wtorek, 23 kwietnia 2013

Paulina cz. 28


... Po pół godziny wyszedł lekarz i powiedział że reanimacja się udała. Ale niestety jej stan może się pogorszyć w każdej chwili. Dobrze że jej mamy tu nie było, tylko jeszcze bardziej by się denerwowała. Lekarz poszedł do dyżurki, a my zastanawialiśmy się co dalej z nią będzie. Po jakiś pięciu minutach na korytarz wbiegł chłopak a za nim jakaś pani. Pytali gdzie jest lekarz, więc odpowiedziałem że poszedł do pokoju lekarskiego. Młodzieniec podbiegł pod drzwi OIOM(u) i zawołał do tej pani że tu jest Justyna. Skojarzyłem fakty i pomyślałem że to pewnie mama tej dziewczyny co ją tu przywieźli. A ten chłopak to pewnie jej brat albo ukochany. Pani Edyta bo tak miała na imię jak się później dowiedziałem poszła do dr. Wajmana, a on stał przy jej drzwiach.
- Sorki, która jest godzina? - spytał zdenerwowany chłopak.
- Jest siódma. 
- Ok, dzięki. Paweł mam na imię.
- Spoko. Tomek jestem a to Weronika. 
- Twoja dziewczyna?
- Nie, moje dziewczyna leży tam i walczy o życie, a to  nasza przyjaciółka. 
- Aha, Miło was poznać.
- Nam też - odpowiedziała Weronika.
- A tobie kto tam leży. - spytałem
- No niestety moja była dziewczyna. 
- Aha a co się stało? 
- Próbowała popełnić samobójstwo. 
- No to widać że laski mają coś nie tak w głowach. 
- Skąd taka myśl. 
- Bo moja dziewczyna też próbowała to samo zrobić. 
- aha, nomm. Zgadzam się z twoim stwierdzeniem.
- Ej, chłopaki przestańcie. 
( Śmiech)
- A czemu była?
- Bo ona ze mną zerwała, ale potem chciała wrócić tyle że ja jej nie umiałem wybaczyć zdrady. 
- Ona cię zdradziła? 
- No to był powód jej zerwania. Wróciła do chłopaka z podstawówki. Jednak okazało się że to było nieporozumienie. 
- Aha. 
Weronika się mało odzywała. Czasami się wtrąciła, a ja razem z Pawłem gadaliśmy o różnych rzeczach. Byłem dosyć zmęczony jak i Weronika. Po jakimś czasie wróciła mama Justyny. Jej stan nie był bardzo poważny, za kilka dni powinna wyjść ze szpitala. Mama Justyny pojechała do domu trochę odpocząć, przespać się, zabrać dla niej potrzebne rzeczy. My postanowiliśmy iść na dół do bufetu i zamówić sobie kawę na obudzenie i coś do jedzenia bo wszyscy byli bardzo głodni. Posiedzieliśmy na dole, pogadaliśmy i nic nie było do roboty. Paweł poszedł odwiedzić Juste a ma nie mogliśmy na razie wejść do Pauli bo była ona w śpiączce farmakologicznej. Postanowiliśmy pozwiedzać trochę szpital i na ogół się przejść. Było trochę zabawnie. Namówiłem Werke by pojechała do domu i odpoczęła bo nie wygląd najlepiej. Nie było łatwo ją do tego przekonać ale po negocjacjach zgodziła się. Ja dalej siedziałem w szpitalu, po 10:00 przyjechała mama naszej kochanej przyjaciółki, przywiozła jej ubrania, owoce, warzywa i w ogóle. Rozmawiała ona z doktorem Gawryło, bo było to jej lekarz prowadzący. Za niedługo mieli ją wybudzać ze śpiączki. Nie chciałem obudzić przyjaciółki ale taka była część planu, więc musiałem dotrzymać obietnicy. Ona była tu około 10:45, a za jakieś 5 min. przyszedł lekarz i poinformował nas że właśnie ją wybudzają. Czekaliśmy na tę chwilę przez długi czas, wreszcie mogliśmy do niej wejść i każdy był zadowolony. Dr. Gawryło powiedział że jest ona słaba i że jeszcze nie jest w dobrym stanie ale jak przez najbliższe pięć godzin się nie pogorszy to najgorsze mamy za sobą. Weszliśmy do niej w trójkę, ale zauważyła to pielęgniarka i musieliśmy wchodzić osobno. Ustąpiłem jej mamie pierwszeństwa, pobyła tam chwile a potem wszedłem do niej. Chwyciłem ją za rękę i przepraszałem
-" Kocham Cię słoneczko najmocniej jak można i nie przestanę nigdy! Pamiętaj o tym! Dla ciebie żyję i chce żyć!."  Ona też mnie przepraszała, potem pocałowałem ją i weszła nasza kumpela.  Wszystko było w porządku, ja musiałem jechać do domu bo taka była część naszej umowy. Nie chciałem zostawiać je same ale musiałem. W domu trochę się przespałem, wziąłem poranną toaletę,  Ubrałem się, zjadłem śniadanie i pojechałem do samobójczyni. Przez ten czas nic się na szczęście nie działo. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Do póki na SOR nie przyjechał Rafałek. Jak ja nie lubiłem tego durnia, udusiłbym go gołymi rękami, niestety musiałem opanować i powstrzymać emocję, ponieważ było to miejsce publiczne. Werr poszła jej to powiedzieć bo ja nie dałem rady. Ona chciała go widzieć, więc ja nie mogłem nic z tym zrobić. Po kilku minutach wyszedł od niej, pogratulował mi i poszedł w stronę wyjścia. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Zapytałem o to Paulę a ona powiedziała, że z nim to nie miało tak być i wgl. Dalej jesteśmy razem, i ja jestem z tego zadowolony i ona też.


SOR - Szpitalny Oddział Ratunkowy. 

Tu jest wyjaśnienie co to znaczy SOR bo niektórzy mogą nie wiedzieć. Proszę o komentarze i branie udziału w ankiecie. Chciałam podziękować wszystkim za czytanie mojego blog(u) Jestem wam na prawdę wdzięczna i przepraszam ze błędy orograficzne i wgl .





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz