piątek, 31 maja 2013

Paulina cz. 37

Szkoła zaczynała mi się na 8:45 i w dodatku od dwóch pierwszych w-f -,- . Wstałam tak jak zwykle, wzięłam poranną toaletę, sprawdziłam czy mam wszystko do szkoły i poszłam do kuchni. Rodzicielki nie było więc luz. Śniadania nie jadłam, miałam już wychodzić lecz wróciłam się jeszcze do pokoju po MP4 Jak to ja musiałam je najpierw znaleźć, lecz to nie okazało się takie trudne, znaleźć moje słuchawki to było coś. Miałam je w niebieskiej torbie. Wyjęłam je, podłączyłam do urządzenia i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi. Szłam przez park, wtedy zaczęłam myśleć nad sobą i nad tym co było, co jest i co będzie. W dodatku zaczęło lać. Przynajmniej w tym deszczy nie było widać moich łez. Przed szkołą otarłam oczy i weszłam do środka. Nie miałam potrzeby iść do szatni, więc od razu usiadłam pod salą gimnastyczną. Włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam głośno piosenkę i zatonęłam w muzie. Po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu, był to mój boy. Spojrzałam na niego, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Podałam mu rękę i poprosiłam go aby pomógł mi wstać. Miałam jeszcze dużo czasu a, że obok szkoły znajdował się plac zabaw to tam poszliśmy usiąść, było tak pięknie, cudownie, namiętnie. Czas leciał szybko, i za niedługo musieliśmy wracać do budy -.- . Dziś była cała klasa w szkole, znaczy dziewczyny były wszystkie. Jakoś nie byłam zachwycona pierwszymi godzinami w-f, bo nie mogłam ćwiczyć. Podczas czytania obecności dałam wychowawczyni zwolnienie. Była tym lekko zaskoczona, ponieważ był to pierwszy raz; zawsze ćwiczyć, nawet gdy mnie coś bolało, nawet gdy mi się nie chciało (arzdko było takich dni.) Po przeczytaniu zwolnienia, popatrzyła na mnie porozumiewawczym wzrokiem, wpisała to do dziennika i sprawdzała dalej obecność. Ja za tym czas usiadłam na ławce razem z Nikolą - koleżanką z klasy a pani dała dziewczyną rozgrzewkę. Na naszej drugiej a szkolnej trzeciej lekcji miałby odbyć się zdjęcia z pucharem; niestety pani przełożyła to bo była  zajęta. Na drugiej lekcji w-f miałyśmy iść na salkę korekcyjną ponieważ pani miała w planie drążek niestety nie mieliśmy już sami w-f, bo przyszły (głupie) dziewczyny i pani powiedziała że drążek zrobi nam w piątek a teraz gramy z dziewczynami w koszykówkę. Z jednej strony były tego zalety że nie ćwiczyłam, ale gdybym ćwiczyła dokopałybyśmy im, na całe szczęście poradziły sobie one beze mnie. Dziś na polskim przerabialiśmy lekturę " Mały Książkę" - moim zdaniem było to takie sobie. Na następnej w planie czekała nas chemia, ale wtedy odbyły się zdjęcia z wygraną. I tak oto minęła cała lekcja, historii nie było i mieliśmy zastępstwo z panią Wilczek. No i kiedyś to musiało nadejść       pomyślałam. Nauczycielka zabrała nas (tańczące) na próbę. Nawet nie przebierałam się w strój, wyciągnęłam zwolnienie z książki i poszłam z ekipą do szatni. Po wyjściu z szatni:
- A ty czemu nie przebrana. 
- Proszę - dałam jej zwolnienie.
- Co to jest?
- Zwolnienie. Nie mogę tańczyć. 
- A to niby czemu? 
- Wszystko jest wyjaśnione na zwolnieniu. 
- W tym momencie?! Przecież zostały trzy tygodnie do gimnazjady i występu. 
- Wiem, ale ja na to nie mam wpływu, w jakimś sensie. 
- Przecież wy nie macie nawet połowy układu. 
- Dziewczyny muszę zrobić to tak że będą występowały beze mnie. Przykro mi, ale ja nie mam innego wyjścia. 
- Dobra, idź do świetlicy. 
Było widać, że ma zły humor a ja jej go dowaliłam xDD. No przynajmniej ona mi też go zjebała. Ona tego kurde nie rozumie że ja chce, ale nie mogę to już nie moja wina. Jeżeli nikt jej go dziś nie poprawi do następnej godziny lekcyjnej to mam przejebane. Czekała nas matma, niestety nie z naszym panem bo on dziś jechał gdzieś ze swoją klasą i pani dyrektor przyznała go właśnie pani Wilczek . Mogła sobie pozazdrościć dzisiejszego dnia - po prostu mega. Zadzwonił dzwonek a moje obawy się sprawdziły. Czekała mnie męka, jak się okazało nie tylko mnie. Dziewczyny tak zdenerwowały panią, że tak postanowiła odwołać czwartkowy konkurs. Na przerwie wszyscy narzekali, jaka to ona jest, no i nie powiem mieli rację - można powiedzieć, że idzie się z nią dogadać lecz jak ktoś jej zaszedł w skórę, to lepiej nie wchodzić jej w drogę. Na początku było spoko, pani tłumaczyła i wgl, no ale kiedyś musiało się to skończyć, zaczęliśmy robić zadania.
- No to do pierwszego zadania przyjdzie ... Natalia
- Ja?
- A czy jest tu jakaś inna Natalia? 
Uff jak  dobrze że nie ja, pomyślałam. Natka rozwiązała to bez najmniejszego problemu.
- Dobrze to do zadania 2 przyjdzie Sara. 
- Może mi pani wstawić od razu kape. 
- Jak chcesz to ok. Który numer?
- 21. 
- Dobrze to zamiast Sary przejdzie Andżelika. 
- Która?
- Tamta Andzia.
Dla niej takie zadanie to pestka, zrobiła je w 5 min.
- Ok, ostatnie zadanie z książki, to do zadania 6 przyjdzie Weronika.
Ja na nią, ona na mnie. Ale poradziła sobie, potem pani zaczęła przeglądać swoją inną książkę a myśmy po ciuchu gadały.
- No to dobrze za gadania przyjdzie do tablicy Paulina. 
No a myślałam, że mnie to dziś ominie, jednak mi się to nie udało. A pani że się na mnie dziś uwzięła to dała mi zadania z głowy. Pierwsze - takie sobie, drugie - no już trudne ale sobie jakoś poradziłam. - No to jak sobie tak świetnie radzisz do jeszcze jedno zadanie. Treść była taka: Oblicz pole i objętość ostrosłupa prawidłowego czworokątnego mając daną wysokość ostrosłupa H=1,5 oraz kąt między wysokością a wysokością ściany bocznej.( Kąt 30 stopni) . Męczyłam się z tym zadaniem przez jakieś 15 min i nic ciekawego nie wymyśliłam. - Umiesz? Opowiedziałam jej że nie, no i dostałam kape. Co za .... Zadzwoniła dzwonek z ja z sali wszyłam wkurwiona, proste i logiczne, ona chciała mi dokopać. Wszystkie pozostałe lekcje zleciały w spokoju. Po szkole przebrałam się i razem z całą paką wybraliśmy się na miasto. Pogoda taka sobie, więc postanowiliśmy iść do siebie i napić się po piwie. Po tym musiała jakoś "wytrzeźwieć" żeby mama nie czuła alkoholu. Gdy wróciłam do domu, powiedziałam wszystkim cześć i wymknęłam się nie zauważona na górę. Tam spakowałam torbę na jutro do sql, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Po nie długim czasie mama zaczęła wołać mnie na kolacje, ale wiedziałam że tak się zdemaskuje, postanowiłam udawać że śpię. Mati przyszedł do mnie do pokoju, na szczęście zobaczył że śpię i tak powiedział mamie. Zdążyłam w tym czasie wejść na fb na komie, posłuchać muzy na MP4 i wiele innych rzeczy, Zmęczona dniem padłam na twarz i usnęłam.



Przepraszam że taka krótka i że tak dawno nie dodawała ale zbliża się koniec roku szkolnego i poprawianie. 

środa, 15 maja 2013

Paulina cz.36


Tak jak wczoraj wspomniałam musiałam wstać o 7:00. Byłam strasznie zmęczona i ręka mnie jeszcze trochę bolała, ale wzięłam leki przeciwbólowe i przestała boleć. Poszłam się ubrać umyć i uczesać. Zeszłam na dół na śniadanie, byłam sama w domu i nikt mnie nie pilnował, więc nie jadłam śniadania. Weszłam na laptopa, przeczytałam nowe wpisy na blogach, popatrzyłam na nowy odcinek serialu " Szpital". Chciałam się upewnić czy wszystko mam na zawody - dobrze że otwarłam torbę bo nie miałam dezodorantu. Poszłam do łazienki, wzięłam to co miałam i spakowałam do torby. Napisałam SMS do Dziewczyn żeby na mnie nie czekały bo ja idę wcześniej, bo nie mam w domu co robić i będę czekała na sali gimnastycznej. Wyszłam z domu a w szkole byłam już po 20 min. Przywitałam się z panią Moniką i zapytałam czy mogę sama poćwiczyć na sali. Moja wychowawczyni zgodziła się, więc poszłam na zaplecze po piłkę do siatkówki i zaczęłam serwować lewą ręką. Trochę marnie mi to wychodziło, ale musiałam poćwiczyć bo jak dalej będę odbijała prawą to ta ręka nigdy mi się nie zagoi. Po jakiś 20 minutach byłam  trochę zmęczona, więc postanowiłam odpocząć, poszłam do szatni się napić i wróciłam dalej na salę. Była już tam pani i robiła coś u siebie w dzienniku. Porozmawiałam trochę z wychowawczynią i dalej grałam. Nie minęło nawet 5 min i przyszły dziewczyny. Rozpoczęłyśmy trening, który trwał jakieś 45 minut, następnie każda z nas ubrała się i i poszliśmy na halę. Było dużo innych drużyn. Zajęliśmy pierwsze miejsce, każdy z nas się cieszył. Po zawodach, które skończyły się nawet szybko wróciliśmy do szkoły pochwalić się, a później razem z dziewczynami do szpitala do Konstancji i Agnieszki. Koleżanka naszej koleżanki zaczęła nam opowiadać historię o swojej koleżance, która zakochała się w swoim nauczycielu z Geografii. Na całe szczęście po kilku tygodniach poznała chłopaka i w ten sposób nie miała żadnych problemów w szkole. Miałam nadzieje że wczorajsza ucieczka ujdzie mi płazem, jednak tak się nie stało. Konstancja poprosiła mnie żeby poszła do bufetu po coś do picia, więc poszłam i właśnie tak zauważyła mnie dr Hana. Musiałam jej wszytko wytłumaczyć, jednak okazało się że idzie się z nią dogadać, i nawet okazała się być, miła, sympatyczna no i ładna. ( Heh) Jak byłam w szkole pytałam pani Moniki czy szykują się jakieś zawody, ona odpowiedziała mi że przez jakieś 2 miesiące nie. Zapytałam dr Hany czy jest dziś mój prowadzący lekarz albo dr Eryk. Dowiedziałam się że doktor Gawryło jest na urlopie, ale pan Eryk jest. Poprosiłam Weronikę żeby go ze mną poszukała. Znalazłam go na sali, no i wtedy mi się porządnie oberwało. Zarosił mnie do siebie do gabinetu.
- Paulina, coś ty wczoraj zrobiła!? Gdzie byłaś? 
- No musiałam wyjść. Mówiłam. Miałam zawody z siatki. Ja musiałam; jestem jedną z najlepszych zawodniczek. Beze mnie one by sobie nie poradziły. No i zajęliśmy 1 Miejsce. 
- Ale to nie powód żeby uciekać. Równie dobrze mogłoby Ci się tam coś stać?
- Ale mi nic nie jest.
- Na razie ci nic nie jest. Na ten okres możesz pożegnać się z w-f . 
- Wiem, Pytałam dziś pani czy będą jakieś zawody i przez jakieś dwa miesiące będziemy mieli wolne. Dlatego przyszłam z tą ręką. ( Uśmiech)
- A gdyby były jakieś zawody to byś pewnie nie przyszła. 
- No, nie. 
- Dobra, poczekaj na mnie ja przyniosę twoją kartę i przejdziemy do zabiegowego. Zobaczymy czy coś się stało.
- Ok. 
Po chwili:
- Ok, już możemy iść. Zapraszam. 
W zabiegowym:
- Usiądź sobie. Pokaż to. 
Doktor Eryk, odwinął bandaż.
- A ty tą ręką serwujesz? 
- Tak. 
- No właśnie widać. Ty szwy masz od? 
- Nie pamiętam dokładnie chyba od ponad 4 tygodni. 
- A ile razy miałaś zmieniane szwy? 
- Oj, jakieś około 5 razy. 
- Paulina, takie zmienianie szwów, jest złe. 
- No ale siatkówka jest ważniejsza. 
- Ale, ważniejsza niż zdrowie?
- To jest całe moje życie. Nie wyobrażam sobie tego inaczej. 
- Szew puścił tylko jeden więc ci go zmienię i będzie ok. 
- Dziękuje. A w ile będę musiała czekać żeby mi się to zrosło?
- No wiesz co, jakieś 3-4 tygodnie. W tym czasie będziesz miała zwolnienie z w-f
- Aha, no bo ja chodzę jeszcze na taneczne, i będę mogła tańczyć?
- A miałaś taką sytuację że poprzez tańce puściły szwy?
- Heh, nie wiem. Przez taneczne chyba nie. 
- Chyba?
- No bo od razu jak przyszłam do szkoły to miałam taneczne i SKS ale dopiero na SKS zaczęło mnie to boleć. 
- Czyli na tanecznych ci to pękło. Z tańcem pożegnaj się też na 3-4 tygodnie. 
- Nie no. 
- Jeżeli będziesz tańczyć to szwy i tak ci puszczą. 
- No dobra. Raczej nie mam innego wyjścia. 
- No. Gdybyś słuchała zaleceń lekarzy to już byś normalnie tańczyła i ćwiczyła, bo po operacji szwy są ściągane po 2 tygodniach jednak ty miałaś już kilka razy zakładane dlatego ci się to dłużej goi. 
- Masakra. 
- Jednak myślę że jesteś ślina to powinniśmy ci to ściągnąć po 2-3 tygodniach. 
- No, mam taką nadzieję. 
- Już. Za dwa tygodnie do kontroli, jednak gdyby się coś działo to przyjdź. Jeszcze ci wypisze zwolnienia i będziesz gotowa.
- A mam takie pytanie. Będę mogła ćwiczyć na w-f tylko jej po prostu nie obciążać, a jak by mnie zaczęło boleć to powiem pani. 
- Nie, bo ból przychodzi po pęknięciu, a nie przed. I tak byś nic nie mogła robić. Paula daj sobie spokój. 
- Dobra dziękuje. 
Dr Eryk wypisał mi zwolnienie a myśmy poszli do domu. Jutro czekały mnie zdjęcia, z pucharem. W szpitalu zeszło mi do 16:15, w domu byłam po piętnastu minutach. Straszne mi się nudziło; napisałam do Tomasza czy idziemy się przejść iż, gdyż, ponieważ mi się nudzi. ( Hehehehehe xDDDD ) Razem chodziliśmy po parku i po mieście. Jedliśmy lody, chipsy, śmialiśmy się, rozmawialiśmy. Tym razem ja odprowadziłam Tomka pod dom, a wróciłam sama. Pochwaliłam się mamie że zajęliśmy pierwsze miejsce, lecz dalej mam do niej żal. Dziś odważyłam się zadzwonił do Grzegorza, przez dłuższą chwilę gadaliśmy, w sumie to o wszystkim i o niczym. Spakowałam się na jutro do budy, zadania nie robiłam, zwolnienia spakowałam na w-f. Więc w sumie to we wtorki mogę chodzić na 10:40, ale to już zależy od pani. Obiadu nie jadłam, kolacji także, nie miałam jakoś apetytu. Poszłam się kąpać i położyłam się spać. Napisałam do Tomka.
SMS do Tomka:
Dobranoc Skarbie ;** Kocham Cię <3
Od Tomka:
Dobranoc Księżniczko ^^. Ja ciebie mocniej Kocham :***



Proszę, oto kolejna część. Nie mam pojęcia kiedy się pojawi następna. Niestety mamy już maj i nadchodzi powoli koniec roku szkolnego. Trzeba poprawiać różne przedmioty. Na całe szczęście nie mam zagrożeń, lecz niestety zdarzają się dwój. Już 21.05 zebranie. Mogę pożegnać się z laptopem xD . Mam nadzieje że już pod koniec mają mama pozwoli mi korzystać z laptopa. Jeżeli nie to na pewno od wakacji. Nie wiem jak często będę dodawała posty przez te 2 miesiące, bo na pewno jadę do Zakopane, do Warszawy, Krakowa i Torunia <3 Mam nadzieję że spełnię swoje marzenia i zobaczę to o czym marzę. 

poniedziałek, 13 maja 2013

Paulina cz. 35


Dzień jak co dzień. Nic takiego się nie stało. Rano wstałam o 7:00, poszłam do garderoby, wybrałam dla siebie ciuchy . Umyłam się, uczesałam włosy i postanowiłam zejść na dół. Na całe szczęście " naszej" mamy nie było. Na śniadanie zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Zaczęłam się uczyć na biologie, geografię i inne przedmioty. Przed dziewiątą zaczęłam szykować się do Kościoła jak co tydzień. Na 9:00 była msza, więc tak szłam z Weroniką. Po mszy świętej poszłam do domu. Gdy weszłam do pokoju panował tam totalny błagam i musiałam to jakoś ogranąć. Do 11 niestety mi to zeszło. Potem dzwonił do mnie nieznany numer, ale ja miałam przyciszony telefon i nie słyszałam tego. Dopiero po 15 minutach spojrzałam na telefon bo chciałam napisać ESKA do mojego chłopaka. Zadzwoniłam pod ten numer, jak się okazało dzwonił do mnie moja wychowawczyni. Powiedziała mi że dziś jest próba bo jutro mamy zawody. O Bosz, powiedziałam pani Monice że przekaże informacje innym z drużyny. Od razu zadzwoniłam do Ady, Andzi, Werki, Natalii, Hani, i jeszcze kilku osób. Przebrałam się na szybko, spakowałam rzeczy do torby i powoli wychodziłam z domu bo o 11:45 była próba. W szkole byliśmy nawet szybko. Przebraliśmy się w szatni i poszliśmy na sale gimnastyczną. Próba trwała ponad dwie godziny. Potem od razu poszliśmy do Konstancji. Leżała ona z jakąś dziewczyną z którą już się za kolegowała. Miała ona na imię Agnieszka i była w naszym wieku. Już na treningu bolała mnie ręka, ale szło wytrzymać. Na Sor-ze zaczęła mnie boleć jeszcze bardzie. Jeszcze na domiar złego zapomniałam picia i musiałam kupić sobie w bufecie. U Konstancji i Agnieszki posiedzieliśmy do szesnastej, potem mieliśmy zbierać się do domu. Zeszło nam w szpitalu trochę dłużej, bo moja ręka zaczęła krwawić i boleć coraz mocniej. Natalia zaprowadziła mnie do doktora Wajmna, ponieważ mojego lekarza dziś nie było.
Dr. Eryk: Co się dzieje?
Ja: No właściwie to nic. 
Natalia: Ręka jej krwawi i strasznie ją boli. 
E: Pokaż tą rękę
J: Ale to nic takiego. 
E: No pokaż tę rękę.  Przecież ja ją tylko opatrzę, i powiem co ci jest. 
N: Ej no pokazuj to!
Pokazałam tę rękę, lekarz kazał mi iść do zabiegowego. Natalia poszła ze mną i czekała aż ktoś przyjdzie. Po niedługim czasie zjawił się pan Eryk.
E: A co ci się w nią stało?
J: Nic. 
E: Paulina, - spojrzał na mnie takim wzrokiem. 
N: Bo ona miała operację na tę rękę i tam ma szwy i nie powinna nic z nią robić, ale ona się uparła. 
E: Oj Paula, szwy ci popękały w dodatku wszystkie, dlatego ci tak to krwawi. Ale to i tak masz duże krwawienie. Co dziś z nią robiłaś?
J: Nic. 
E: Natalia mogłabyś wyjść?
N: Tak, oczywiście; będę czekała na zewnątrz. Pa
J: Pa.
Wtedy zapadła niezręczna cisza. Miałam nadzieje że tak będzie do końca.
E: Nie będę ci dawał znieczulenia. Dobrze?
J: Tak. 
E: A może teraz powiesz mi co ci się stało? hmm?
J: Ale nic się nie stało. 
E: Mnie nie oszukasz. I tak się dowiem, jak będę wpisywał się pod zabiegiem. I będę rozmawiał z doktorem Gawryło. 
J: Nie chce o tym rozmawiać. 
Doktor Eryk skończył zszywać rękę a mnie rozbolała głowa i zrobiło mi się słabo.
E: Paulina co się dzieje?
J: Nic, głowa mnie boli. Zaraz mi to przejdzie. 
Nagle zemdlałam. Dostałam adrenalinę dożylnie i tlen. Wtedy się wybudziłam i czułam się już lepiej.
E: Ela ją przewieziemy na sale nr osiem i zostawimy na obserwacji. 
J: Ja nigdzie nie idę. Ja stąd wychodzę. Dziś mnie nie zatrzymacie!!! Nie ma mowy. 
E: Ja zaraz do ciebie przyjdę i porozmawiamy. 
Po chwili, na sali.
E: Paulina zrozum, że my wszyscy chcemy ci pomóc. 
J: Nie potrzebuje nikogo pomocy!
E: Jeśli nam nie powiesz co się stało to cię nie wyleczymy. 
J: I tak mnie nie wyleczycie! To po co to wszystko!
E: A skąd takie przypuszczenia? 
J: Bo jestem chora na białaczkę!
E: To wyjaśnia takie krwawienia, ale nie omdlenia.
J: To też jest z tym związane. Ja idę do domu!
E: W jakim stadium jesteś choroby?
J: Nie wiem. Wolę nie wiedzieć. Dajcie mi wszyscy święty spokój!!!
E: Zostawiam Cię przemyśl to. 
Dochodziła godzina 19:30. Byłam już po wszystkich badaniach. Postanowiłam uciec ze SOR-u. Gdy nikogo nie było, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam po kryjomu z oddziału. Nikt nic nie zauważył. Doszłam do domu, mamie nic nie mówiłam. Spakowałam się na jutrzejsze zawody, poszłam zjeść kolację na którą miałam latarki. Potem udałam się kąpać, umyłam włosy zawinęłam w turban i poszłam patrzeć na ranczo.  Po filmie nałożyłam odżywkę, rozczesałam zrobiłam kok i położyłam się spać. Muszę jutro wstać o 7:00 bo  na 9:00 mamy być na hali, ale wcześniej mamy trening u nas.

sobota, 11 maja 2013

Paulina cz. 34


- ... Tak to prawda masz brata. Nie spodziewałam się tego, że on do ciebie napisze. Miałam ci to powiedzieć tylko nie wiedziałam jak. 
- Ale mamo, ja już nie mam dwa latka tylko 16. Zrozum to wreszcie, nie jestem małą dziewczynką, która nic nie rozumie. 
- Tak, wiem. 
- Gdybyś wiedziała to byś mi powiedziała. 
- Ale Paulinko, to nie jest takie łatwe. 
- Mamo, to jest łatwe. 
- Nie, mogłoby się wydawać, ale nie jesteś i nie byłaś w mojej sytuacji. Nie wiesz jak to jest. 
- A ty nie wiesz jak to jest, dowiedzieć się, że mam jeszcze jednego brata, o którym nic nie wiem. Pewnie fajnie co nie? 
Odpysknęłam i wybiegłam z domu.
- Paulina Wracaj tu. Natychmiast. !!!
- Odwal się ode mnie!!!
Mama jeszcze długo wołała, ale mnie to nie interesowało, biegłam wprost przed siebie, tam gdzie zaniosą mnie nogi tam będę. Nogi zaniosły mnie do naszej kryjówki, w której dawno nie byliśmy. Usiadłam, oparłam się o ścianę i nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Siedziałam tak jeszcze przez dłuższy czas; nie wyszłabym  stamtąd gdyby nie Bartek i Wercią. Posiedziałyśmy jeszcze trochę i potem ja powiedziałam że idę do domu, choć prawda była zupełnie inna. Poszłam na plac zabaw gdzie byłam z Tomkiem, na pierwszej randce. To znaczy, trudno powiedzieć czy to była randka czy nie. Bo byliśmy sami, całowaliśmy się ale jakoś tak, było to po prostu spotkanie. Czyli na pierwszym spotkaniu, usiadłam na tej samej ławce co wtedy; powracały wspomnienia, myśli, rozmowy po prostu wszystko. Wtedy było cudownie. Teraz się nie wiele zmieniło, po za tym że mam brata, i kilka razy byłam w szpitalu, dowiedziałam się, że jestem chora to nic szczególnego. Nagle dostałam telefon od Natalii, iż Konstancja skoczyła z góry. Znaleziono przy niej list. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam szybko na ulicę Biskupińską gdzie leżała nasza koleżanka. Na początku przywitali mnie: dr Eryk, dr Dominika i Ania. Potem przywitałam się z dr Gawryło i ordynatorem oddziału. Rozmawiałam z lekarzem prowadzącym Konstancji ( dr Goldberg oraz dr Wajmanem. ) Dowiedziałam się że ma lekki wstrząs mózgu i złamaną nogę. Nikt nic więcej nie chciał mi powiedzieć. Usiadłyśmy w poczekalni, chwilę potem Natka dała mi list od niej. Było w nim że nie umiała żyć bez miłości Darka, i postanowiła skoczyć klifu, jednak nie wiedziała co to jest i skoczyła z góry (xDDD) Po przeczytaniu tego listu zaczęłam się śmiać, bo nie wyglądała ona na głupią a nie wiedziała co to Klif. Czekałyśmy tam cały czas. Zaczął boleć mnie brzuch, ale nie dawałam po sobie tego poznać. Poszłam do bufetu po wodę, bo chciało mi się strasznie pić. Nie wiedziałam co mam zrobić, postanowiłyśmy zadzwonić do Weroniki i ją o tym poinformować. Przy okazji powiedziałam jej, że jak chce tu przyjść niech weźmie No-spe. Niespełna 5 min i ona była już na miejscu. Powiedziałyśmy jej o tym wszystkim, ja w tym czasie popiłam tabletkę i poszłam się spytać doktor Hany Goldberg co dalej z Konstancją. Ona powiedziała, że na razie nic, musimy czekać, aż dziewczyna się obudzi bo jest nie przytomna. Wychodząc strasznie zabolał mnie brzuch i nie wytrzymał i schyliłam się, pani doktor chciała mnie zbadać, pytała co mi jest, ale ja powiedziałam że nic;  wstałam i wyszłam. Usiadłam koło dziewczyn przekazałam im info, ale nie powiedziałam o zajściu.  Po chwili podszedł do mnie doktor Eryk i spytał co mi jest. Ja zdziwiona odpowiedziałam że nic, i zaczęłam się śmiać bo dziewczyny 5 sekund temu pokazały mi śmieszne zdjęcie i... . Pan doktor poprosił mnie na bok, powiedział że powiedziała mu pani Hana, że coś mnie boli. Już miałam dość, powiedziałam że nic mi się jest, on się uparł żeby mnie zbadać ale mam już 16 lat i odmówiłam.  Poszłam do dziewczyn, dalej śmiałyśmy się i wgl. Było wesoło. Rozmawiał ze mną jeszcze mój prowadzący lekarz - Gawryło ale to i tak nic nie dało. Siedzieliśmy i tak minął czas. O 22 poszłyśmy do domu, po drodze umówiłyśmy się na jutro do Konstancji. O 8 miałyśmy być pod szpitalem. Przyszłam do domu, weszłam pod schody, przebrałam się do pidżamy i poszłam spać.
Następnego dnia wstałam o 6:30 i dalej nie mogłam spać. W sumie to dobrze bo musiałam się powoli szykować. Od rana już bolał mnie brzuch. Poszłam do szafy wyciągnęłam dla siebie odpowiednie ubrania i poszłam do łazienki. Tam wzięłam poranną toaletę. O 7:00 byłam już gotowa do wyjścia. Nie miałam co robić, więc wzięłam kartkę i zaczęłam pisać list do Grzesia. I w ten sposób napisałam dwie kartki A4. Po drodze kupiłam znaczek i wrzuciłam do skrzynki. Za pięć ósma byłam pod szpitalem, była tam także Natka a po chwili doszła Wercia. Razem weszłyśmy do środka, jedna z nas podeszła do recepcji i zapytała czy możemy odwiedzić Konstancję, pani powiedziała nam, że musimy poszukać lekarza. Oczywiście mnie wszyscy znają i to ja musiałam iść. Poszłam do pokoju lekarskiego tam byli pani Hana, dr Piotr i pan Eryk. Podeszłam i zapytałam czy możemy wejść do Konstancji, powiedziało mi że tak, ale tylko na chwilkę bo jest bardzo słaba lecz dopiero za jakieś 20 min. Oczywiście dr. Eryk zapytał mnie jak się czuje, powiedziałam mu, że dobrze i wyszłam. Informacje przekazałam dziewczyną i razem poszłyśmy do bufetu. Rano w domu nie jadłam śniadania i kupiłam sobie bułkę i kawę na pobudzenie.  Po 15 min poszłyśmy pod salę od koleżanki. Po nie długim czasie przyszedł Piotr Gawryło i nas wpuścił. Pogadałyśmy w czwórkę o wszystkim i o niczym, gdy miałyśmy wychodzić  strasznie rozbolał mnie brzuch i zrobiło mi się duszno. Niestety daleko nie doszłam bo tylko na korytarz i tam upadłam; nie umiałam się podnieść. Dziewczyny zawołały lekarza, przyszedł ordynator oddziału i dr Eryk.
- Gdzie cię boli? Paulina słyszysz mnie? 
- Duszno mi, brzuch mnie boli - wydukałam ledwo.
- Łóżko i tlen!. Szybko!!!
Przenieśli mnie na łóżko i zawieźli na salę segregacji. Tam podano mi tlen i podpięto do monitora. Przypięto kroplówkę z lekiem rozkurczowym. Gdy mój stan się troszkę poprawił i szło ze mną normalnie porozmawiać przyszedł dr Wójtowicz i przeprowadził ze mną wywiad.
- Jak się czujesz?
- Już lepiej
- Odsłoń brzuch i pokaż gdzie cię dokładnie boli. 
Doktor Piotr Wójtowicz zbadał mnie i powiedział że jedziemy na rentgen.
- Ale ja nigdzie nie idę. Mi już jest lepiej, chcę wyjść na własne żądanie. 
- Ale nie możemy Cię wypuścić, gdyż twój stan zagraża twojemu życiu. 
- Bożee, ale po co mi jakieś badania, już się lepiej czuje. 
- Tak,tak bo dostałaś leki. Musimy ustalić z czego miałaś tak silne bóle brzucha. 
Pani pielęgniarka przywiozła wózek.
- Ale ja dam radę iść o własnych siłach. 
Wstając z łóżka, zrobiło mi się słabo.
- No właśnie widać jak się czujesz. 
Usiadłam na wózek i pojechaliśmy pod sale. Po kilku chwilach byłam po badaniu. Na korytarzu czekały dziewczyny. Dopytywały się co mi jest, powiedziałam że pewnie nic, a lekarze przesadzają. Jak się okazało badania nic nie wykazały. Ordynator po naradzie z innym lekarzami wezwał na konsultacje ginekologa. Jak to ja, nie chciałam się zgodzić na żadne badania, po namowach lekarzy i przyjaciółek zgodziłam się. Jak się okazało, silny ból brzuch i duszności były spowodowane miesiączką. Dostałam leki, wypis i zalecenia. Za tydzień miałam zgłosić się do kontroli z rękom. Po szpitalu każdy poszedł w swoją stronę. W domu byłam sama. Mama przychodzi po 17 a tata - ehh szkoda gadać. Ciągle praca, praca i praca mam tego dość. Poszłam do pokoju, spakowałam się na poniedziałek, zrobiłam zadanie i z nudów znów zaczęłam rysować. Nie wszystkie obrazki szły po mojej myśli, ale nie było najgorzej. Położyłam się na łóżko, wzięłam książkę pt " Syzyfowe prace" Stefana Żeromskiego. Książka okazała się być bardzo interesującą. W pewnym momencie zorientowałam się, że mama wróciła do domu, było słychać jak wchodzi na górę. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, więc udawałam że śpię - nabrała się. Potem napisałam do Tomka czy możemy się dziś spotkać. Umówiłam się z nim przy naszym miejscu o 18:00. Jak go ujrzałam, podbiegłam do niego i przytuliłam się tak mocno jak potrafiłam.
- Kotku co się stało?  - zapytał czule
- Nic, po prostu się za tobą stęskniłam. 
- Ja też myszko. 
Wtedy się pocałowaliśmy i poszliśmy się przejść na Kalwarię. Przy końcu drogi bolały mnie już nogi, wtedy Tomek wziął mnie na barana, szliśmy (on szedł), rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Jak to my. Potem on odprowadził mnie pod dom i tam pożegnaliśmy się. Weszłam do domu, poszłam do siebie, umyłam się i położyłam bo cały dzisiejszy dzień był męczący.


Jednak nie zrobiłam kilku lat później ponieważ nie dojechałabym nawet do 50 części a chcę mieć ich około 100 więc wiecie. 







niedziela, 5 maja 2013

Paulina cz. 33


Dziś piątek, z jednej strony się ciesze a z drugiej nie. Dziś mam 6 lekcji, ale zostaje dłużej ponieważ czyścimy klatki u zwierząt. Wstałam ubrałam się , umyłam zęby, twarz i ręce. Zostało mi jeszcze uczesać moje włosy. Mateusz miał się dziś fajnie, jechał na wycieczkę do Świno-ujścia. Tata go odprowadzał, bo o 06:50 miał być pod przedszkolem. Schodząc na dół, słyszałam mamę rozmawiającą przez telefon z mamą od Kingi, gadały o swoich rzeczach i z tego wynikało że moja przyjaciółka wraca na stałe do Polski od wakacji, ale nie byłam tego pewna. Ucałowałam mamę i zrobiłam śniadanie. Zadzwoniłam po Tomka i umówiliśmy się o 7:05 pod moim domem. W tym czasie zdążyłam powtórzyć materiał z fizyki. Idąc do szkoły mało rozmawialiśmy, jakoś żaden z nas nie miał do tego ani humoru ani ochoty. Przy szkole spotkaliśmy Natalię z Magdą. Przywitaliśmy się i każdy z nas poszedł w swoją stronę. Pierwszy miałam w-f. W sumie nic się takiego nie wydarzyło, po za tym że pani ogłosiła nam że w środę mamy zawody z siatkówki. Potem była technika, polski, j. niemiecki. Wszystkie jakoś minęły i nic szczególnego się nie działo. Następnie czekała na nas fizyka - najgorszy przedmiot i najgorsza pani. Oczywiście cała klasa dostała kapy (1) bo pani zaczęła pytać i nikt nic nie umieją. Gdyby była Iwona, Hania lub Kamil to by nie było złych ocen jednak tamta trójka była na konkursie matematycznym " Kangur" .  Ostatnią lekcją był WOS - Wiedza o Społeczeństwie. Same nudy, na tej lekcji siedzę z Martyną. Czyszczenie klatek zajęło nam godzinkę, potem wracaliśmy do domu. Konstancja jechała autobusem, Natalia mieszka od razu koło szkoły, więc ja sama wracałam, bo nie chciało mi się czekać na Tomka - on miał o godzinę więcej. Wiem on na mnie czekał, ale jakoś oboje mieliśmy doła. Gdy przyszłam do domu napisałam SMS do niego, że jak chce to potem może do mnie przyjść bo będę dziś dzwonić pod nr, które znajdowały się w notatniku. Cały dzień mi się nudziło na szczęście o 16:00 przyszedł mój wielbiciel. Niestety nic ciekawego się nie dowiedziałam, dzwoniąc pod te numery. Nikt nic nie wiedział. Postanowiłam porozmawiać z mamą. Nie wiedziałam jak zacząć tę rozmowę. Zeszłam na dół do kuchni
- Mamoo - zaczęłam
  Bo wiesz ten list co mi wręczyłaś w środę, okazał się dal mnie wielkim szokiem z zaskoczeniem.   Napisał do mnie że jestem moim bratem i ma na imię Grzegorz. Jest ode mnie starszy o 13 lat. Czy to prawda? 
- Wiesz córciu ... 




Chcecie wiedzieć co będzie dalej? Czytajcie, a w następny weekend dodam kolejną cześć. Chcę was poinformować, że w następnej części będzie napisane kilka lat później. Bo na razie nic ciekawego się nie dzieje i nie wydarzy więc po co mam pisać coś nudnego i spieprzyć cały blog. Przepraszam was że takie krótkie, ale dużo nauki, jutro czekają mnie dwie kartkówki jedna z geografii a druga z maty. Do tego dochodzi jeszcze biologia i pani, która pyta. Nie gniewajcie się za to że zrobię kilka lat później.

piątek, 3 maja 2013

Paulina cz. 32


Rano budzik zadzwonił tylko raz, więc wstałam ubrałam się, poukładałam moje rozczochrane włosy, ogarnęłam twarz, umyłam zęby i zeszłam na parter do kuchni. Tata już nie spał i buszował po kuchni. Mateusz miał na 8:45 więc tata go odprowadzał do przedszkola. Bułki były kupione, śniadanie zrobione, herbatka na stole po prostu jak w raju. Zjadłam śniadanie, nalałam picie do szkoły, spakowałam drugie śniadanie i miałam jeszcze trochę czasu. Zadzwoniłam do Tomka i powiedziałam żeby przyszedł po mnie do szkoły, po kilku minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Ja otwarłam, wpuściłam go do środka, pożegnałam się z tatą i wyszłam. Choć mieliśmy jeszcze 50 minut czasu do ósmej to chciałam z nim porozmawiać o tym co się wczoraj stało a dokładnie o tym liście. Szliśmy dłuższą drogą a ja opowiadałam mu o tym wszystkim, był zaskoczony tak jak ja.

  •  Co chcesz z tym zrobić?
  •  Na razie nie chce o tym mówić mamie.  Jak przyjdę dziś ze szkoły to pójdę na strych i tam poszukam zdjęć czy coś. 
  •  Pamiętaj że zawsze będę cię wspierał. Jak chcesz mogę ci pomóc. 
  • Nie chcę obciążać cię swoimi problemami. Poradzę sobie sama. 
  • Oj przecież wiesz. Zawsze jestem twój, pamiętaj o tym. I wiem że w tym trudnym czasie potrzebujesz wsparcia. 


Jak zawsze, Tomek wie czego ja chcę i zawsze mogę na niego liczyć. Najlepszy chłopak na świecie. Nawet nie zauważyliśmy że doszliśmy do szkoły. Ja dziś miałam siedem lekcji a ja mój boy sześć, więc pewnie się nie spotkamy. Nie musiałam iść do szatni bo kurtki już nie ubierałam a butów nie przebierał, od razu poszłam pod sale religijną. Jak zawsze jaja na religii, wszyscy się wygłupiali. Następny był angielski i polski; lekcje - luzik. Nienawidzę Historii która mnie dziś czekała od razu po języku polskim. Niemiecki - jedne z moich ulubionych przedmiotów, choć od kiedy pani nam się zmieniła to już nie jest taki. Lekcji mijały szybko, zawsze mijałam się z ukochanym :( . Zostały mi jeszcze dwie lekcji, matematyka i kartkówka oraz biologia i pytanie. Ha ja byłam zwolniona, ponieważ jest to moja pierwsza biologia od przyjścia do szkoły. Gdy nie chodziłam jeszcze do szkoły, dziewczyny poinformowały mnie, że pani zrobiła zapisy do opieki nad zwierzętami bo dziewczyny, które opiekowały się dotychczas są już w trzeciej klasie i odchodzą ze szkoły. My mieliśmy opiekować się przez ten tydzień. Ja nie byłam tylko w poniedziałek, ale dziewczyny usprawiedliwiły mnie tym że jestem jeszcze w szpitalu i że od wtorku będę już normalnie. Ale fajnie jest się opiekować, kocham zwierzęta i mam w domu psa, chomika, koszatniczki, kanarka, papugę gadającą i do tego królika o imieniu  Stefcio ^^ . Nadszedł koniec lekcji, dziś miałam wracać do domu z WerCcią, jedna gdy wychodziłam ze szkoły, czekała na mnie moja sympatia. Szliśmy wszyscy razem, do tego dołączył się jeszcze Kamil i Bartek z Magdą. Tak trochę polubiłam tą jego lady w sumie nic do niej nie miałam oprócz tego, że się chwaliła, ale zmieniła się od tego mojego wypadku. Przy ul. Biskupińskiej zaczęliśmy rozchodzić się każdy w swoją stronę, ponieważ tylko ja, Tomek i Werka mieszkaliśmy koło siebie. Kamil i Bartek mieszkali od razu za szpitalem, a Magda dwie ulice dalej. Pierwsze domu był od naszej przyjaciółki, potem był mój.

  •  Ej, to przyjdziesz dziś do mnie? 
  •  No, jasne ale to tak za jakąś godzinę bo muszę coś zjeść i się przebrać. 
  •  No, ok będę czekała. Pójdziesz ze mną na strych?
  •  No przecież wiesz, że tak. 
  •  Ok ja lecę pa. Kocham cię. 

Ja weszłam do domu. Mama już czekała na mnie, zjadłam obiad (zupa grochowa). Idąc na górę, przechodziłam koło kluczy i to właśnie wtedy zabrałam je po kryjomu. Tam przebrałam się w inne ciuchy, spakowałam na piątek i miałam zrobić zadanie domowe, lecz w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół, otworzyłam i razem poszliśmy do mojego pokoju. Adorator musiał chwilkę poczekać, bo chciałam najpierw zrobić zadanie. Po odrobieniu lekcji musiałyśmy się jakoś dostać na strych jednak tak żeby nikt nie widział. Postanowiliśmy że Tomasz zagada moją mamę a ja w tym momencie wejdę tam; on miał potem do mnie przyjść. Udało się! Znajdowało się tam pełno pajęczyn, kurzu no i wgl, jakaś masakra! Ale ja się tego nie boję. Zajrzałam do szafy, był tam album ze starymi zdjęciami i jakieś płyty. Wzięłam to, odłożyłam na bok i szukaliśmy dalej. Mazurkiewicz znalazł stary pamiętnik mamy i notatnik w którym znajdowały się adresy i numery telefonów. Wykorzystałam to wszystko. Teraz musimy się jakoś wydostać, a że ja mam głupie pomysły to wymyśliłam żeby przejść przez okno. Z jednego pomieszczenia do drugiego było jakieś 2 i pół metra. Wisiała tam lina więc po niej przedostaliśmy się do mojego pokoju.  Oczywiście cali z kurzu, otrzepaliśmy się i musieliśmy jakoś wytrzeć ze pamiątki i dowody. Poprosiłam mamę żeby dała mi jakąś ścierkę, zmoczyłam ją i wytarłam wszystko. Zdjęcie były mało widoczne, ponieważ farba już bladła a wgl. wszystko było czarno - białe. Na pewno byłam tam ja, mama, tata i jakieś inne dziecko, ale w dalszym ciągu nie miałam pewności. Musiałam jakoś odtworzyć nagranie z płyt. Starannie je wyczyściłam i włożyłam do laptopa. To co tam zobaczyła, po prostu nie do opisania. TO BYŁ DOWÓD!!! Łzy ciekły mi po oczach a ja nie mogła w to uwierzyć. Jak moja mama mogła to zataić. Przecież, przecież - nie mogę w to uwierzyć. Dobrze że był przy mnie on, wtuliłam się do niego i zaczęłam wyć. Na tym nagraniu byłam ja i Grzegorz, byłam ubrana na hip-hop i rapowałam. Miałam czapkę z daszkiem (dżokejkę) na głowie, za dużą bluzkę i spodnie. Stałam na łóżku i tańczyłam, a on ze mną. Było tam jeszcze kilka podobnych nagrań, gdzie był sam on jak się wkurzał jak malował i rzucał kartkami bo mu nie wychodziło. Widać że dusze artystyczną miałam po nim. Byliśmy także na dworze razem. Chciałabym to przeżyć jeszcze raz. Przypomniało mi się że jest przecież jeszcze pamiętnik. Odkurzyłam go i zaczęłam czytać, jedna nie było tam nic co by mi w tym pomogło. Dzień się powoli kończył a nam został jeszcze notatnik. Zdecydowaliśmy że to przeanalizujemy jutro. Do Mazurkiewicz dzwoniła mama i musiał iść. Pożegnałam się z nim, podziękowałam za dziś, sama ne dałabym rady. Nie mówiłam jeszcze mamie  o tym bo po co?. Kolację wzięłam do pokoju, po zjedzeniu odniosłam talerz i weszłam na skypa. Stęskniłam się za Kinią i zadzwoniłam do nie bo dawno się nie kontaktowałyśmy. Powiedziałam jej o tym wszystkim. Nie zdziwiła mnie jej reakcja, ponieważ była taka sama jak nasza. Dzisiejszy dziś dał mi popalić; byłam strasznie zmęczona. Spać poszłam dopiero około 23:20

Oto proszę kolejną część opowiadania. <3333 Kiedy dodam kolejną nie mam pojęcia. Postaram się w weekend ale dużo nauki i wgl. Ale na 100% będzie w przyszłym tygodniu. 






czwartek, 2 maja 2013

Paulina cz. 31


Dzień rozpoczął się jak zawsze. Mama w pracy, tata śpi a ja muszę odprowadzić Mateusza do przedszkola. Telefon zadzwonił o 6:00, więc wstałam ubrałam się , rozczesałam włosy, umyłam twarz, ręce, zęby. Zajęło mi to około 15 minut a potem zeszłam na dół zrobić śniadanie mi i mojemu młodszemu bratu. Oczywiście wcześniej musiałam iść do piekarni po pieczywo. Kupiłam 6 bułek i 2 drożdżówki; zapłaciłam 4,54 wyszłam ze sklepu i kierowałam się w stronę domu. Po dotarciu do mieszkania obudziłam Matika, i zrobiłam nam jedzenie do szkoły i nie tylko. Zeszło mi to do godziny 7:00, potem ubraliśmy się i wyszliśmy do przedszkola. Na szczęście było ono nie daleko naszego domu. Musiałam się śpieszyć bo 7:15 jechał mój autobus. Po dotarciu na przystanek okazało się że jestem przed czasem i zostały mi jeszcze 3 minuty do przyjazdu busu. Usiadłam na ławce i czekałam, nie musiałam czekać długo bo po chwili jechała 5. W szkole byłam o 7:30; dziś czekało mnie osiem lekcji. Na pierwszej miałam matematykę i minęła mi szybko, na drugiej czekał mnie język angielski - był luz. Na trzeciej przerwie spotkałam się z Tomkiem.  Potem był Polski i sprawdzian, ja nie pisałam bo byłam tylko na powtórzeniu. Na ostatniej miała być muzyka, ale pani dyrektor przyszła i oznajmiła nam że pani się pochorowała i mamy w świetlicy. Ja i kilka tańczących dziewczyn spytałyśmy pani czy możemy iść poćwiczyć; pani się zgodziła. Tam mieliśmy dwie godziny lekcyjne i przygotowywanie do konkursu. Następnie poszliśmy pod 2 (naszą salę) i tam mieliśmy plastyczne. Jedna z koleżanek (Konstancja Pociąg - bo tak się nazywała) miała bardzo utalentowaną mamę i to właśnie z nią mieliśmy warsztaty plastyczne. Dzień w szkole nawet minął szybko. Mój chłopak też miał 8 lekcji. Cztery normalne a potem dwie godziny warsztatów fotograficznych i dwie matematycznych. Czekałam na niego po szkole. Byliśmy w parku, rozmawialiśmy chodziliśmy wtuleni w siebie, w pewnym momencie usiedliśmy na ławce a ja wykorzystałam moment i usiadłam na jego kolanach. On zaczął mnie namiętnie całować a ja nie czekała dłużna i wbiłam się także w jego usta. Czas razem minął niestety szybko i musieliśmy się zbierać do domu. Jak zawsze Tomek mnie odprowadził pod same drzwi, tam się pożegnaliśmy tuląc ale ja nie chciałam go puścić. ( haha xD) Weszłam do domu. Mama już była, przywitała całując mnie w czułko. Poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w luźne ciuszki, umyłam ręce i zeszłam do mamy.
- Co tak ładnie pachnie? - zapytałam czując ten zapach.
- Zgadnij. 
- No nie wiem, ale znam ten zapach. 
Mama podała mi talerz a na nim moje ulubione dania.
- Aaa Spagetti . Jak dawno nie było. Mmmmm
-Specjalnie dla ciebie. 
- Dziękuje ci. Jesteś kochana. 
Podeszłam do mamy i przytuliłam ją. Po skończonym obiedzie mama wręczyła mi list. Poszłam do siebie na górę i spakowałam się na jutro, zrobiłam zadanie domowe i weszłam na laptopa. Posiedziałam trochę na fb, popisałam z przyjaciółmi i chłopakiem. Postanowiłam otworzyć list. Był on od Grzegorza, bo tak miała na imię ten chłopak. W liście pisało że jest moim bratem, właśnie wyszedł z więzienia i chcę się ze mną spotkać. Oto fragmenty listu:
Cześć
Nazywam się Grzegorz, mam 28 lat. Piszę do ciebie ten list z nadzieją. Kilka lat temu trafiłem do więzienia za kradzież i pobicie. Odsiedziałem swój wyrok i miesiąc temu wyszedłem na wolność. Nie wiem czy mama ci mówiła coś o tym, że masz brata. Mam nadziej, że już o tym wiedziałaś wcześniej i nie dowiedziałaś się dopiero tego ode mnie.[...] Chciałbym się z tobą spotkać. [...] Jestem utalentowany plastycznie. 
Kocham cię . Twój brat Grzesiu. <3
To co przeczytałam w tym liście było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież mama nigdy mi o tym nie mówiła że mam starszego jeszcze jednego brata. Postanowiłam nie mówić o tym mamie i znaleźć jakieś rodzinne pamiątki, zdjęcia cokolwiek co pomogło by mi to udowodnić. W liście był także podany adres na który mam wysłać odpowiedź i numer telefon. Oczywiście list szczególnie ukryłam a numer telefonu spisałam. Mama około godziny 19:00 zawołała mnie na kolację (była jajecznica z cebulką i kawałkami kiełbasy). Potem poszłam wziąć prysznic, ubrałam się w pidżamie i włączyłam TV. Musiałam obowiązkowo o 20:40 patrzeć na mój ulubiony serial pt: " Na dobre i na złe" . Po skończonym programie położyłam się do łóżka i długo myślałam co takiego się dziś wydarzyło i co kiedyś że mama postanowiła mi o tym nie mówić. Przecież gdyby nie było powodu by bym mi o wszystkim powiedziała. Z myślami wiłam się jakieś 2 godziny a potem usnęłam. 

Proszę o komentarze. Wydaje mi się że nie ma sensu tego ciągnąć dalej. Bo po co jak i tak tego nie czyta. Głosy maleją a ja nic z tym nie zrobię. Następna część powinna pojawić się jeszcze w tym tygodniu. A jeżeli nie uda mi się to dodam ją dopiero w następny weekend. Chciałabym podziękować za inwencję twórczą mojemu bratu. <3 Kocham Cię :*