autobus. Po 15 minutach jechała 5, pożegnaliśmy się a on wsiadł. Około 19:00 wróciłam do domu, wyszłam z pieskiem, nakarmiłam ją i poszłam do siebie do pokoju. Z szafki wyciągnęłam pidżamę, ręcznik, płyn i poszłam wziąć kąpiel i umyć włosy. Po 20 wyszłam z łazienki, zeszłam na dół do pokoju mojej mamy. Robiła to co zwykle, wypełniała papiery. Trochę z nią pogadałam, kolacji już nie jadłam tylko poszłam na górę i położyłam się spać.

Chcecie kolejny wpis? Ma być 6 komentarzy. Od sześciu osób a nie 4 tak jak w poprzednim poście. Bo jedna osoba podpisała się 2 razy,. Nie będę mówiła kto. :D Zachęcam do czytania. Tak Haniu w tym poście pojawi się wątek brata. <3
k

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Paulina cz. 38

Dzień taki jak co dzień. Poszłam do garderoby i wybrałam odzież którą dziś ubiorę, potem poszłam uczesać rudą czuprynę, i zeszłam na śniadanie. Czekało one na mnie, lecz nikogo nie było w domu. Byłam sama, zadzwoniłam po przyjaciółkę, ona po chwili zjawiła się u mnie. Zjadłyśmy razem śniadanie, założyłam buty i wyszłyśmy z domu. Mieliśmy jeszcze jakieś pół godziny do szkoły więc szliśmy powoli, nigdzie nam się nie śpieszyło. Weszłyśmy do Biedronki po bułki bo nie chciało mi się w domu robić drugiego śniadanie a po drugie miałam smaka na suchą bułkę. Na przystanku spotkałyśmy Andzie - koleżankę ze szpitala. Ona odprowadziła nas pod bramę a sama poszła w drugą stronę. Na szkolnym korytarzu byłyśmy o 7:55. Matematyka nawet szybko minęła, pan tłumaczył nowy temat i zapowiedział na czwartek kartkówkę. O 8:47 byliśmy pod szesnastką ( salą z angielskiego); czekał nas teraz sprawdzian - w końcu uczyłam się więc, powinnam umieć i to napisać. No ale uczyć a nauczyć to dwie różne rzeczy xD. Sprawdzian okazał się banalny. Następnie zajęcia minęły szybko. Warsztatów planowo nie mieliśmy więc każdy szedł do domu, niestety mnie czekała jeszcze dodatkowa lekcja. Siedziałam pod piątką i czekałam na panią z chemii. Po skończonym wykładzie wracając do domu w krzakach coś się poruszyło; trochę mnie to zaniepokoiło, więc tam zajrzałam. Ujrzałam małego pieska. Głowę i nóżki miał jasno brązową a tułów czarny. Był naprawdę słodziutki, nie mam pojęcia do kogo on należał. Zrobiło mi się go żal i postanowiłam zabrać go do domu. Nalałam mu do miski wody i nasypałam jedzenia. Wyglądał na bardzo spragnionego i wygłodniałego ponieważ wypił całą wodę a jadł tak aż mu się uszy trzęsły. Zrobiłam i zjadłam obiad spakowałam książki i zeszyty na jutro, odrobiłam zadanie domowe z historii polskiego, chemii i jeszcze z kilku innych przedmiotów. Około 17:30 wróciła moja mama z pracy; od razu zbiegłam na dół. Pokazałam mamie Pimpusia (jak się później okazało była to dziewczynka) bo tak go nazwałam i opowiedziałam jej od A - Z. Mama powiedziała że muszę wywiesić ogłoszenie bo prawdopodobnie on komuś uciekł, ale do czasu gdy ktoś się po niego nie zgłosi zostanie on z nami. Niestety wiedziałam, że mama ma rację i muszę tak zrobić. Najbardziej bałam się tego, że ktoś po niego przyjdzie a ja już go pokochałam. Od razu dałam się do robienia ogłoszenia, ze trwało mi nad tym około godzinkę. Od razu je wydrukowałam i pokazałam mamie artykuł. Od 19:30 zaczęłam je rozwieszać na mieście - ze trwało mi to do 20:15. Po drodze wstąpiłam do Natki, Werci i do Konstancji. Mama Natka jest bardzo miła, zaparzyła nam herbaty i wgl. Do Weroniki wstąpiłam tylko na 5 min powiedziałam jej w skrócie co i jak i pożegnałam się z nią, ale obiecałam, że postaram się wpaść jutro lub coś. Owszem do szpitala nie miałam po drodze ale dawno tam nie byłam. Przywitałam się z dziewczynami na sali i pogadaliśmy trochę. Do sali akurat wszedł dr. Piotr z dr. Erykiem i jak zawsze wszyscy mnie ciepło przywitali.
- Co tu robisz? 
- Przyszłam odwiedzić stare mury .
- Aaa, a jak tam ręka.?
- A dobrze nie narzekam. Niestety nie mogę ćwiczyć na w-f :(
- No musisz jeszcze trochę wytrzymać. 
- Wiem nie mam innego wyjścia. 
- No to w przyszły poniedziałek widzimy się na kontroli?
- Oczywiście, że tak doktorze. ( Ciepły uśmiech)
Trochę jeszcze poplotkowałyśmy a ja poszłam do domu. Tam przebrałam się, zjadłam talarki i zrobiłam sobie kakao. Było pyszne mmmm. No i tak mi się usnęło. 

Czytasz - komentuj. 
Komentarzy nie ma więc ja nie pisze dalej. Proste i logiczne. Jeżeli będzie 5 kom to napisze.

piątek, 31 maja 2013

Paulina cz. 37

Szkoła zaczynała mi się na 8:45 i w dodatku od dwóch pierwszych w-f -,- . Wstałam tak jak zwykle, wzięłam poranną toaletę, sprawdziłam czy mam wszystko do szkoły i poszłam do kuchni. Rodzicielki nie było więc luz. Śniadania nie jadłam, miałam już wychodzić lecz wróciłam się jeszcze do pokoju po MP4 Jak to ja musiałam je najpierw znaleźć, lecz to nie okazało się takie trudne, znaleźć moje słuchawki to było coś. Miałam je w niebieskiej torbie. Wyjęłam je, podłączyłam do urządzenia i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi. Szłam przez park, wtedy zaczęłam myśleć nad sobą i nad tym co było, co jest i co będzie. W dodatku zaczęło lać. Przynajmniej w tym deszczy nie było widać moich łez. Przed szkołą otarłam oczy i weszłam do środka. Nie miałam potrzeby iść do szatni, więc od razu usiadłam pod salą gimnastyczną. Włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam głośno piosenkę i zatonęłam w muzie. Po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu, był to mój boy. Spojrzałam na niego, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Podałam mu rękę i poprosiłam go aby pomógł mi wstać. Miałam jeszcze dużo czasu a, że obok szkoły znajdował się plac zabaw to tam poszliśmy usiąść, było tak pięknie, cudownie, namiętnie. Czas leciał szybko, i za niedługo musieliśmy wracać do budy -.- . Dziś była cała klasa w szkole, znaczy dziewczyny były wszystkie. Jakoś nie byłam zachwycona pierwszymi godzinami w-f, bo nie mogłam ćwiczyć. Podczas czytania obecności dałam wychowawczyni zwolnienie. Była tym lekko zaskoczona, ponieważ był to pierwszy raz; zawsze ćwiczyć, nawet gdy mnie coś bolało, nawet gdy mi się nie chciało (arzdko było takich dni.) Po przeczytaniu zwolnienia, popatrzyła na mnie porozumiewawczym wzrokiem, wpisała to do dziennika i sprawdzała dalej obecność. Ja za tym czas usiadłam na ławce razem z Nikolą - koleżanką z klasy a pani dała dziewczyną rozgrzewkę. Na naszej drugiej a szkolnej trzeciej lekcji miałby odbyć się zdjęcia z pucharem; niestety pani przełożyła to bo była  zajęta. Na drugiej lekcji w-f miałyśmy iść na salkę korekcyjną ponieważ pani miała w planie drążek niestety nie mieliśmy już sami w-f, bo przyszły (głupie) dziewczyny i pani powiedziała że drążek zrobi nam w piątek a teraz gramy z dziewczynami w koszykówkę. Z jednej strony były tego zalety że nie ćwiczyłam, ale gdybym ćwiczyła dokopałybyśmy im, na całe szczęście poradziły sobie one beze mnie. Dziś na polskim przerabialiśmy lekturę " Mały Książkę" - moim zdaniem było to takie sobie. Na następnej w planie czekała nas chemia, ale wtedy odbyły się zdjęcia z wygraną. I tak oto minęła cała lekcja, historii nie było i mieliśmy zastępstwo z panią Wilczek. No i kiedyś to musiało nadejść       pomyślałam. Nauczycielka zabrała nas (tańczące) na próbę. Nawet nie przebierałam się w strój, wyciągnęłam zwolnienie z książki i poszłam z ekipą do szatni. Po wyjściu z szatni:
- A ty czemu nie przebrana. 
- Proszę - dałam jej zwolnienie.
- Co to jest?
- Zwolnienie. Nie mogę tańczyć. 
- A to niby czemu? 
- Wszystko jest wyjaśnione na zwolnieniu. 
- W tym momencie?! Przecież zostały trzy tygodnie do gimnazjady i występu. 
- Wiem, ale ja na to nie mam wpływu, w jakimś sensie. 
- Przecież wy nie macie nawet połowy układu. 
- Dziewczyny muszę zrobić to tak że będą występowały beze mnie. Przykro mi, ale ja nie mam innego wyjścia. 
- Dobra, idź do świetlicy. 
Było widać, że ma zły humor a ja jej go dowaliłam xDD. No przynajmniej ona mi też go zjebała. Ona tego kurde nie rozumie że ja chce, ale nie mogę to już nie moja wina. Jeżeli nikt jej go dziś nie poprawi do następnej godziny lekcyjnej to mam przejebane. Czekała nas matma, niestety nie z naszym panem bo on dziś jechał gdzieś ze swoją klasą i pani dyrektor przyznała go właśnie pani Wilczek . Mogła sobie pozazdrościć dzisiejszego dnia - po prostu mega. Zadzwonił dzwonek a moje obawy się sprawdziły. Czekała mnie męka, jak się okazało nie tylko mnie. Dziewczyny tak zdenerwowały panią, że tak postanowiła odwołać czwartkowy konkurs. Na przerwie wszyscy narzekali, jaka to ona jest, no i nie powiem mieli rację - można powiedzieć, że idzie się z nią dogadać lecz jak ktoś jej zaszedł w skórę, to lepiej nie wchodzić jej w drogę. Na początku było spoko, pani tłumaczyła i wgl, no ale kiedyś musiało się to skończyć, zaczęliśmy robić zadania.
- No to do pierwszego zadania przyjdzie ... Natalia
- Ja?
- A czy jest tu jakaś inna Natalia? 
Uff jak  dobrze że nie ja, pomyślałam. Natka rozwiązała to bez najmniejszego problemu.
- Dobrze to do zadania 2 przyjdzie Sara. 
- Może mi pani wstawić od razu kape. 
- Jak chcesz to ok. Który numer?
- 21. 
- Dobrze to zamiast Sary przejdzie Andżelika. 
- Która?
- Tamta Andzia.
Dla niej takie zadanie to pestka, zrobiła je w 5 min.
- Ok, ostatnie zadanie z książki, to do zadania 6 przyjdzie Weronika.
Ja na nią, ona na mnie. Ale poradziła sobie, potem pani zaczęła przeglądać swoją inną książkę a myśmy po ciuchu gadały.
- No to dobrze za gadania przyjdzie do tablicy Paulina. 
No a myślałam, że mnie to dziś ominie, jednak mi się to nie udało. A pani że się na mnie dziś uwzięła to dała mi zadania z głowy. Pierwsze - takie sobie, drugie - no już trudne ale sobie jakoś poradziłam. - No to jak sobie tak świetnie radzisz do jeszcze jedno zadanie. Treść była taka: Oblicz pole i objętość ostrosłupa prawidłowego czworokątnego mając daną wysokość ostrosłupa H=1,5 oraz kąt między wysokością a wysokością ściany bocznej.( Kąt 30 stopni) . Męczyłam się z tym zadaniem przez jakieś 15 min i nic ciekawego nie wymyśliłam. - Umiesz? Opowiedziałam jej że nie, no i dostałam kape. Co za .... Zadzwoniła dzwonek z ja z sali wszyłam wkurwiona, proste i logiczne, ona chciała mi dokopać. Wszystkie pozostałe lekcje zleciały w spokoju. Po szkole przebrałam się i razem z całą paką wybraliśmy się na miasto. Pogoda taka sobie, więc postanowiliśmy iść do siebie i napić się po piwie. Po tym musiała jakoś "wytrzeźwieć" żeby mama nie czuła alkoholu. Gdy wróciłam do domu, powiedziałam wszystkim cześć i wymknęłam się nie zauważona na górę. Tam spakowałam torbę na jutro do sql, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Po nie długim czasie mama zaczęła wołać mnie na kolacje, ale wiedziałam że tak się zdemaskuje, postanowiłam udawać że śpię. Mati przyszedł do mnie do pokoju, na szczęście zobaczył że śpię i tak powiedział mamie. Zdążyłam w tym czasie wejść na fb na komie, posłuchać muzy na MP4 i wiele innych rzeczy, Zmęczona dniem padłam na twarz i usnęłam.



Przepraszam że taka krótka i że tak dawno nie dodawała ale zbliża się koniec roku szkolnego i poprawianie. 

środa, 15 maja 2013

Paulina cz.36


Tak jak wczoraj wspomniałam musiałam wstać o 7:00. Byłam strasznie zmęczona i ręka mnie jeszcze trochę bolała, ale wzięłam leki przeciwbólowe i przestała boleć. Poszłam się ubrać umyć i uczesać. Zeszłam na dół na śniadanie, byłam sama w domu i nikt mnie nie pilnował, więc nie jadłam śniadania. Weszłam na laptopa, przeczytałam nowe wpisy na blogach, popatrzyłam na nowy odcinek serialu " Szpital". Chciałam się upewnić czy wszystko mam na zawody - dobrze że otwarłam torbę bo nie miałam dezodorantu. Poszłam do łazienki, wzięłam to co miałam i spakowałam do torby. Napisałam SMS do Dziewczyn żeby na mnie nie czekały bo ja idę wcześniej, bo nie mam w domu co robić i będę czekała na sali gimnastycznej. Wyszłam z domu a w szkole byłam już po 20 min. Przywitałam się z panią Moniką i zapytałam czy mogę sama poćwiczyć na sali. Moja wychowawczyni zgodziła się, więc poszłam na zaplecze po piłkę do siatkówki i zaczęłam serwować lewą ręką. Trochę marnie mi to wychodziło, ale musiałam poćwiczyć bo jak dalej będę odbijała prawą to ta ręka nigdy mi się nie zagoi. Po jakiś 20 minutach byłam  trochę zmęczona, więc postanowiłam odpocząć, poszłam do szatni się napić i wróciłam dalej na salę. Była już tam pani i robiła coś u siebie w dzienniku. Porozmawiałam trochę z wychowawczynią i dalej grałam. Nie minęło nawet 5 min i przyszły dziewczyny. Rozpoczęłyśmy trening, który trwał jakieś 45 minut, następnie każda z nas ubrała się i i poszliśmy na halę. Było dużo innych drużyn. Zajęliśmy pierwsze miejsce, każdy z nas się cieszył. Po zawodach, które skończyły się nawet szybko wróciliśmy do szkoły pochwalić się, a później razem z dziewczynami do szpitala do Konstancji i Agnieszki. Koleżanka naszej koleżanki zaczęła nam opowiadać historię o swojej koleżance, która zakochała się w swoim nauczycielu z Geografii. Na całe szczęście po kilku tygodniach poznała chłopaka i w ten sposób nie miała żadnych problemów w szkole. Miałam nadzieje że wczorajsza ucieczka ujdzie mi płazem, jednak tak się nie stało. Konstancja poprosiła mnie żeby poszła do bufetu po coś do picia, więc poszłam i właśnie tak zauważyła mnie dr Hana. Musiałam jej wszytko wytłumaczyć, jednak okazało się że idzie się z nią dogadać, i nawet okazała się być, miła, sympatyczna no i ładna. ( Heh) Jak byłam w szkole pytałam pani Moniki czy szykują się jakieś zawody, ona odpowiedziała mi że przez jakieś 2 miesiące nie. Zapytałam dr Hany czy jest dziś mój prowadzący lekarz albo dr Eryk. Dowiedziałam się że doktor Gawryło jest na urlopie, ale pan Eryk jest. Poprosiłam Weronikę żeby go ze mną poszukała. Znalazłam go na sali, no i wtedy mi się porządnie oberwało. Zarosił mnie do siebie do gabinetu.
- Paulina, coś ty wczoraj zrobiła!? Gdzie byłaś? 
- No musiałam wyjść. Mówiłam. Miałam zawody z siatki. Ja musiałam; jestem jedną z najlepszych zawodniczek. Beze mnie one by sobie nie poradziły. No i zajęliśmy 1 Miejsce. 
- Ale to nie powód żeby uciekać. Równie dobrze mogłoby Ci się tam coś stać?
- Ale mi nic nie jest.
- Na razie ci nic nie jest. Na ten okres możesz pożegnać się z w-f . 
- Wiem, Pytałam dziś pani czy będą jakieś zawody i przez jakieś dwa miesiące będziemy mieli wolne. Dlatego przyszłam z tą ręką. ( Uśmiech)
- A gdyby były jakieś zawody to byś pewnie nie przyszła. 
- No, nie. 
- Dobra, poczekaj na mnie ja przyniosę twoją kartę i przejdziemy do zabiegowego. Zobaczymy czy coś się stało.
- Ok. 
Po chwili:
- Ok, już możemy iść. Zapraszam. 
W zabiegowym:
- Usiądź sobie. Pokaż to. 
Doktor Eryk, odwinął bandaż.
- A ty tą ręką serwujesz? 
- Tak. 
- No właśnie widać. Ty szwy masz od? 
- Nie pamiętam dokładnie chyba od ponad 4 tygodni. 
- A ile razy miałaś zmieniane szwy? 
- Oj, jakieś około 5 razy. 
- Paulina, takie zmienianie szwów, jest złe. 
- No ale siatkówka jest ważniejsza. 
- Ale, ważniejsza niż zdrowie?
- To jest całe moje życie. Nie wyobrażam sobie tego inaczej. 
- Szew puścił tylko jeden więc ci go zmienię i będzie ok. 
- Dziękuje. A w ile będę musiała czekać żeby mi się to zrosło?
- No wiesz co, jakieś 3-4 tygodnie. W tym czasie będziesz miała zwolnienie z w-f
- Aha, no bo ja chodzę jeszcze na taneczne, i będę mogła tańczyć?
- A miałaś taką sytuację że poprzez tańce puściły szwy?
- Heh, nie wiem. Przez taneczne chyba nie. 
- Chyba?
- No bo od razu jak przyszłam do szkoły to miałam taneczne i SKS ale dopiero na SKS zaczęło mnie to boleć. 
- Czyli na tanecznych ci to pękło. Z tańcem pożegnaj się też na 3-4 tygodnie. 
- Nie no. 
- Jeżeli będziesz tańczyć to szwy i tak ci puszczą. 
- No dobra. Raczej nie mam innego wyjścia. 
- No. Gdybyś słuchała zaleceń lekarzy to już byś normalnie tańczyła i ćwiczyła, bo po operacji szwy są ściągane po 2 tygodniach jednak ty miałaś już kilka razy zakładane dlatego ci się to dłużej goi. 
- Masakra. 
- Jednak myślę że jesteś ślina to powinniśmy ci to ściągnąć po 2-3 tygodniach. 
- No, mam taką nadzieję. 
- Już. Za dwa tygodnie do kontroli, jednak gdyby się coś działo to przyjdź. Jeszcze ci wypisze zwolnienia i będziesz gotowa.
- A mam takie pytanie. Będę mogła ćwiczyć na w-f tylko jej po prostu nie obciążać, a jak by mnie zaczęło boleć to powiem pani. 
- Nie, bo ból przychodzi po pęknięciu, a nie przed. I tak byś nic nie mogła robić. Paula daj sobie spokój. 
- Dobra dziękuje. 
Dr Eryk wypisał mi zwolnienie a myśmy poszli do domu. Jutro czekały mnie zdjęcia, z pucharem. W szpitalu zeszło mi do 16:15, w domu byłam po piętnastu minutach. Straszne mi się nudziło; napisałam do Tomasza czy idziemy się przejść iż, gdyż, ponieważ mi się nudzi. ( Hehehehehe xDDDD ) Razem chodziliśmy po parku i po mieście. Jedliśmy lody, chipsy, śmialiśmy się, rozmawialiśmy. Tym razem ja odprowadziłam Tomka pod dom, a wróciłam sama. Pochwaliłam się mamie że zajęliśmy pierwsze miejsce, lecz dalej mam do niej żal. Dziś odważyłam się zadzwonił do Grzegorza, przez dłuższą chwilę gadaliśmy, w sumie to o wszystkim i o niczym. Spakowałam się na jutro do budy, zadania nie robiłam, zwolnienia spakowałam na w-f. Więc w sumie to we wtorki mogę chodzić na 10:40, ale to już zależy od pani. Obiadu nie jadłam, kolacji także, nie miałam jakoś apetytu. Poszłam się kąpać i położyłam się spać. Napisałam do Tomka.
SMS do Tomka:
Dobranoc Skarbie ;** Kocham Cię <3
Od Tomka:
Dobranoc Księżniczko ^^. Ja ciebie mocniej Kocham :***



Proszę, oto kolejna część. Nie mam pojęcia kiedy się pojawi następna. Niestety mamy już maj i nadchodzi powoli koniec roku szkolnego. Trzeba poprawiać różne przedmioty. Na całe szczęście nie mam zagrożeń, lecz niestety zdarzają się dwój. Już 21.05 zebranie. Mogę pożegnać się z laptopem xD . Mam nadzieje że już pod koniec mają mama pozwoli mi korzystać z laptopa. Jeżeli nie to na pewno od wakacji. Nie wiem jak często będę dodawała posty przez te 2 miesiące, bo na pewno jadę do Zakopane, do Warszawy, Krakowa i Torunia <3 Mam nadzieję że spełnię swoje marzenia i zobaczę to o czym marzę. 

poniedziałek, 13 maja 2013

Paulina cz. 35


Dzień jak co dzień. Nic takiego się nie stało. Rano wstałam o 7:00, poszłam do garderoby, wybrałam dla siebie ciuchy . Umyłam się, uczesałam włosy i postanowiłam zejść na dół. Na całe szczęście " naszej" mamy nie było. Na śniadanie zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Zaczęłam się uczyć na biologie, geografię i inne przedmioty. Przed dziewiątą zaczęłam szykować się do Kościoła jak co tydzień. Na 9:00 była msza, więc tak szłam z Weroniką. Po mszy świętej poszłam do domu. Gdy weszłam do pokoju panował tam totalny błagam i musiałam to jakoś ogranąć. Do 11 niestety mi to zeszło. Potem dzwonił do mnie nieznany numer, ale ja miałam przyciszony telefon i nie słyszałam tego. Dopiero po 15 minutach spojrzałam na telefon bo chciałam napisać ESKA do mojego chłopaka. Zadzwoniłam pod ten numer, jak się okazało dzwonił do mnie moja wychowawczyni. Powiedziała mi że dziś jest próba bo jutro mamy zawody. O Bosz, powiedziałam pani Monice że przekaże informacje innym z drużyny. Od razu zadzwoniłam do Ady, Andzi, Werki, Natalii, Hani, i jeszcze kilku osób. Przebrałam się na szybko, spakowałam rzeczy do torby i powoli wychodziłam z domu bo o 11:45 była próba. W szkole byliśmy nawet szybko. Przebraliśmy się w szatni i poszliśmy na sale gimnastyczną. Próba trwała ponad dwie godziny. Potem od razu poszliśmy do Konstancji. Leżała ona z jakąś dziewczyną z którą już się za kolegowała. Miała ona na imię Agnieszka i była w naszym wieku. Już na treningu bolała mnie ręka, ale szło wytrzymać. Na Sor-ze zaczęła mnie boleć jeszcze bardzie. Jeszcze na domiar złego zapomniałam picia i musiałam kupić sobie w bufecie. U Konstancji i Agnieszki posiedzieliśmy do szesnastej, potem mieliśmy zbierać się do domu. Zeszło nam w szpitalu trochę dłużej, bo moja ręka zaczęła krwawić i boleć coraz mocniej. Natalia zaprowadziła mnie do doktora Wajmna, ponieważ mojego lekarza dziś nie było.
Dr. Eryk: Co się dzieje?
Ja: No właściwie to nic. 
Natalia: Ręka jej krwawi i strasznie ją boli. 
E: Pokaż tą rękę
J: Ale to nic takiego. 
E: No pokaż tę rękę.  Przecież ja ją tylko opatrzę, i powiem co ci jest. 
N: Ej no pokazuj to!
Pokazałam tę rękę, lekarz kazał mi iść do zabiegowego. Natalia poszła ze mną i czekała aż ktoś przyjdzie. Po niedługim czasie zjawił się pan Eryk.
E: A co ci się w nią stało?
J: Nic. 
E: Paulina, - spojrzał na mnie takim wzrokiem. 
N: Bo ona miała operację na tę rękę i tam ma szwy i nie powinna nic z nią robić, ale ona się uparła. 
E: Oj Paula, szwy ci popękały w dodatku wszystkie, dlatego ci tak to krwawi. Ale to i tak masz duże krwawienie. Co dziś z nią robiłaś?
J: Nic. 
E: Natalia mogłabyś wyjść?
N: Tak, oczywiście; będę czekała na zewnątrz. Pa
J: Pa.
Wtedy zapadła niezręczna cisza. Miałam nadzieje że tak będzie do końca.
E: Nie będę ci dawał znieczulenia. Dobrze?
J: Tak. 
E: A może teraz powiesz mi co ci się stało? hmm?
J: Ale nic się nie stało. 
E: Mnie nie oszukasz. I tak się dowiem, jak będę wpisywał się pod zabiegiem. I będę rozmawiał z doktorem Gawryło. 
J: Nie chce o tym rozmawiać. 
Doktor Eryk skończył zszywać rękę a mnie rozbolała głowa i zrobiło mi się słabo.
E: Paulina co się dzieje?
J: Nic, głowa mnie boli. Zaraz mi to przejdzie. 
Nagle zemdlałam. Dostałam adrenalinę dożylnie i tlen. Wtedy się wybudziłam i czułam się już lepiej.
E: Ela ją przewieziemy na sale nr osiem i zostawimy na obserwacji. 
J: Ja nigdzie nie idę. Ja stąd wychodzę. Dziś mnie nie zatrzymacie!!! Nie ma mowy. 
E: Ja zaraz do ciebie przyjdę i porozmawiamy. 
Po chwili, na sali.
E: Paulina zrozum, że my wszyscy chcemy ci pomóc. 
J: Nie potrzebuje nikogo pomocy!
E: Jeśli nam nie powiesz co się stało to cię nie wyleczymy. 
J: I tak mnie nie wyleczycie! To po co to wszystko!
E: A skąd takie przypuszczenia? 
J: Bo jestem chora na białaczkę!
E: To wyjaśnia takie krwawienia, ale nie omdlenia.
J: To też jest z tym związane. Ja idę do domu!
E: W jakim stadium jesteś choroby?
J: Nie wiem. Wolę nie wiedzieć. Dajcie mi wszyscy święty spokój!!!
E: Zostawiam Cię przemyśl to. 
Dochodziła godzina 19:30. Byłam już po wszystkich badaniach. Postanowiłam uciec ze SOR-u. Gdy nikogo nie było, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam po kryjomu z oddziału. Nikt nic nie zauważył. Doszłam do domu, mamie nic nie mówiłam. Spakowałam się na jutrzejsze zawody, poszłam zjeść kolację na którą miałam latarki. Potem udałam się kąpać, umyłam włosy zawinęłam w turban i poszłam patrzeć na ranczo.  Po filmie nałożyłam odżywkę, rozczesałam zrobiłam kok i położyłam się spać. Muszę jutro wstać o 7:00 bo  na 9:00 mamy być na hali, ale wcześniej mamy trening u nas.

sobota, 11 maja 2013

Paulina cz. 34


- ... Tak to prawda masz brata. Nie spodziewałam się tego, że on do ciebie napisze. Miałam ci to powiedzieć tylko nie wiedziałam jak. 
- Ale mamo, ja już nie mam dwa latka tylko 16. Zrozum to wreszcie, nie jestem małą dziewczynką, która nic nie rozumie. 
- Tak, wiem. 
- Gdybyś wiedziała to byś mi powiedziała. 
- Ale Paulinko, to nie jest takie łatwe. 
- Mamo, to jest łatwe. 
- Nie, mogłoby się wydawać, ale nie jesteś i nie byłaś w mojej sytuacji. Nie wiesz jak to jest. 
- A ty nie wiesz jak to jest, dowiedzieć się, że mam jeszcze jednego brata, o którym nic nie wiem. Pewnie fajnie co nie? 
Odpysknęłam i wybiegłam z domu.
- Paulina Wracaj tu. Natychmiast. !!!
- Odwal się ode mnie!!!
Mama jeszcze długo wołała, ale mnie to nie interesowało, biegłam wprost przed siebie, tam gdzie zaniosą mnie nogi tam będę. Nogi zaniosły mnie do naszej kryjówki, w której dawno nie byliśmy. Usiadłam, oparłam się o ścianę i nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Siedziałam tak jeszcze przez dłuższy czas; nie wyszłabym  stamtąd gdyby nie Bartek i Wercią. Posiedziałyśmy jeszcze trochę i potem ja powiedziałam że idę do domu, choć prawda była zupełnie inna. Poszłam na plac zabaw gdzie byłam z Tomkiem, na pierwszej randce. To znaczy, trudno powiedzieć czy to była randka czy nie. Bo byliśmy sami, całowaliśmy się ale jakoś tak, było to po prostu spotkanie. Czyli na pierwszym spotkaniu, usiadłam na tej samej ławce co wtedy; powracały wspomnienia, myśli, rozmowy po prostu wszystko. Wtedy było cudownie. Teraz się nie wiele zmieniło, po za tym że mam brata, i kilka razy byłam w szpitalu, dowiedziałam się, że jestem chora to nic szczególnego. Nagle dostałam telefon od Natalii, iż Konstancja skoczyła z góry. Znaleziono przy niej list. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam szybko na ulicę Biskupińską gdzie leżała nasza koleżanka. Na początku przywitali mnie: dr Eryk, dr Dominika i Ania. Potem przywitałam się z dr Gawryło i ordynatorem oddziału. Rozmawiałam z lekarzem prowadzącym Konstancji ( dr Goldberg oraz dr Wajmanem. ) Dowiedziałam się że ma lekki wstrząs mózgu i złamaną nogę. Nikt nic więcej nie chciał mi powiedzieć. Usiadłyśmy w poczekalni, chwilę potem Natka dała mi list od niej. Było w nim że nie umiała żyć bez miłości Darka, i postanowiła skoczyć klifu, jednak nie wiedziała co to jest i skoczyła z góry (xDDD) Po przeczytaniu tego listu zaczęłam się śmiać, bo nie wyglądała ona na głupią a nie wiedziała co to Klif. Czekałyśmy tam cały czas. Zaczął boleć mnie brzuch, ale nie dawałam po sobie tego poznać. Poszłam do bufetu po wodę, bo chciało mi się strasznie pić. Nie wiedziałam co mam zrobić, postanowiłyśmy zadzwonić do Weroniki i ją o tym poinformować. Przy okazji powiedziałam jej, że jak chce tu przyjść niech weźmie No-spe. Niespełna 5 min i ona była już na miejscu. Powiedziałyśmy jej o tym wszystkim, ja w tym czasie popiłam tabletkę i poszłam się spytać doktor Hany Goldberg co dalej z Konstancją. Ona powiedziała, że na razie nic, musimy czekać, aż dziewczyna się obudzi bo jest nie przytomna. Wychodząc strasznie zabolał mnie brzuch i nie wytrzymał i schyliłam się, pani doktor chciała mnie zbadać, pytała co mi jest, ale ja powiedziałam że nic;  wstałam i wyszłam. Usiadłam koło dziewczyn przekazałam im info, ale nie powiedziałam o zajściu.  Po chwili podszedł do mnie doktor Eryk i spytał co mi jest. Ja zdziwiona odpowiedziałam że nic, i zaczęłam się śmiać bo dziewczyny 5 sekund temu pokazały mi śmieszne zdjęcie i... . Pan doktor poprosił mnie na bok, powiedział że powiedziała mu pani Hana, że coś mnie boli. Już miałam dość, powiedziałam że nic mi się jest, on się uparł żeby mnie zbadać ale mam już 16 lat i odmówiłam.  Poszłam do dziewczyn, dalej śmiałyśmy się i wgl. Było wesoło. Rozmawiał ze mną jeszcze mój prowadzący lekarz - Gawryło ale to i tak nic nie dało. Siedzieliśmy i tak minął czas. O 22 poszłyśmy do domu, po drodze umówiłyśmy się na jutro do Konstancji. O 8 miałyśmy być pod szpitalem. Przyszłam do domu, weszłam pod schody, przebrałam się do pidżamy i poszłam spać.
Następnego dnia wstałam o 6:30 i dalej nie mogłam spać. W sumie to dobrze bo musiałam się powoli szykować. Od rana już bolał mnie brzuch. Poszłam do szafy wyciągnęłam dla siebie odpowiednie ubrania i poszłam do łazienki. Tam wzięłam poranną toaletę. O 7:00 byłam już gotowa do wyjścia. Nie miałam co robić, więc wzięłam kartkę i zaczęłam pisać list do Grzesia. I w ten sposób napisałam dwie kartki A4. Po drodze kupiłam znaczek i wrzuciłam do skrzynki. Za pięć ósma byłam pod szpitalem, była tam także Natka a po chwili doszła Wercia. Razem weszłyśmy do środka, jedna z nas podeszła do recepcji i zapytała czy możemy odwiedzić Konstancję, pani powiedziała nam, że musimy poszukać lekarza. Oczywiście mnie wszyscy znają i to ja musiałam iść. Poszłam do pokoju lekarskiego tam byli pani Hana, dr Piotr i pan Eryk. Podeszłam i zapytałam czy możemy wejść do Konstancji, powiedziało mi że tak, ale tylko na chwilkę bo jest bardzo słaba lecz dopiero za jakieś 20 min. Oczywiście dr. Eryk zapytał mnie jak się czuje, powiedziałam mu, że dobrze i wyszłam. Informacje przekazałam dziewczyną i razem poszłyśmy do bufetu. Rano w domu nie jadłam śniadania i kupiłam sobie bułkę i kawę na pobudzenie.  Po 15 min poszłyśmy pod salę od koleżanki. Po nie długim czasie przyszedł Piotr Gawryło i nas wpuścił. Pogadałyśmy w czwórkę o wszystkim i o niczym, gdy miałyśmy wychodzić  strasznie rozbolał mnie brzuch i zrobiło mi się duszno. Niestety daleko nie doszłam bo tylko na korytarz i tam upadłam; nie umiałam się podnieść. Dziewczyny zawołały lekarza, przyszedł ordynator oddziału i dr Eryk.
- Gdzie cię boli? Paulina słyszysz mnie? 
- Duszno mi, brzuch mnie boli - wydukałam ledwo.
- Łóżko i tlen!. Szybko!!!
Przenieśli mnie na łóżko i zawieźli na salę segregacji. Tam podano mi tlen i podpięto do monitora. Przypięto kroplówkę z lekiem rozkurczowym. Gdy mój stan się troszkę poprawił i szło ze mną normalnie porozmawiać przyszedł dr Wójtowicz i przeprowadził ze mną wywiad.
- Jak się czujesz?
- Już lepiej
- Odsłoń brzuch i pokaż gdzie cię dokładnie boli. 
Doktor Piotr Wójtowicz zbadał mnie i powiedział że jedziemy na rentgen.
- Ale ja nigdzie nie idę. Mi już jest lepiej, chcę wyjść na własne żądanie. 
- Ale nie możemy Cię wypuścić, gdyż twój stan zagraża twojemu życiu. 
- Bożee, ale po co mi jakieś badania, już się lepiej czuje. 
- Tak,tak bo dostałaś leki. Musimy ustalić z czego miałaś tak silne bóle brzucha. 
Pani pielęgniarka przywiozła wózek.
- Ale ja dam radę iść o własnych siłach. 
Wstając z łóżka, zrobiło mi się słabo.
- No właśnie widać jak się czujesz. 
Usiadłam na wózek i pojechaliśmy pod sale. Po kilku chwilach byłam po badaniu. Na korytarzu czekały dziewczyny. Dopytywały się co mi jest, powiedziałam że pewnie nic, a lekarze przesadzają. Jak się okazało badania nic nie wykazały. Ordynator po naradzie z innym lekarzami wezwał na konsultacje ginekologa. Jak to ja, nie chciałam się zgodzić na żadne badania, po namowach lekarzy i przyjaciółek zgodziłam się. Jak się okazało, silny ból brzuch i duszności były spowodowane miesiączką. Dostałam leki, wypis i zalecenia. Za tydzień miałam zgłosić się do kontroli z rękom. Po szpitalu każdy poszedł w swoją stronę. W domu byłam sama. Mama przychodzi po 17 a tata - ehh szkoda gadać. Ciągle praca, praca i praca mam tego dość. Poszłam do pokoju, spakowałam się na poniedziałek, zrobiłam zadanie i z nudów znów zaczęłam rysować. Nie wszystkie obrazki szły po mojej myśli, ale nie było najgorzej. Położyłam się na łóżko, wzięłam książkę pt " Syzyfowe prace" Stefana Żeromskiego. Książka okazała się być bardzo interesującą. W pewnym momencie zorientowałam się, że mama wróciła do domu, było słychać jak wchodzi na górę. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, więc udawałam że śpię - nabrała się. Potem napisałam do Tomka czy możemy się dziś spotkać. Umówiłam się z nim przy naszym miejscu o 18:00. Jak go ujrzałam, podbiegłam do niego i przytuliłam się tak mocno jak potrafiłam.
- Kotku co się stało?  - zapytał czule
- Nic, po prostu się za tobą stęskniłam. 
- Ja też myszko. 
Wtedy się pocałowaliśmy i poszliśmy się przejść na Kalwarię. Przy końcu drogi bolały mnie już nogi, wtedy Tomek wziął mnie na barana, szliśmy (on szedł), rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Jak to my. Potem on odprowadził mnie pod dom i tam pożegnaliśmy się. Weszłam do domu, poszłam do siebie, umyłam się i położyłam bo cały dzisiejszy dzień był męczący.


Jednak nie zrobiłam kilku lat później ponieważ nie dojechałabym nawet do 50 części a chcę mieć ich około 100 więc wiecie. 







niedziela, 5 maja 2013

Paulina cz. 33


Dziś piątek, z jednej strony się ciesze a z drugiej nie. Dziś mam 6 lekcji, ale zostaje dłużej ponieważ czyścimy klatki u zwierząt. Wstałam ubrałam się , umyłam zęby, twarz i ręce. Zostało mi jeszcze uczesać moje włosy. Mateusz miał się dziś fajnie, jechał na wycieczkę do Świno-ujścia. Tata go odprowadzał, bo o 06:50 miał być pod przedszkolem. Schodząc na dół, słyszałam mamę rozmawiającą przez telefon z mamą od Kingi, gadały o swoich rzeczach i z tego wynikało że moja przyjaciółka wraca na stałe do Polski od wakacji, ale nie byłam tego pewna. Ucałowałam mamę i zrobiłam śniadanie. Zadzwoniłam po Tomka i umówiliśmy się o 7:05 pod moim domem. W tym czasie zdążyłam powtórzyć materiał z fizyki. Idąc do szkoły mało rozmawialiśmy, jakoś żaden z nas nie miał do tego ani humoru ani ochoty. Przy szkole spotkaliśmy Natalię z Magdą. Przywitaliśmy się i każdy z nas poszedł w swoją stronę. Pierwszy miałam w-f. W sumie nic się takiego nie wydarzyło, po za tym że pani ogłosiła nam że w środę mamy zawody z siatkówki. Potem była technika, polski, j. niemiecki. Wszystkie jakoś minęły i nic szczególnego się nie działo. Następnie czekała na nas fizyka - najgorszy przedmiot i najgorsza pani. Oczywiście cała klasa dostała kapy (1) bo pani zaczęła pytać i nikt nic nie umieją. Gdyby była Iwona, Hania lub Kamil to by nie było złych ocen jednak tamta trójka była na konkursie matematycznym " Kangur" .  Ostatnią lekcją był WOS - Wiedza o Społeczeństwie. Same nudy, na tej lekcji siedzę z Martyną. Czyszczenie klatek zajęło nam godzinkę, potem wracaliśmy do domu. Konstancja jechała autobusem, Natalia mieszka od razu koło szkoły, więc ja sama wracałam, bo nie chciało mi się czekać na Tomka - on miał o godzinę więcej. Wiem on na mnie czekał, ale jakoś oboje mieliśmy doła. Gdy przyszłam do domu napisałam SMS do niego, że jak chce to potem może do mnie przyjść bo będę dziś dzwonić pod nr, które znajdowały się w notatniku. Cały dzień mi się nudziło na szczęście o 16:00 przyszedł mój wielbiciel. Niestety nic ciekawego się nie dowiedziałam, dzwoniąc pod te numery. Nikt nic nie wiedział. Postanowiłam porozmawiać z mamą. Nie wiedziałam jak zacząć tę rozmowę. Zeszłam na dół do kuchni
- Mamoo - zaczęłam
  Bo wiesz ten list co mi wręczyłaś w środę, okazał się dal mnie wielkim szokiem z zaskoczeniem.   Napisał do mnie że jestem moim bratem i ma na imię Grzegorz. Jest ode mnie starszy o 13 lat. Czy to prawda? 
- Wiesz córciu ... 




Chcecie wiedzieć co będzie dalej? Czytajcie, a w następny weekend dodam kolejną cześć. Chcę was poinformować, że w następnej części będzie napisane kilka lat później. Bo na razie nic ciekawego się nie dzieje i nie wydarzy więc po co mam pisać coś nudnego i spieprzyć cały blog. Przepraszam was że takie krótkie, ale dużo nauki, jutro czekają mnie dwie kartkówki jedna z geografii a druga z maty. Do tego dochodzi jeszcze biologia i pani, która pyta. Nie gniewajcie się za to że zrobię kilka lat później.

piątek, 3 maja 2013

Paulina cz. 32


Rano budzik zadzwonił tylko raz, więc wstałam ubrałam się, poukładałam moje rozczochrane włosy, ogarnęłam twarz, umyłam zęby i zeszłam na parter do kuchni. Tata już nie spał i buszował po kuchni. Mateusz miał na 8:45 więc tata go odprowadzał do przedszkola. Bułki były kupione, śniadanie zrobione, herbatka na stole po prostu jak w raju. Zjadłam śniadanie, nalałam picie do szkoły, spakowałam drugie śniadanie i miałam jeszcze trochę czasu. Zadzwoniłam do Tomka i powiedziałam żeby przyszedł po mnie do szkoły, po kilku minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Ja otwarłam, wpuściłam go do środka, pożegnałam się z tatą i wyszłam. Choć mieliśmy jeszcze 50 minut czasu do ósmej to chciałam z nim porozmawiać o tym co się wczoraj stało a dokładnie o tym liście. Szliśmy dłuższą drogą a ja opowiadałam mu o tym wszystkim, był zaskoczony tak jak ja.

  •  Co chcesz z tym zrobić?
  •  Na razie nie chce o tym mówić mamie.  Jak przyjdę dziś ze szkoły to pójdę na strych i tam poszukam zdjęć czy coś. 
  •  Pamiętaj że zawsze będę cię wspierał. Jak chcesz mogę ci pomóc. 
  • Nie chcę obciążać cię swoimi problemami. Poradzę sobie sama. 
  • Oj przecież wiesz. Zawsze jestem twój, pamiętaj o tym. I wiem że w tym trudnym czasie potrzebujesz wsparcia. 


Jak zawsze, Tomek wie czego ja chcę i zawsze mogę na niego liczyć. Najlepszy chłopak na świecie. Nawet nie zauważyliśmy że doszliśmy do szkoły. Ja dziś miałam siedem lekcji a ja mój boy sześć, więc pewnie się nie spotkamy. Nie musiałam iść do szatni bo kurtki już nie ubierałam a butów nie przebierał, od razu poszłam pod sale religijną. Jak zawsze jaja na religii, wszyscy się wygłupiali. Następny był angielski i polski; lekcje - luzik. Nienawidzę Historii która mnie dziś czekała od razu po języku polskim. Niemiecki - jedne z moich ulubionych przedmiotów, choć od kiedy pani nam się zmieniła to już nie jest taki. Lekcji mijały szybko, zawsze mijałam się z ukochanym :( . Zostały mi jeszcze dwie lekcji, matematyka i kartkówka oraz biologia i pytanie. Ha ja byłam zwolniona, ponieważ jest to moja pierwsza biologia od przyjścia do szkoły. Gdy nie chodziłam jeszcze do szkoły, dziewczyny poinformowały mnie, że pani zrobiła zapisy do opieki nad zwierzętami bo dziewczyny, które opiekowały się dotychczas są już w trzeciej klasie i odchodzą ze szkoły. My mieliśmy opiekować się przez ten tydzień. Ja nie byłam tylko w poniedziałek, ale dziewczyny usprawiedliwiły mnie tym że jestem jeszcze w szpitalu i że od wtorku będę już normalnie. Ale fajnie jest się opiekować, kocham zwierzęta i mam w domu psa, chomika, koszatniczki, kanarka, papugę gadającą i do tego królika o imieniu  Stefcio ^^ . Nadszedł koniec lekcji, dziś miałam wracać do domu z WerCcią, jedna gdy wychodziłam ze szkoły, czekała na mnie moja sympatia. Szliśmy wszyscy razem, do tego dołączył się jeszcze Kamil i Bartek z Magdą. Tak trochę polubiłam tą jego lady w sumie nic do niej nie miałam oprócz tego, że się chwaliła, ale zmieniła się od tego mojego wypadku. Przy ul. Biskupińskiej zaczęliśmy rozchodzić się każdy w swoją stronę, ponieważ tylko ja, Tomek i Werka mieszkaliśmy koło siebie. Kamil i Bartek mieszkali od razu za szpitalem, a Magda dwie ulice dalej. Pierwsze domu był od naszej przyjaciółki, potem był mój.

  •  Ej, to przyjdziesz dziś do mnie? 
  •  No, jasne ale to tak za jakąś godzinę bo muszę coś zjeść i się przebrać. 
  •  No, ok będę czekała. Pójdziesz ze mną na strych?
  •  No przecież wiesz, że tak. 
  •  Ok ja lecę pa. Kocham cię. 

Ja weszłam do domu. Mama już czekała na mnie, zjadłam obiad (zupa grochowa). Idąc na górę, przechodziłam koło kluczy i to właśnie wtedy zabrałam je po kryjomu. Tam przebrałam się w inne ciuchy, spakowałam na piątek i miałam zrobić zadanie domowe, lecz w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół, otworzyłam i razem poszliśmy do mojego pokoju. Adorator musiał chwilkę poczekać, bo chciałam najpierw zrobić zadanie. Po odrobieniu lekcji musiałyśmy się jakoś dostać na strych jednak tak żeby nikt nie widział. Postanowiliśmy że Tomasz zagada moją mamę a ja w tym momencie wejdę tam; on miał potem do mnie przyjść. Udało się! Znajdowało się tam pełno pajęczyn, kurzu no i wgl, jakaś masakra! Ale ja się tego nie boję. Zajrzałam do szafy, był tam album ze starymi zdjęciami i jakieś płyty. Wzięłam to, odłożyłam na bok i szukaliśmy dalej. Mazurkiewicz znalazł stary pamiętnik mamy i notatnik w którym znajdowały się adresy i numery telefonów. Wykorzystałam to wszystko. Teraz musimy się jakoś wydostać, a że ja mam głupie pomysły to wymyśliłam żeby przejść przez okno. Z jednego pomieszczenia do drugiego było jakieś 2 i pół metra. Wisiała tam lina więc po niej przedostaliśmy się do mojego pokoju.  Oczywiście cali z kurzu, otrzepaliśmy się i musieliśmy jakoś wytrzeć ze pamiątki i dowody. Poprosiłam mamę żeby dała mi jakąś ścierkę, zmoczyłam ją i wytarłam wszystko. Zdjęcie były mało widoczne, ponieważ farba już bladła a wgl. wszystko było czarno - białe. Na pewno byłam tam ja, mama, tata i jakieś inne dziecko, ale w dalszym ciągu nie miałam pewności. Musiałam jakoś odtworzyć nagranie z płyt. Starannie je wyczyściłam i włożyłam do laptopa. To co tam zobaczyła, po prostu nie do opisania. TO BYŁ DOWÓD!!! Łzy ciekły mi po oczach a ja nie mogła w to uwierzyć. Jak moja mama mogła to zataić. Przecież, przecież - nie mogę w to uwierzyć. Dobrze że był przy mnie on, wtuliłam się do niego i zaczęłam wyć. Na tym nagraniu byłam ja i Grzegorz, byłam ubrana na hip-hop i rapowałam. Miałam czapkę z daszkiem (dżokejkę) na głowie, za dużą bluzkę i spodnie. Stałam na łóżku i tańczyłam, a on ze mną. Było tam jeszcze kilka podobnych nagrań, gdzie był sam on jak się wkurzał jak malował i rzucał kartkami bo mu nie wychodziło. Widać że dusze artystyczną miałam po nim. Byliśmy także na dworze razem. Chciałabym to przeżyć jeszcze raz. Przypomniało mi się że jest przecież jeszcze pamiętnik. Odkurzyłam go i zaczęłam czytać, jedna nie było tam nic co by mi w tym pomogło. Dzień się powoli kończył a nam został jeszcze notatnik. Zdecydowaliśmy że to przeanalizujemy jutro. Do Mazurkiewicz dzwoniła mama i musiał iść. Pożegnałam się z nim, podziękowałam za dziś, sama ne dałabym rady. Nie mówiłam jeszcze mamie  o tym bo po co?. Kolację wzięłam do pokoju, po zjedzeniu odniosłam talerz i weszłam na skypa. Stęskniłam się za Kinią i zadzwoniłam do nie bo dawno się nie kontaktowałyśmy. Powiedziałam jej o tym wszystkim. Nie zdziwiła mnie jej reakcja, ponieważ była taka sama jak nasza. Dzisiejszy dziś dał mi popalić; byłam strasznie zmęczona. Spać poszłam dopiero około 23:20

Oto proszę kolejną część opowiadania. <3333 Kiedy dodam kolejną nie mam pojęcia. Postaram się w weekend ale dużo nauki i wgl. Ale na 100% będzie w przyszłym tygodniu. 






czwartek, 2 maja 2013

Paulina cz. 31


Dzień rozpoczął się jak zawsze. Mama w pracy, tata śpi a ja muszę odprowadzić Mateusza do przedszkola. Telefon zadzwonił o 6:00, więc wstałam ubrałam się , rozczesałam włosy, umyłam twarz, ręce, zęby. Zajęło mi to około 15 minut a potem zeszłam na dół zrobić śniadanie mi i mojemu młodszemu bratu. Oczywiście wcześniej musiałam iść do piekarni po pieczywo. Kupiłam 6 bułek i 2 drożdżówki; zapłaciłam 4,54 wyszłam ze sklepu i kierowałam się w stronę domu. Po dotarciu do mieszkania obudziłam Matika, i zrobiłam nam jedzenie do szkoły i nie tylko. Zeszło mi to do godziny 7:00, potem ubraliśmy się i wyszliśmy do przedszkola. Na szczęście było ono nie daleko naszego domu. Musiałam się śpieszyć bo 7:15 jechał mój autobus. Po dotarciu na przystanek okazało się że jestem przed czasem i zostały mi jeszcze 3 minuty do przyjazdu busu. Usiadłam na ławce i czekałam, nie musiałam czekać długo bo po chwili jechała 5. W szkole byłam o 7:30; dziś czekało mnie osiem lekcji. Na pierwszej miałam matematykę i minęła mi szybko, na drugiej czekał mnie język angielski - był luz. Na trzeciej przerwie spotkałam się z Tomkiem.  Potem był Polski i sprawdzian, ja nie pisałam bo byłam tylko na powtórzeniu. Na ostatniej miała być muzyka, ale pani dyrektor przyszła i oznajmiła nam że pani się pochorowała i mamy w świetlicy. Ja i kilka tańczących dziewczyn spytałyśmy pani czy możemy iść poćwiczyć; pani się zgodziła. Tam mieliśmy dwie godziny lekcyjne i przygotowywanie do konkursu. Następnie poszliśmy pod 2 (naszą salę) i tam mieliśmy plastyczne. Jedna z koleżanek (Konstancja Pociąg - bo tak się nazywała) miała bardzo utalentowaną mamę i to właśnie z nią mieliśmy warsztaty plastyczne. Dzień w szkole nawet minął szybko. Mój chłopak też miał 8 lekcji. Cztery normalne a potem dwie godziny warsztatów fotograficznych i dwie matematycznych. Czekałam na niego po szkole. Byliśmy w parku, rozmawialiśmy chodziliśmy wtuleni w siebie, w pewnym momencie usiedliśmy na ławce a ja wykorzystałam moment i usiadłam na jego kolanach. On zaczął mnie namiętnie całować a ja nie czekała dłużna i wbiłam się także w jego usta. Czas razem minął niestety szybko i musieliśmy się zbierać do domu. Jak zawsze Tomek mnie odprowadził pod same drzwi, tam się pożegnaliśmy tuląc ale ja nie chciałam go puścić. ( haha xD) Weszłam do domu. Mama już była, przywitała całując mnie w czułko. Poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w luźne ciuszki, umyłam ręce i zeszłam do mamy.
- Co tak ładnie pachnie? - zapytałam czując ten zapach.
- Zgadnij. 
- No nie wiem, ale znam ten zapach. 
Mama podała mi talerz a na nim moje ulubione dania.
- Aaa Spagetti . Jak dawno nie było. Mmmmm
-Specjalnie dla ciebie. 
- Dziękuje ci. Jesteś kochana. 
Podeszłam do mamy i przytuliłam ją. Po skończonym obiedzie mama wręczyła mi list. Poszłam do siebie na górę i spakowałam się na jutro, zrobiłam zadanie domowe i weszłam na laptopa. Posiedziałam trochę na fb, popisałam z przyjaciółmi i chłopakiem. Postanowiłam otworzyć list. Był on od Grzegorza, bo tak miała na imię ten chłopak. W liście pisało że jest moim bratem, właśnie wyszedł z więzienia i chcę się ze mną spotkać. Oto fragmenty listu:
Cześć
Nazywam się Grzegorz, mam 28 lat. Piszę do ciebie ten list z nadzieją. Kilka lat temu trafiłem do więzienia za kradzież i pobicie. Odsiedziałem swój wyrok i miesiąc temu wyszedłem na wolność. Nie wiem czy mama ci mówiła coś o tym, że masz brata. Mam nadziej, że już o tym wiedziałaś wcześniej i nie dowiedziałaś się dopiero tego ode mnie.[...] Chciałbym się z tobą spotkać. [...] Jestem utalentowany plastycznie. 
Kocham cię . Twój brat Grzesiu. <3
To co przeczytałam w tym liście było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież mama nigdy mi o tym nie mówiła że mam starszego jeszcze jednego brata. Postanowiłam nie mówić o tym mamie i znaleźć jakieś rodzinne pamiątki, zdjęcia cokolwiek co pomogło by mi to udowodnić. W liście był także podany adres na który mam wysłać odpowiedź i numer telefon. Oczywiście list szczególnie ukryłam a numer telefonu spisałam. Mama około godziny 19:00 zawołała mnie na kolację (była jajecznica z cebulką i kawałkami kiełbasy). Potem poszłam wziąć prysznic, ubrałam się w pidżamie i włączyłam TV. Musiałam obowiązkowo o 20:40 patrzeć na mój ulubiony serial pt: " Na dobre i na złe" . Po skończonym programie położyłam się do łóżka i długo myślałam co takiego się dziś wydarzyło i co kiedyś że mama postanowiła mi o tym nie mówić. Przecież gdyby nie było powodu by bym mi o wszystkim powiedziała. Z myślami wiłam się jakieś 2 godziny a potem usnęłam. 

Proszę o komentarze. Wydaje mi się że nie ma sensu tego ciągnąć dalej. Bo po co jak i tak tego nie czyta. Głosy maleją a ja nic z tym nie zrobię. Następna część powinna pojawić się jeszcze w tym tygodniu. A jeżeli nie uda mi się to dodam ją dopiero w następny weekend. Chciałabym podziękować za inwencję twórczą mojemu bratu. <3 Kocham Cię :*

sobota, 27 kwietnia 2013

Paulina cz.30


Dziś nastał dzień, na który czekałam od dawna. Już prawie od ponad miesiąca nie byłam w szkole. Materiał wydawał się łatwy a wcale taki nie był. Poprzedniego dnia nastawiłam sobie budzik na telefonie. Wiec z rana on mnie obudził i zadzwonił o 7:20. Moje lekcje zaczynały się od dwóch pierwszych godzin w-f. Miałam na 8:45 a do szkoły czasami jeździłam busem ale zazwyczaj szłam pieszo. Tym razem też tak zrobiłam, musiałam się trochę przewietrzyć i pomyśleć nad sobą. Rano ubrałam się , wzięłam poranną toaletę. Zeszłam na dół do kuchni, na stole leżała kartka, na której pisało " Kochanie musiałam iść do pracy, zrób sobie śniadanie. Mateusza już nie ma bo poszedł już do szkoły. Ja mam dziś na dwie dniówki. Jak przyjdziesz ze szkoły to ugotuj sobie coś jak chcesz a jak nie to w szafce masz pieniądze idź sobie coś kup. Na stole leży także 5 zł, które musisz wziąć do szkoły na gimnazjadę. 
Twoja mama. "
Już miałam dość po zobaczeniu tego listu. Oczywiście wszystko od nowa. Mama nie zwraca na mnie uwagi, ojca jak zawsze nie ma w domu. Zrobiłam sobie śniadanie, spakowałam strój na upragniony. Miałam jeszcze trochę czasu więc na szybko weszłam na fb i skypa. Miałam kilkanaście powiadomień i wiadomości. Takie tam, między innymi od Rafała. Ale nie chciałam ich odczytywać od razu usunęłam. Zegar wskazywał już 8:00 więc wyszła z  domu, zamknęłam mieszkanie i ruszyłam w stronę szkoły. Gdy już wchodziłam na teren MG3 (Miejskiego Gimnazjum nr 3) usłyszał że ktoś woła moje imię i biegnie . Była to Karolina ze szpitala.
- Co ty tu robisz?
- Biegne za tobą, bo zobaczyłam cię jak idziesz do sql. 
- Aha, to mam nadzieje że idziesz ze mną do szkoły?
- Nie no co ty. Oszalałaś?
- A miałam taką nadziej. To choć przynajmnije mnie odprowadzić. Hmm?
- No ok. To mgę zrobić. Pogadamy. Ale wejdziesz ze mną do budy. Mam jeszcze 20 min wolnego. 
- No jak chcesz to chodźmy. 
Szliśmy tak, gdy już dochodziliśmy do drzwi Karo zapytałam mnie
- To prawda że byłaśw szpitalu ? 
- No tak ale co takie tam. 
- No jasne. Mów, bo cie nie puszcze na lekcje. 
Za nami szła akurat pani ze świetlicy. Moja ulubiona, ale ma swoje humorki i mnie to denerwuje. No ale kto ich dziś nie ma.  Gdy chciałam zamknąć drzwi zobaczyłam ją za sobą.
+ O dzień dobry. 
*Dzień dobry Paulinko, 
Na wejściu od razu dziewczyny mnie przytuliły i dału buziaki. Powiedziałam że pogadamy potem.
- O nie ja cie zabije. 
- Za co? - spytała zdziwiona.
- Za mną szła pani a ty gadałaś o szpitalu. Nie chciałam żeby kto kolwiek wiedział.
- Ale i tak mi powiesz. 
- A mam inne wyjście ? 
- No, wiesz raczej nie. (Uśmiech)
Przebrałam buty, usiadłyśmy na podłodze i zaczęłam jej wszystko opowiadać ze szczegółami. Ona patrzyła na mnie jak wryta. Ja poszłam się szybko przebrać do szatni na w-f a ona na mnie czekała w szatani. Gadałyśmy do końca pierwszej lekcji i jeszcze przez przerwę. Ona opowiadała mi co u dziewczyn i postanowiłyśmy się razem kiedyś spotkać. Nadeszła moja ulubiona lekcja. Spytałam pani czy Karolina może trochę popatrzeć a pani Monika (wychowawczyni) się zgodziła. Graliśmy w siatkówkę, gdy pani zobaczyła moją rękę spytała co mi się stało i czy mogę normalnie ćwiczyć. Ja przekonałam ją że tak i że nic takiego mi się nie stało. W połowie drugiej godziny Karo poszła, pożegnałam się z nią i wróciłam do gry. Następna lekcja to był J. Polski, luzik i tak mnie nie było. Przed 6 lekcją czyli przed Histą poszłam do Pani Bożeny ( pani ze świetlicy, była ona także panią od tańców. Przez miesiąc było dużo konkursów jak zawsze a ja muszę to nadrobić.)
+ Pani Bożeno, dużo muszę nadrobić?
* Na tańcach?
+ Tak. 
* Nie, ty i tak się szybko uczysz kroków. Mieliśmy 3 nowe układu. Dziewczyny ci potem pokażą. A ty możesz tańczyć? 
+ Tak, A dziś jest kółko? 
* Tak. 15:20 się zaczyn i dwie godziny lekcyjne, bo potem pani Monika robi SKS z siatkówki. 
+ Dziś jest SKS? - zapytałam z nie dowierzaniem. 
* Tak, nie wiedziałaś o tym ?
+ Nie dziewczyny mi nic nie przekazały, a ja dopiero dziś wróciłam do szkoły. 
-*Tak wiem, po tanecznych jak byś mogła zostać co?
+ Tak, oczywiście. 
Jasne. Ja pierwszy dzień w szkole i już lekcje do 18:20 Masakra. I tak minęła mi przerwa i reszta lekcji. Gadałam z dziewczynami, śmiałyśmy, wygłupialiśmy i już cała szkoła wiedziała że wróciłam. Ostatnią mieliśmy mate.Mega były jaja jak zawsze. Jak to ja musiałam być już przy tablicy; śmiech, polewka. ( Haha). Kroki z układy tanecznego okazały się banalne i szybko je zapamiętałam. Teraz szykujemy się do następnego konkursu, muszę w domu ćwiczyć i już z dziewczynami się umówiłam na próby po lekcjach. Po tańcach:
* Paulina, mogę cię prosić do siebie.
 + Tak zaraz przyjdę. 
Poszłam do szatni. Napiłam się, (o tym co mi się stało wiedziała tylko Natka i Werka; one też chodzą na taneczne) i powiedziałam dziewczyną żeby trzymały za mnie kciuki. Zapukałam do kantorka pani i weszłam.
 * Usiądź - zaczęła pani.
* Słyszałam dziś twoją rozmowę z koleżanką. Co się stało, że byłaś w szpitalu?
+ Nie, nic takiego. Po prostu miałam ... zapalenie płuc. 
* Aha, a co ci się stało w rękę?
+ Nic, ... tylko skaleczyłam się. Nic poważnego. Mogę normalnie z tym ćwiczy i tańczyć. 
* Na pewno? Nie boli cię to? 
+ Tak na 100% . Nie boli mnie. 
* To już wszystko. Aaa przekaż dziewczyną że konkurs jest za dwa tygodnie 8 Maja i jutro też próba. Na 5 i 6 lekcji. A potem macie warsztaty plastyczne. 
+ Ok, Dziękuje przekaże dziewczyną. 
Na SKS bolała mnie ta ręka ale musiałam grać, po prostu ją obciążyłam. Pod koniec gry, z bandaża zaczęła przeciekać mi krew. Starałam się to powstrzymać ale nie udawało mi się to. Nie chciałam rezygnować z gry tylko z takiej błahostki. Po dzwonu szliśmy się przebierać i wtedy ręka zaczęła mocniej krwawić. Niestety nie miałam chusteczek, na szczęście Werka zawsze ma. Poszłam do łazienki nie ściągając bandażu przemyłam to i zawinęłam chusteczką. Magda też była na tanecznych i ma bardzo spostrzegawcze oko. Zobaczyła że leci mi z tego krew i poszła do pani. No i oczywiście awantura. Jak ja mogłam z tym ćwiczyć, mam to pokazać i wgl. Poszłam z panią do gabinetu i tam zdjęłam bandaż. Miałam szwy, ale pod wpływem wysiłku niektóre z nich popękały. Pani przemyła mi to wodą utlenioną, założyła gazik i nowy bandaż. Była przy ty także pani z tańców. No prostu jakaś masakra. W drodze powrotnej  zaczęłam czuć się gorzej, ale doszłam do domu, na chwilę położyłam się i po chwili czułam się znacznie lepiej. Zadzwoniłam do mojej lekarki że mogłabym podejść na urazówkę i czy ona ma dyżur. Przyjaciółka mamy miała dyżur i zgodziła się na przyjście. Do szpitala nie miałam daleko, może jakieś 5-10 min. Po dojściu na SOR nie musiałam się nawet rejestrować, bo wszyscy mnie tam już znali.  Pani Ewa zabrała mnie do zabiegówki i założyła nowe szwy. Potem przepisała mi zwolnienie z ćwiczeń fizycznych, ale ja i tak zrobiłam po swojemu i wyrzuciłam zwolnienie do kosza. W domu zjadłam kolację, dawno nie gadałam z Kinią. Zadzwoniłam do niej, rozmawiałyśmy chyba z jakieś dobre 2 godziny. Potem położyłam się i usnęłam.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto moje opowiadanie. Proszę. Nie wiem kiedy dodam kolejne, w poniedziałek mam test z polskiego i idę poprawiać kartkówkę z biologii. Więc wiecie o co chodzi. Proszę o wyrozumiałość. <33 Kocham was :*** 






środa, 24 kwietnia 2013

Paulina cz. 29


Z Pawłem wymieniłem nie numerami. Justyna już po kilku dniach wyszła, niestety Paulina wyszła dopiero po 3 tygodniach ze względy na chorobę. Dziewczyny się polubiły. Ona nie pójdzie jutro do szkoły. Ta to ma fajnie, ale ja też  może nie pójdę co mi tam. Mama Pauliny przywiozła jej obiad. Gdyby nie ja to ona by go nie zjadła. Cały dzień minął na gadaniu o byle czym. Wszyscy się fajnie bawili. Dzień skończył się szybko. Werka na noc pojechała do domu a ja chciałem zostać, lecz lekarz mnie przekonał żebym poszedł. Wróciłem do domu padnięty i od razu się położyłem. Zegar rano zadzwonił o 6:00. Byłem zmęczony i poprosiłem rodziców żeby nie iść do szkoły. Po długich błaganiach zgodzili się. Moja ukochana czuła się z dania na dzień lepiej, i ja zrozumiałem że jest dla mnie jedyną dziewczyną. Po obiedzie na SOR przyszła Wera, Kamil, Bartek i Natalia. W szkole nikt nie wiedział co mi jest. I niech tak pozostanie. Tak mijały godziny, dni tygodnie aż nadszedł dzień wyjścia. Na reszcie, rano obudziłam się o 6:00 wstałam, ubrałam się, umyłam byłam taka podekscytowana. Zjadłam śniadanie i czekałam na pana doktora.
- A Panienka gdzie się wybiera? - zażartował.
- No jak to panie doktorze do domu. 
- Oj, zastanowię się czy cię wypuścimy. 
- Ale wy tu macie dużo innych pacjentów , jednego w tę stronę, jednego w drugą co to za różnica? haha 
- No, wiesz do nas do jednak coś. Choć pokaż tę rękę. 
Po zbadaniu ręki wszystko było ok:
- Wszystko ładnie się goi, więc dziś dostaniesz wypis i idziesz do domu.
- Super, cieszę się. 
- A co u nas Ci się nie podobało?
- Nie tylko chcę już do szkoły, nie byłam tam miesiąc. 
-Aaa No to najwyższa pora. Ale na w-f będziesz mieć zwolnienie. 
- Nie ma mowy. Ja mam ważne zawody. Przez miesiąc nie ćwiczyłam cały czas szpitale. Moje kondycja jest gorsza. Musze to nadrobić. 
- Ale sama się do takiego stanu do prowadziłaś. 
- Wiem, ale proszę, jak by się coś działo to przyjdę. Błagam
- No dobrze ale nie obciążaj jej ok?
- Tak, oczywiście. 
Zaczęłam skakać jak jakaś głupia. Rzuciłam się na pana doktora i zaczęłam dziękować. Byłam wdzięczna za uratowanie życia bo zrozumiałam że mam dla kogo Żyć. Po wyjściu pojechaliśmy do domu.  Tam miałam pogadankę z mamą i wgl. Ale co mi tam. W domu zjadłam porządny obiad i kolację. Potem wzięłam kąpiel i poszłam spać.


Przepraszam że takie krótkie ale nie mam weny i wgl. Jest już późno, więc idę się położyć.  Tu macie zdjęcie i piosenkę.







wtorek, 23 kwietnia 2013

Oto Ja!!!

Może tak kilka słów o sobie. Lubie czytać książki, zazwyczaj przygodowe, czasami kryminalne. Raczej nie mam ulubionej książki ale jedną wspominam super. Jest to Książka Jadwigi Korczakowskiej pt: "Spotkanie nad morzem". Przeczytałam też prawie całą serie książek "Nie dla mamy nie dla taty lecz dla każdej małolaty".Interesuje się medycyna. Patrze na seriale takie jak: "Lekarze" , "Na dobre i na złe" , "Szpital" itp, itd. A mówiąc o Na dobre i na złe (ndinz) to jestem wielką fanką tego serialu i kibicuje Hanie i Piotrowi ( HaPi ♥) W ogóle lubię seriale medyczne, ale nie wszystkie ( np, nie lubię "Dr. Hausa") Słucham muzyki jakiej jak rap czy hip-hop choć zazwyczaj tego co wpadnie mi w ucho albo co koleżanki polecą, jeżeli spodoba mi się ta muzy to ściągam na tel i jej słucham.
Oto kilka utworów:











Wiem trochę ich wymieniłam, jak to ja. Lubię także "Zmierzch". Kocham zwierzęta i nie wiem czy w przyszłości nie iść na weterynarie. Gdy miałam 3 latka zamarzyłam o medycynie i zawsze mówiłam że zostanę pediatrą, niestety moje plany legły w gruzach. Wiem na pewno że pójdę na coś związanego z medycyną. Nie wiem czy pójdę na zoologię czy normalnie. Moim Największym marzeniem jest zobaczyć bohaterów seriali wymienionych u góry, co może się spełni w tym roku. Ma ochotę skoczyć z bungee, i wziąć udział w rajdach. Lubię extremalne rzeczy.


A to moje zdjęcia:



To ja jakieś 2 lata temu.:P

To moja psinka <3 Zuzka

To też ja jakieś 2-3 lata temu :D 

Paulina cz. 28


... Po pół godziny wyszedł lekarz i powiedział że reanimacja się udała. Ale niestety jej stan może się pogorszyć w każdej chwili. Dobrze że jej mamy tu nie było, tylko jeszcze bardziej by się denerwowała. Lekarz poszedł do dyżurki, a my zastanawialiśmy się co dalej z nią będzie. Po jakiś pięciu minutach na korytarz wbiegł chłopak a za nim jakaś pani. Pytali gdzie jest lekarz, więc odpowiedziałem że poszedł do pokoju lekarskiego. Młodzieniec podbiegł pod drzwi OIOM(u) i zawołał do tej pani że tu jest Justyna. Skojarzyłem fakty i pomyślałem że to pewnie mama tej dziewczyny co ją tu przywieźli. A ten chłopak to pewnie jej brat albo ukochany. Pani Edyta bo tak miała na imię jak się później dowiedziałem poszła do dr. Wajmana, a on stał przy jej drzwiach.
- Sorki, która jest godzina? - spytał zdenerwowany chłopak.
- Jest siódma. 
- Ok, dzięki. Paweł mam na imię.
- Spoko. Tomek jestem a to Weronika. 
- Twoja dziewczyna?
- Nie, moje dziewczyna leży tam i walczy o życie, a to  nasza przyjaciółka. 
- Aha, Miło was poznać.
- Nam też - odpowiedziała Weronika.
- A tobie kto tam leży. - spytałem
- No niestety moja była dziewczyna. 
- Aha a co się stało? 
- Próbowała popełnić samobójstwo. 
- No to widać że laski mają coś nie tak w głowach. 
- Skąd taka myśl. 
- Bo moja dziewczyna też próbowała to samo zrobić. 
- aha, nomm. Zgadzam się z twoim stwierdzeniem.
- Ej, chłopaki przestańcie. 
( Śmiech)
- A czemu była?
- Bo ona ze mną zerwała, ale potem chciała wrócić tyle że ja jej nie umiałem wybaczyć zdrady. 
- Ona cię zdradziła? 
- No to był powód jej zerwania. Wróciła do chłopaka z podstawówki. Jednak okazało się że to było nieporozumienie. 
- Aha. 
Weronika się mało odzywała. Czasami się wtrąciła, a ja razem z Pawłem gadaliśmy o różnych rzeczach. Byłem dosyć zmęczony jak i Weronika. Po jakimś czasie wróciła mama Justyny. Jej stan nie był bardzo poważny, za kilka dni powinna wyjść ze szpitala. Mama Justyny pojechała do domu trochę odpocząć, przespać się, zabrać dla niej potrzebne rzeczy. My postanowiliśmy iść na dół do bufetu i zamówić sobie kawę na obudzenie i coś do jedzenia bo wszyscy byli bardzo głodni. Posiedzieliśmy na dole, pogadaliśmy i nic nie było do roboty. Paweł poszedł odwiedzić Juste a ma nie mogliśmy na razie wejść do Pauli bo była ona w śpiączce farmakologicznej. Postanowiliśmy pozwiedzać trochę szpital i na ogół się przejść. Było trochę zabawnie. Namówiłem Werke by pojechała do domu i odpoczęła bo nie wygląd najlepiej. Nie było łatwo ją do tego przekonać ale po negocjacjach zgodziła się. Ja dalej siedziałem w szpitalu, po 10:00 przyjechała mama naszej kochanej przyjaciółki, przywiozła jej ubrania, owoce, warzywa i w ogóle. Rozmawiała ona z doktorem Gawryło, bo było to jej lekarz prowadzący. Za niedługo mieli ją wybudzać ze śpiączki. Nie chciałem obudzić przyjaciółki ale taka była część planu, więc musiałem dotrzymać obietnicy. Ona była tu około 10:45, a za jakieś 5 min. przyszedł lekarz i poinformował nas że właśnie ją wybudzają. Czekaliśmy na tę chwilę przez długi czas, wreszcie mogliśmy do niej wejść i każdy był zadowolony. Dr. Gawryło powiedział że jest ona słaba i że jeszcze nie jest w dobrym stanie ale jak przez najbliższe pięć godzin się nie pogorszy to najgorsze mamy za sobą. Weszliśmy do niej w trójkę, ale zauważyła to pielęgniarka i musieliśmy wchodzić osobno. Ustąpiłem jej mamie pierwszeństwa, pobyła tam chwile a potem wszedłem do niej. Chwyciłem ją za rękę i przepraszałem
-" Kocham Cię słoneczko najmocniej jak można i nie przestanę nigdy! Pamiętaj o tym! Dla ciebie żyję i chce żyć!."  Ona też mnie przepraszała, potem pocałowałem ją i weszła nasza kumpela.  Wszystko było w porządku, ja musiałem jechać do domu bo taka była część naszej umowy. Nie chciałem zostawiać je same ale musiałem. W domu trochę się przespałem, wziąłem poranną toaletę,  Ubrałem się, zjadłem śniadanie i pojechałem do samobójczyni. Przez ten czas nic się na szczęście nie działo. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Do póki na SOR nie przyjechał Rafałek. Jak ja nie lubiłem tego durnia, udusiłbym go gołymi rękami, niestety musiałem opanować i powstrzymać emocję, ponieważ było to miejsce publiczne. Werr poszła jej to powiedzieć bo ja nie dałem rady. Ona chciała go widzieć, więc ja nie mogłem nic z tym zrobić. Po kilku minutach wyszedł od niej, pogratulował mi i poszedł w stronę wyjścia. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Zapytałem o to Paulę a ona powiedziała, że z nim to nie miało tak być i wgl. Dalej jesteśmy razem, i ja jestem z tego zadowolony i ona też.


SOR - Szpitalny Oddział Ratunkowy. 

Tu jest wyjaśnienie co to znaczy SOR bo niektórzy mogą nie wiedzieć. Proszę o komentarze i branie udziału w ankiecie. Chciałam podziękować wszystkim za czytanie mojego blog(u) Jestem wam na prawdę wdzięczna i przepraszam ze błędy orograficzne i wgl .