niedziela, 21 kwietnia 2013

Paulina cz. 27


Cały czas siedziałem przed blokiem operacyjnym i czekałem ze zniecierpliwieniem.  Dziesięć minut po północy przyjechała jej mama. Widać było że bardzo bała się o córkę.
- Gdzie jest Paulina? - zapytała
- Na bloku operacyjnym, straciła dużo krwi. 
- Boże, ale co ona chciała zrobić?
- Nic, nie wiem. Miesiąc temu pokłóciłem się z nią i teraz mam wyrzuty sumienia. 
Nagle z bloku wybiegła pielęgniarka, gdzieś pobiegła nawet nie zdążyłem się o nic spytać. Gdy wracała zdążyłem spytać co z nią? , - nic nie mogę powiedzieć - odpowiedziała i wbiegła ba sale. Byłem załamany jak ona mogłam i to zrobić? Nie rozumiem jej, choć po części to też moja wina. Mogłem jej to wybaczyć, a nie zgrywać bohatera. Jestem idiotom powiedziałem waląc głową w ścianę. Nie mogłem wytrzymać, najchętniej wbiegłbym tam i sprawdził co z nią. Operacja trwała już ponad 4 godziny, jej mama już płakała; miała przeczucie że coś jest nie tak. Próbowałem ją pocieszać ale to na nic, sam miałem mętlik w głowie. Czekaliśmy tam jeszcze półtorej godziny i dopiero przed godziną piątą wyszedł lekarz i przekazał nam informację. Zaprosił nas do gabinetu:
- Panie doktorze co z moją córką? 
- Operacja nie należała do łatwych. Jak sama może pani przypuszczać. Córka straciła bardzo dużo krwi, doznała wstrząsu krwotocznego, bardzo groźnego przy białaczce...
- Ale wszystko z nią w porządku? - przerwała pani Marta. 
- Nie mogę tego teraz powiedzieć, cały czas będzie mieć przetaczaną krew i najbliższa dobra będzie decydująca. To silna dziewczyna, niestety jej organizm ( krew) nie przepływa tak jak powinna. Powinna teraz pani jechać do domu i przywieść jej ubrania i potrzebne rzeczy, Paulina tu zostanie i to na długo, córka wybudzi się dopiero za dwie godziny. 
- Dobrze, przywiozę jej wszystkie potrzebne rzeczy.
- A ty młodzieńcze jesteś jej bratem? - zwrócił się do mnie lekarz. 
- Nie, jestem jej chłopakiem. 
- Aha, dobrze z tobą jeszcze później porozmawiam. 
- Tomasz jedziesz ze mną? Zapytała pani Marta. 
- Nie ja chce zostać z Paulą, najlepiej by było gdyby pani pojechał i wróciła po południu z obiadem. Tak chyba będzie najlepiej. 
- Może masz racje? , dobrze zrobię tak, niech emocje trochę opadną. 
Jej mama pojechała a ja siedziałam przed salą na których drzwiach widniał napis OIOM. To mnie przerażało. Na szczęście na dole był bufet, byłem trochę nieprzytomny więc poszedłem tam i zamówiłem sobie kawę. Ona pomogła mi mi stanąć na nogi. Znów poszedłem pod jej sale, dostałem SMS od Werki, że ona już tu jedzie. Patrzyłem na nią, miałam łzy w oczach. Po chwili zawołał mnie jej lekarz prowadzący.
- Chciałem z tobą porozmawiać o tym co się stało. Jesteś jej chłopakiem, więc może wiesz co się stało. - zaczął
- Tak wiem, ale muszę o tym mówić? 
- No niestety musisz, muszę wiedzieć, i tak jak ona poczuje się już lepiej to czeka ją rozmowa z psychiatrą. 
- Oj, to nie wchodzi w grę, ona prędzej stąd ucieknie niż z tą osobą porozmawia. 
- Co tam się w ogóle stało? 
- Pokłóciłem się z nią i od miesiąca ze sobą nie rozmawialiśmy,  wczoraj były moje 16 urodziny. Przez ten cały czas zachowywałem się jak pajac. Ona ... ona ... ona zostawiła mi list pożegnalny. Wiem że to przeze mnie.  Po przeczytaniu początku listu, pobiegłem szybko do Pauli i znalazłem ją w łazience leżała w wannie, próbowałem jakoś zatamować krwotok ale to nie jest łatwe przy osobie chorej na białaczkę. 
- Tak wiem, ale dałeś rade. Nie obwiniaj się za to, ale jak się obudzi powinieneś być przy niej. 
- Czy mogę teraz do niej wejść, proszę - to dla mnie bardzo ważne. 
- Dobrze, ale tylko na 5 min. 
Zanim wszedłem do sali musiałem ubrać fartuch. Była przypięta do respiratora i miała pełno rurek. Chwyciłem ją za rękę i przepraszałem. Siedziałem u niej dziesięć minut i wierzyłem że uda ją się uratować. Nagle na ekranie monitora pojawiła się prosta kreska a jej dźwięk oznaczał że jej serce przestało bić. Zawołałem lekarza, pielęgniarka wyprosił mnie z sali. Przecież ona nie może umrzeć, jeżeli ona stąd odejdzie to ja razem z nią. W tym momencie podbiegła do mnie Weronika.
- Co z nią spytała? 
- Ma zatrzymanie akcji serca.
- Ale jako to? 
- Normalnie, byłem u niej przez chwilę, przepraszałem ją i potem na monitorze pojawiła się prosta kreska. Nic nie wiem lekarze nic mi nie chcę powiedzieć .
- A wgl, jak to się stało, skąd wiedziałeś, że ona to zrobi?
- W prezencie dostałem od niej list pożegnalny. 
- Co? OOOOOO
- No... od razu do niej przyleciałem i wezwałem karetkę. ONA MUSI PRZEŻYĆ!!! ROZUMIESZ?!
- Rozumiem i uspokój się !!!!
Akcja ratująca jej życie trwała jeszcze jakiś czas. W tym czasie pogotowie przywiozło młodą dziewczynę. Nie wiem co jej się stało bo ratownicy nie chcieli mi nic powiedzieć. Po pół godziny wyszedł lekarz. Przekazał nam informację związane ze zdrowiem Pauliny. Potem poszedł do innych pacjentów a myśmy usiedli na krześle i zastanawiali się co z tą informacją mamy zrobić. Dowiedzieliśmy się że ...

Jeżeli chcecie wiedzieć co było dalej czytajcie. Proszę o komentarze i głosy. Hahah Dziękuje za tan zwariowany dzień Natka <333 Tego bloga już by dziś nie było, gdyby nie jedna osoba. :D  No i oczywiście moja koleżanka Andzia i bratowa Kasia. ;***

Paulinka dowiesz się później kto to <333







3 komentarze:

  1. Ekstra to opowiadanie.Jestem bardzo ciekawa co się dalej stanie. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. dowiedzieliśmy się, że.... ?? że,.. ? ;D dodaj kolejną część i to szybko !
    N. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. HahaH lubbie was trzymać w nie pewności

    OdpowiedzUsuń