sobota, 27 kwietnia 2013

Paulina cz.30


Dziś nastał dzień, na który czekałam od dawna. Już prawie od ponad miesiąca nie byłam w szkole. Materiał wydawał się łatwy a wcale taki nie był. Poprzedniego dnia nastawiłam sobie budzik na telefonie. Wiec z rana on mnie obudził i zadzwonił o 7:20. Moje lekcje zaczynały się od dwóch pierwszych godzin w-f. Miałam na 8:45 a do szkoły czasami jeździłam busem ale zazwyczaj szłam pieszo. Tym razem też tak zrobiłam, musiałam się trochę przewietrzyć i pomyśleć nad sobą. Rano ubrałam się , wzięłam poranną toaletę. Zeszłam na dół do kuchni, na stole leżała kartka, na której pisało " Kochanie musiałam iść do pracy, zrób sobie śniadanie. Mateusza już nie ma bo poszedł już do szkoły. Ja mam dziś na dwie dniówki. Jak przyjdziesz ze szkoły to ugotuj sobie coś jak chcesz a jak nie to w szafce masz pieniądze idź sobie coś kup. Na stole leży także 5 zł, które musisz wziąć do szkoły na gimnazjadę. 
Twoja mama. "
Już miałam dość po zobaczeniu tego listu. Oczywiście wszystko od nowa. Mama nie zwraca na mnie uwagi, ojca jak zawsze nie ma w domu. Zrobiłam sobie śniadanie, spakowałam strój na upragniony. Miałam jeszcze trochę czasu więc na szybko weszłam na fb i skypa. Miałam kilkanaście powiadomień i wiadomości. Takie tam, między innymi od Rafała. Ale nie chciałam ich odczytywać od razu usunęłam. Zegar wskazywał już 8:00 więc wyszła z  domu, zamknęłam mieszkanie i ruszyłam w stronę szkoły. Gdy już wchodziłam na teren MG3 (Miejskiego Gimnazjum nr 3) usłyszał że ktoś woła moje imię i biegnie . Była to Karolina ze szpitala.
- Co ty tu robisz?
- Biegne za tobą, bo zobaczyłam cię jak idziesz do sql. 
- Aha, to mam nadzieje że idziesz ze mną do szkoły?
- Nie no co ty. Oszalałaś?
- A miałam taką nadziej. To choć przynajmnije mnie odprowadzić. Hmm?
- No ok. To mgę zrobić. Pogadamy. Ale wejdziesz ze mną do budy. Mam jeszcze 20 min wolnego. 
- No jak chcesz to chodźmy. 
Szliśmy tak, gdy już dochodziliśmy do drzwi Karo zapytałam mnie
- To prawda że byłaśw szpitalu ? 
- No tak ale co takie tam. 
- No jasne. Mów, bo cie nie puszcze na lekcje. 
Za nami szła akurat pani ze świetlicy. Moja ulubiona, ale ma swoje humorki i mnie to denerwuje. No ale kto ich dziś nie ma.  Gdy chciałam zamknąć drzwi zobaczyłam ją za sobą.
+ O dzień dobry. 
*Dzień dobry Paulinko, 
Na wejściu od razu dziewczyny mnie przytuliły i dału buziaki. Powiedziałam że pogadamy potem.
- O nie ja cie zabije. 
- Za co? - spytała zdziwiona.
- Za mną szła pani a ty gadałaś o szpitalu. Nie chciałam żeby kto kolwiek wiedział.
- Ale i tak mi powiesz. 
- A mam inne wyjście ? 
- No, wiesz raczej nie. (Uśmiech)
Przebrałam buty, usiadłyśmy na podłodze i zaczęłam jej wszystko opowiadać ze szczegółami. Ona patrzyła na mnie jak wryta. Ja poszłam się szybko przebrać do szatni na w-f a ona na mnie czekała w szatani. Gadałyśmy do końca pierwszej lekcji i jeszcze przez przerwę. Ona opowiadała mi co u dziewczyn i postanowiłyśmy się razem kiedyś spotkać. Nadeszła moja ulubiona lekcja. Spytałam pani czy Karolina może trochę popatrzeć a pani Monika (wychowawczyni) się zgodziła. Graliśmy w siatkówkę, gdy pani zobaczyła moją rękę spytała co mi się stało i czy mogę normalnie ćwiczyć. Ja przekonałam ją że tak i że nic takiego mi się nie stało. W połowie drugiej godziny Karo poszła, pożegnałam się z nią i wróciłam do gry. Następna lekcja to był J. Polski, luzik i tak mnie nie było. Przed 6 lekcją czyli przed Histą poszłam do Pani Bożeny ( pani ze świetlicy, była ona także panią od tańców. Przez miesiąc było dużo konkursów jak zawsze a ja muszę to nadrobić.)
+ Pani Bożeno, dużo muszę nadrobić?
* Na tańcach?
+ Tak. 
* Nie, ty i tak się szybko uczysz kroków. Mieliśmy 3 nowe układu. Dziewczyny ci potem pokażą. A ty możesz tańczyć? 
+ Tak, A dziś jest kółko? 
* Tak. 15:20 się zaczyn i dwie godziny lekcyjne, bo potem pani Monika robi SKS z siatkówki. 
+ Dziś jest SKS? - zapytałam z nie dowierzaniem. 
* Tak, nie wiedziałaś o tym ?
+ Nie dziewczyny mi nic nie przekazały, a ja dopiero dziś wróciłam do szkoły. 
-*Tak wiem, po tanecznych jak byś mogła zostać co?
+ Tak, oczywiście. 
Jasne. Ja pierwszy dzień w szkole i już lekcje do 18:20 Masakra. I tak minęła mi przerwa i reszta lekcji. Gadałam z dziewczynami, śmiałyśmy, wygłupialiśmy i już cała szkoła wiedziała że wróciłam. Ostatnią mieliśmy mate.Mega były jaja jak zawsze. Jak to ja musiałam być już przy tablicy; śmiech, polewka. ( Haha). Kroki z układy tanecznego okazały się banalne i szybko je zapamiętałam. Teraz szykujemy się do następnego konkursu, muszę w domu ćwiczyć i już z dziewczynami się umówiłam na próby po lekcjach. Po tańcach:
* Paulina, mogę cię prosić do siebie.
 + Tak zaraz przyjdę. 
Poszłam do szatni. Napiłam się, (o tym co mi się stało wiedziała tylko Natka i Werka; one też chodzą na taneczne) i powiedziałam dziewczyną żeby trzymały za mnie kciuki. Zapukałam do kantorka pani i weszłam.
 * Usiądź - zaczęła pani.
* Słyszałam dziś twoją rozmowę z koleżanką. Co się stało, że byłaś w szpitalu?
+ Nie, nic takiego. Po prostu miałam ... zapalenie płuc. 
* Aha, a co ci się stało w rękę?
+ Nic, ... tylko skaleczyłam się. Nic poważnego. Mogę normalnie z tym ćwiczy i tańczyć. 
* Na pewno? Nie boli cię to? 
+ Tak na 100% . Nie boli mnie. 
* To już wszystko. Aaa przekaż dziewczyną że konkurs jest za dwa tygodnie 8 Maja i jutro też próba. Na 5 i 6 lekcji. A potem macie warsztaty plastyczne. 
+ Ok, Dziękuje przekaże dziewczyną. 
Na SKS bolała mnie ta ręka ale musiałam grać, po prostu ją obciążyłam. Pod koniec gry, z bandaża zaczęła przeciekać mi krew. Starałam się to powstrzymać ale nie udawało mi się to. Nie chciałam rezygnować z gry tylko z takiej błahostki. Po dzwonu szliśmy się przebierać i wtedy ręka zaczęła mocniej krwawić. Niestety nie miałam chusteczek, na szczęście Werka zawsze ma. Poszłam do łazienki nie ściągając bandażu przemyłam to i zawinęłam chusteczką. Magda też była na tanecznych i ma bardzo spostrzegawcze oko. Zobaczyła że leci mi z tego krew i poszła do pani. No i oczywiście awantura. Jak ja mogłam z tym ćwiczyć, mam to pokazać i wgl. Poszłam z panią do gabinetu i tam zdjęłam bandaż. Miałam szwy, ale pod wpływem wysiłku niektóre z nich popękały. Pani przemyła mi to wodą utlenioną, założyła gazik i nowy bandaż. Była przy ty także pani z tańców. No prostu jakaś masakra. W drodze powrotnej  zaczęłam czuć się gorzej, ale doszłam do domu, na chwilę położyłam się i po chwili czułam się znacznie lepiej. Zadzwoniłam do mojej lekarki że mogłabym podejść na urazówkę i czy ona ma dyżur. Przyjaciółka mamy miała dyżur i zgodziła się na przyjście. Do szpitala nie miałam daleko, może jakieś 5-10 min. Po dojściu na SOR nie musiałam się nawet rejestrować, bo wszyscy mnie tam już znali.  Pani Ewa zabrała mnie do zabiegówki i założyła nowe szwy. Potem przepisała mi zwolnienie z ćwiczeń fizycznych, ale ja i tak zrobiłam po swojemu i wyrzuciłam zwolnienie do kosza. W domu zjadłam kolację, dawno nie gadałam z Kinią. Zadzwoniłam do niej, rozmawiałyśmy chyba z jakieś dobre 2 godziny. Potem położyłam się i usnęłam.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto moje opowiadanie. Proszę. Nie wiem kiedy dodam kolejne, w poniedziałek mam test z polskiego i idę poprawiać kartkówkę z biologii. Więc wiecie o co chodzi. Proszę o wyrozumiałość. <33 Kocham was :*** 






1 komentarz:

  1. Fajny rozdział... cZekam na kolejny i to szybko ! :) pozdrawiam ...

    OdpowiedzUsuń