poniedziałek, 24 czerwca 2013

Paulina cz. 38

Dzień taki jak co dzień. Poszłam do garderoby i wybrałam odzież którą dziś ubiorę, potem poszłam uczesać rudą czuprynę, i zeszłam na śniadanie. Czekało one na mnie, lecz nikogo nie było w domu. Byłam sama, zadzwoniłam po przyjaciółkę, ona po chwili zjawiła się u mnie. Zjadłyśmy razem śniadanie, założyłam buty i wyszłyśmy z domu. Mieliśmy jeszcze jakieś pół godziny do szkoły więc szliśmy powoli, nigdzie nam się nie śpieszyło. Weszłyśmy do Biedronki po bułki bo nie chciało mi się w domu robić drugiego śniadanie a po drugie miałam smaka na suchą bułkę. Na przystanku spotkałyśmy Andzie - koleżankę ze szpitala. Ona odprowadziła nas pod bramę a sama poszła w drugą stronę. Na szkolnym korytarzu byłyśmy o 7:55. Matematyka nawet szybko minęła, pan tłumaczył nowy temat i zapowiedział na czwartek kartkówkę. O 8:47 byliśmy pod szesnastką ( salą z angielskiego); czekał nas teraz sprawdzian - w końcu uczyłam się więc, powinnam umieć i to napisać. No ale uczyć a nauczyć to dwie różne rzeczy xD. Sprawdzian okazał się banalny. Następnie zajęcia minęły szybko. Warsztatów planowo nie mieliśmy więc każdy szedł do domu, niestety mnie czekała jeszcze dodatkowa lekcja. Siedziałam pod piątką i czekałam na panią z chemii. Po skończonym wykładzie wracając do domu w krzakach coś się poruszyło; trochę mnie to zaniepokoiło, więc tam zajrzałam. Ujrzałam małego pieska. Głowę i nóżki miał jasno brązową a tułów czarny. Był naprawdę słodziutki, nie mam pojęcia do kogo on należał. Zrobiło mi się go żal i postanowiłam zabrać go do domu. Nalałam mu do miski wody i nasypałam jedzenia. Wyglądał na bardzo spragnionego i wygłodniałego ponieważ wypił całą wodę a jadł tak aż mu się uszy trzęsły. Zrobiłam i zjadłam obiad spakowałam książki i zeszyty na jutro, odrobiłam zadanie domowe z historii polskiego, chemii i jeszcze z kilku innych przedmiotów. Około 17:30 wróciła moja mama z pracy; od razu zbiegłam na dół. Pokazałam mamie Pimpusia (jak się później okazało była to dziewczynka) bo tak go nazwałam i opowiedziałam jej od A - Z. Mama powiedziała że muszę wywiesić ogłoszenie bo prawdopodobnie on komuś uciekł, ale do czasu gdy ktoś się po niego nie zgłosi zostanie on z nami. Niestety wiedziałam, że mama ma rację i muszę tak zrobić. Najbardziej bałam się tego, że ktoś po niego przyjdzie a ja już go pokochałam. Od razu dałam się do robienia ogłoszenia, ze trwało mi nad tym około godzinkę. Od razu je wydrukowałam i pokazałam mamie artykuł. Od 19:30 zaczęłam je rozwieszać na mieście - ze trwało mi to do 20:15. Po drodze wstąpiłam do Natki, Werci i do Konstancji. Mama Natka jest bardzo miła, zaparzyła nam herbaty i wgl. Do Weroniki wstąpiłam tylko na 5 min powiedziałam jej w skrócie co i jak i pożegnałam się z nią, ale obiecałam, że postaram się wpaść jutro lub coś. Owszem do szpitala nie miałam po drodze ale dawno tam nie byłam. Przywitałam się z dziewczynami na sali i pogadaliśmy trochę. Do sali akurat wszedł dr. Piotr z dr. Erykiem i jak zawsze wszyscy mnie ciepło przywitali.
- Co tu robisz? 
- Przyszłam odwiedzić stare mury .
- Aaa, a jak tam ręka.?
- A dobrze nie narzekam. Niestety nie mogę ćwiczyć na w-f :(
- No musisz jeszcze trochę wytrzymać. 
- Wiem nie mam innego wyjścia. 
- No to w przyszły poniedziałek widzimy się na kontroli?
- Oczywiście, że tak doktorze. ( Ciepły uśmiech)
Trochę jeszcze poplotkowałyśmy a ja poszłam do domu. Tam przebrałam się, zjadłam talarki i zrobiłam sobie kakao. Było pyszne mmmm. No i tak mi się usnęło. 

Czytasz - komentuj. 
Komentarzy nie ma więc ja nie pisze dalej. Proste i logiczne. Jeżeli będzie 5 kom to napisze.