sobota, 30 sierpnia 2014

Paulina cz. 66

Wstałam z nastawieniem na wspaniały dzień, najpierw praktyki w szpitalu a potem nocna zmiana w aptece. Wreszcie własna praca, cieszyłam się ale to oznaczało, że będziemy mieli z Marcinem mniej czasu dla siebie. Jednak on z rana też mnie zaskoczył, bo postanowił jeździć karetką lub w helikopterze jako ratownik. Czyli jednak z tym czasem nie będzie tak źle, to było pierwsze co pomyślałam. Leżeliśmy jeszcze nago przytuleni do siebie. Nie chcieliśmy się od siebie odrywać, moglibyśmy tak leżeć całą wieczność. W końcu wstałam pierwsza bo pewnie gdyby nie ja to byśmy nie wstali. Otworzyłam szafę i z dobre 15 minut zastanawiałam się co na siebie włożyć. Wreszcie wybrałam i poszłam do łazienki, tam spięłam włosy w kok, ubrałam się i wyszłam. Usiadłam w kuchni przy stole, na którym leżało śniadanko, po chwili dołączył do mnie mój narzeczony. Zjedliśmy w ciszy, szybko poszłam jeszcze umyć zęby i razem wyszliśmy do pracy. Pani Madzia w rejestracji powiedziała mi, że mam się zgłosić dziś na oddział ginekologiczny. Tam przywitałam się z Panią Dominiką i wszystko zaczęła mi tłumaczyć. Na razie miałam wypełniać karty pacjentów i przypatrywać się badaniu. Pierwszy dzień  jak na razie zanosił się na trochę  nudy nic takiego ciekawego nie było. O 11 była zapisana pierwsza pacjentka w ciąży, przyszła na badanie kontrolne ze swoim mężem. Jak się okazało, wszystko okazało się okej, dziecko rozwijało się prawidłowo, nie było żadnych nieprawidłowości. Potem po kolei były 3 pacjentki, jedna z nich dowiedziała się, że jest w ciąży a reszta przyszła na badania kontrolne po operacji. Następnie mieliśmy 2 planowane porody w tym jeden z komplikacjami. Na szczęście Pani doktor wszystko opanowała. Później mieliśmy trochę czasu przed następną pacjentką to razem uzupełniałyśmy karty i gadałyśmy trochę. Pani Dominika była okej, szło z nią o wszystkim rozmawiać. Została nam ostatnie pół godziny dyżuru, bo potem ja szłam do domu a Pani Dominika miała zmianę. Właśnie przyszła ostatnia pacjentka na badania kontrolne, skarżyła się na bóle podbrzusza, usg nic nie wykazało. Pani ginekolog postanowiła zrobić badanie ginekologiczne i USG dopochwowe, no i miała nosa. Wynik badania wskazywał powiększone jajniki.
- A ten ból o którym Pani wspomniała jaki był?
- Bardzo silny, był on podczas miesiączki, często mdlałam, miałam gorączkę. 
- A robiła Pani jakieś badania?
- Nie myślałam, że przejdzie, ale to 4 miesiączka przy której tak bardzo boli. 
- Dobrze, zrobimy Pani badania i będzie wiedzieć. Jednak, jest coś co mnie niepokoi. 
- Coś jest nie tak? Mam raka?
- Spokojnie, tego nie wiem. Ma Pani powiększony prawy jajnik. Jutro zrobimy wycinek i zobaczymy. Ja teraz wszystko zlecę i zejdziemy na dół do pielęgniarki. 
-Dobrze, dziękuje. 
-Proszę się na zapas nie martwić. Na pewno wszystko będzie dobrze. 
Razem wyszliśmy z gabinetu z zaprowadziliśmy pacjentkę na dół, w między czasie poszliśmy do bufetu na kawę. Już wchodziliśmy po schody kiedy przy drzwiach do gabinetu zauważyliśmy nastolatkę, była skulona, trzymała się za brzuch, miała rozpuszczone włosy i nie widziałyśmy jej twarzy; od razu do niej podbiegliśmy.
- Hej, co Ci jest?
-Słyszysz mnie? Jak się nazywasz?
Dziewczyna nie odpowiadała, nadal się nie poruszyła. Było słychać, że płakała.
- Boli cię coś?
- Jesteśmy lekarzami, pomożemy Ci. Spójrz na nas. 
Wtedy powoli podniosła głowę i spojrzała na nas, była wycieńczona nie z braku wody ale z bólu, widać, że bolało ją od dawna. Była bardzo blada, miała małe oczy. Widać, że nie jest w stanie nic powiedzieć, jednak próbowaliśmy zawiązać z nią kontakt.
- Jak masz na imię? Boli Cię coś?
Już chciała coś powiedzieć, jednak skrzywiła się jeszcze bardziej z bólu i ścisnęła ręce bardziej brzucha. Widać było, że bardzo cierpiała.
- Choć do gabinetu pomożemy ci wstać. 
- Nie, nic mi się jest - odpowiedziała ledwo i cicho.
- Ale widać, że coś cię boli, my Ci pomożemy, daj sobie pomóc. Powiedz jak masz na imię?
- Monika - powiedziała prawie nie otwierając ust.
- Choć Monika, pójdziemy do gabinetu i tam Cię zbadamy. Damy Ci coś przeciwbólowego. Choć.
- Dasz radę sama wstać? - zapytałam
Pokiwała twierdząco głową, więc razem z Panią Dominiką złapałyśmy ją i zaprowadziliśmy do gabinetu, posadziłyśmy ją za kozetce. Ona od razu położyła i zgięła w pół, szybko zrobiliśmy jej wkłucie i podaliśmy leki, które powinny pomóc.
- Jak poczujesz się lepiej to powiedz wtedy na spokojnie porozmawiamy.
- Paulina zrób herbaty. - zwróciła się do mnie
 Po 20 minutach Monika mogła już trochę rozmawiać. Pani doktor usiadła obok niej.
- Już lepiej?
- Tak dziękuje.
- Dobra, a teraz co cię boli?
- Brzuch
- Od kiedy?
- Od 2 tygodni, ale jeszcze szło jakoś wytrzymać. A od 3 dni jestem cały czas na proszkach i nic nie pomaga.
- Czemu wcześniej nie przyszłaś? A mama?
- Z mamą nie rozmawiam, znaczy tak rozmawiamy ze sobą ale nie mamy dobrego kontaktu. Myślałam, że samo przejdzie.
- Oj Monika, a miesiączka jak?
- Regularna ale bardzo bolesna.
-Dobrze, weź ręce teraz Cię zbadam.
Po badaniu nastolatka została przewieziona na oddział a myśmy wreszcie poszły do domu.
W mieszkaniu byłam po 19, wykończona a przede mną był jeszcze nocny dyżur. Szybko wzięłam prysznic, zjadłam i przytuliłam się do narzeczonego. Posiedzieliśmy przez chwilę, poszłam szybko się przebrać i wyszłam do pracy.
-------------------------------------------------------------------------------->
Mam nadzieję, że wam się podoba. Gdzie idziecie do szkoły. Jak tam przygotowania? Gotowi?
/ Wasza K ;*

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Paulina cz. 65

Rano wstałam z ogromnym bólem głowy, pierwsze co zrobiłam to wzięłam zimny, orzeźwiający prysznic, który wcale nie pomógł. Ubrałam się w poszłam do kuchni zrobić sobie mocnej kawy, nie chciałam brać tabletek bo i tak już biorę ich w nadmiarze ze względu na białaczkę. Usiadłam przy stole i popijałam kawę. Marcina już nie było, bo o 10:00 miał rozprawę ale wcześniej chciał jeszcze uzgodnić wszystkie szczegóły i w ogóle. Wzięłam do ręki dzisiejszą prasę i zaczęłam szukać jakiejś pracy, niestety nic ciekawego nie znalazłam. Postanowiłam poszukać coś na laptopie, jedna oferta mnie zainteresowała jednak musiałabym tam dojeżdżać dwoma busami i tramwajem a to bez sensu, mogłabym jeździć na motocyklu co zajęłoby mi to mniej czasu, ale postanowiłam znaleźć coś innego. Znalazłam pracę w aptece niedaleko nas, co mnie ogromnie ucieszyło. Postanowiłam się tam przejść z zapytać o więcej szczegółów. Przebrałam się i ruszyłam w drogę, ale szłam piechotą bo nie warto byłoby jechać motocyklem. Na miejscu byłam po 10 minutach, weszłam do środka, na szczęście nie było kolejki.
- Dzień Dobry
- Dzień Dobry, co podać?
- Ja chciałam się zapytać o pracę, bo znalazłam ogłoszenie w internecie.
- Proszę chwilę poczekać, zawołam Panią kierownik.
***
-Dzień Dobry. Nazywam się Dominika Kuźnik jestem kierownikiem apteki.
- Dzień Dobry jestem Paulina Kartasz.
- Zapraszam na zaplecza.
***
- Ma Pani jakieś kwalifikacje, doświadczenie, pracowała już Pani kiedyś w aptece?
- Wie Pani co, to jest moja pierwsze praca bo na razie odbywam praktyki w szpitalu  na lekarza i ratownika. Mogłabym jedynie pracować w weekendy no i w nocy.
- Pani Paulino, że pilnie potrzebujemy pracownika to ma Pani tę pracę. A ma Pani jakieś dokumenty?
- Tak, mam proszę. - Wręczyłam pracodawczyni teczkę. - A bo jest jeszcze jedna sprawa o której powinna Pani wiedzieć, zanim zostanę przyjęta.
- O co chodzi? Była Pani karana?
- Nie nie, spokojnie. Chodzi o to że choruje na białaczkę. Ale nie jest źle.
- Myślę, że nie będzie Ci to przeszkadzać.
- To od kiedy mogę zacząć?
- Od jutra? Jak masz dyżur?
- No na 9 do 17 i tak mam przez cały tydzień. Mogę o 18 przyjść i być na noc.
- Nie to zrobimy tak. Przyjdziesz o 21 na noc. A potem pomyślimy.
- Dziękuję bardzo. Do widzenia
- Do widzenia
Wyszłam z apteki z uśmiechem na twarzy. Byłam szczęśliwa, teraz nie będę na utrzymaniu Marcina. Po drodze weszłam do budki z lodami i kupiłam dużego loda. W międzyczasie poszłam do sklepu, kupiłam wino i przyrządziłam kolacje.  Postanowiłam przyrządzić Ryż curry z kurczakiem i warzywami. Szybko przebrałam się w coś sexy i czekałam na Marcina. Mój ukochany wrócił dość późno, ale był zaskoczony i szczęśliwy.
- Ślicznie wyglądasz Kochanie .
- Dziękuję :*
- A jest jakaś okazja?
- Jest. Dostałam pracę.
- To wspaniale, ale przecież wiesz, że niepotrzebnie?
- Wiesz jakie mam zdanie na ten temat.
Wspólnie zjedliśmy kolację, a ten wieczór należał do nas.

piątek, 22 sierpnia 2014

ogłoszenie...

https://m.facebook.com/profile.php?id=115812425234260
Zapraszam do polubienia strony.
/wasza K ;*

niedziela, 10 sierpnia 2014

Ogłoszenie

Hej!, Cześć i Czołem!
Co tam u was? U mnie kiepsko, mam małe problemy osobiste i nie mam jak napisać kolejnych części, wychodzę rano i przychodzę wieczorem. Tam gdzie spędzam całe dnie to nie mam Wi-Fi, no bo raczej na basenie, w wesołym miasteczku lub na odpuście nie ma internetu dlatego nie mam jak napisać. Przepraszam Was. Potem może gdzieś pojadę na tydzień, dlatego jak wrócę to pod koniec sierpnia. Od września będę dodawała jeden raz na tydzień jak będę miała czas.
Przykro mi.
/Wasza K :*

piątek, 8 sierpnia 2014

Paulina cz. 64

Kilka dni później:
Dziś jest sobota -wczoraj był mój ostatni dzień na OIOM, cieszę się, jak patrze na tych wszystkich ludzie leżących tam to serce mi się kraja. Wczoraj miałam nocny dyżur nic takiego się nie działo, na całe szczęście. Już tak źle nie reaguję na śmierć wiem, że każdy musi  umrzeć, wcześniej też to wiedziałam, ale to była moje pierwsza śmierć, którą widziałam.
Zegar wskazywał 9:03 a ja dopiero wróciłam z dyżuru. Mój narzeczony jeszcze spał, przebrałam się i położyłam obok niego; usnęłam bardzo szybko, bo nie pamiętam nic, po za tym, że przytuliłam się do Marcina.
Z perspektywy Marcina:
Przebudziłem się o 5; Pauli jeszcze nie było, dlatego poszedłem dalej spać.
Poczułem, że moja narzeczona przytula się do mnie dlatego objąłem ją ramieniem i poszliśmy jeszcze spać. Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno, spojrzałem na zegarek, który stał obok; była 11:30 dlatego po cichu wstałem, żeby nie obudzić dziewczyny, ubrałem się i poszedłem po bułki. Już po 15 minutach byłem z powrotem, zrobiłem szybko śniadanie i poczekałem aż księżniczka wstanie. Ja w między czasie zacząłem przeglądać swoje papiery z pracy. Razem z Darkiem próbowaliśmy znaleźć dowody na to, że nasz klient jest niewinny i nie pobił właściciela restauracji. Potem wykonałem kilka telefonów i umówiłem się na spotkanie na godzinę 15:00. Jakoś tak po dwunastej wstała Paulinka i zjadła śniadanie. Nie chciało nam się nic gotować, dlatego postanowiliśmy zamówić jakoś pizze. Już przed czternastą jedliśmy pizze z salami, serem, pieczarkami. Potem wyszedłem na spotkanie z klientem.
Z perspektywy Pauliny:
Marcin wyszedł a ja postanowiłam umówić się Lenką na spotkanie do kawiarni, w końcu dawno się nie widziałyśmy. Ubrałam się i wyszłam na spotkanie, do kawiarni miałam kawałeczek ale byłam przed czasem. Usiadłam przy stoliku, zamówiłam dwie kawy i czekałam na moją przyjaciółkę. Była punktualnie, jak to ona, usiadła i zaczęłyśmy rozmawiać, Plotkowałyśmy przez dobre dwie godziny.
 -A może wpadniesz dziś do nas?
- Nie no co ty. Dziś nie może jutro uda mi się wyrwać.
- Na pewno dasz radę. No tak dawno u nas nie byłaś.
- Wiem Paula ale wiesz, mam dużo pracy albo szpital albo karetka, do tego wszystkiego mój ojciec dostał udaru i leży w śpiączce.
- Czemu mi nie dałaś wcześniej znać?
- A jakoś tak nie było okazji.
- Dobra ja się zbieram bo potem z Marcinem mamy pojeździć na motocyklach.
- Okej ja mykam na dyżur bo na 17 mam zmianę z Adamem.
- A okej rozumiem
- No to pa.
Pocałowałam ją w policzek i rozstałyśmy się, gdy wróciłam już do domu mój narzeczony siedział na kanapie i wypisywał jakieś papierki na kolanie.
- Cześć myszko
- O skarbie wróciłaś.
Przywitałam się z nim całusem i usiadłam obok.
- To co jedziemy:- zapytał?
- Jasne, ja jestem gotowa.
Oboje się przebraliśmy w nasze stroje ze skóry i wyjechaliśmy w miasto. Potem przejeżdżaliśmy przez obrzeża miasta i natrafiliśmy na wypadek. Samochód uderzył w drzewo a kilka metrów dalej leżał motocykl. Niedaleko niego motocyklista a po drugiej stronie pasażer. W samochodzie był tylko mężczyzna nieprzytomny z ciętą raną głowy. Szybko wezwaliśmy dwie karetki. Stan kierowcy był stabilny, był wydolny krążeniowo i oddechowo, dlatego szybko pobiegliśmy w stronę rannych motocyklistów. Chłopak miał prawdopodobnie złamaną nogę i wstrząs mózgu jednak dziewczyna nie oddychała. Szybko zaczęliśmy resuscytację, jednak to nic nie dawało, do przyjazdu karetki na zmianę ją reanimowaliśmy. Musiałam zachować zimną krew, nie miałam innego wyjścia. Pogotowie przyjechało po 10 minutach. Kierowce zabrali do szpitala, chłopakowi założyli szynę kramera, opatrzyli głowę. Dziewczynę cały czas reanimowali. Po  kilku chwilach oddychała sama jednak oddech był płytki dlatego ratownicy musi ją zaintubować. Pierwsza karetka pojechała od razu druga natomiast po dłuższej chwili. Myśmy wrócili do domu. Trochę posiedzieliśmy razem i oglądaliśmy telewizję. Po kolei poszliśmy się myć i spać. Jutro cały dzień mam wolny, natomiast mój narzeczony idzie do pracy. Został mi tylko tydzień praktyk dlatego postanowiłam poszukać jakiejś dorywczej pracy. Zanim obronię doktorat to trochę czasu mienie a nie chciałam być cały czas na jego utrzymaniu.

----------------------------------------------------------------------------->
/Wasza K ;*


czwartek, 7 sierpnia 2014

Paulina cz. 63


 Siedziałam tam i nie mogłam się pozbierać, ten widok to wszystko, tego nie da się opisać. Dlaczego Bóg zabiera takie małe dzieci, które mają przed sobą przyszłość, niczym nie zawiniły? Nie mogłam się z tym pogodzić. Po chwili przyszedł do mnie lekarz dyżurny - Patryk. On też był z onkologiem, z tego co słyszałam przyjaciel dr. Dąbrowskiej. Usiadł koło mnie na ławce i objął mnie ramieniem. Ja dalej płakałam, nie mogłam przestać, to było okropne uczucie. 
- Paulina? ...
- Paulina posłuchaj mnie. Musisz być przyzwyczajona do takich sytuacji. Wiem, że to nie jest łatwe, ale w tym zawodzie nic nie jest łatwe a w szczególności śmierć, z którą mamy do czynienia na co dzień.
Nic nie odpowiadałam, powoli się uspokajałam. 
- Nigdy nie przyzwyczaję do tego widoku, to jest dla mnie nie pojęte. 
- Przyzwyczaisz. Z czasem nie będziesz tak reagowała. Uwierz w to. 
- Przepraszam 
- Nie masz za co przepraszać. Idź już do domu, nic tu po tobie... Tylko poczekaj, masz jeszcze jedną misje do wykonania. Powiesz rodzicom o śmierci Moniki. 
Popatrzyłam na niego wielkimi oczami i powiedziałam zaciągając się jeszcze od płaczu. 
- N... Nie nie zrobię tego. 
-  Nie masz wyjścia, uspokój się i na spokojnie. Oni już tu jadą powinni być lada chwila. 
- Nie ja tego nie zrobię. Przecież to nie możliwe. Nie dam rady. Co ja mam im powiedzieć? Przykro mi ale Państwa córka nie żyje?
- Dasz radę, musisz się przyzwyczaić na przyszłość. Będziesz takie wieści przekazywała. Nie powiesz komuś innemu, Asia powiedz rodzinie, że pacjent umarł. 
- Nie al..
- No właśnie, więc teraz ładnie wytrzesz łzy wstaniesz i powiesz. 
- A mogę najpierw zadzwonić do narzeczonego?
- Jasne 
Kilka minut później: 
- Marcin, możesz po mnie przyjechać. Bardzo Cię proszę. 
- Tak jasne a co się stało.  Płakałaś?
- Nie chce o tym gadać. 
Po jakimś czasie Paulina dalej nie uspokojona, trochę szlochająca siedziała na korytarzu. Zauważyła rodziców zmarłej Moniki. Chciała się odezwać, niestety nie miała odwagi. Niestety szybko się rola odwróciła. Zauważyła ją mama Moniki i zapytała gdzie jest córka. W pierwszej chwili Paulina nie wiedziała, co powiedzieć. Wstała i ze łzami w oczach powiedziała prawdę. 
- Przykro mi, alee .... Państwa córka zmarła dziś rano około godziny 10. Przykro mi bardzo. Wyrazy współczucia. Przepraszam, ale muszę już iść. 
Paulina odeszła kilka kroków i zaczęła płakać. Powiesiła kitel lekarki i poszła do samochodu Marcina. On stał przed i czekał i już na nią. Podbiegła do niego i wtuliła się tak mocno jak potrafiła. On zagarnął mnie w swoje ramiona, staliśmy my tak przez dłuższy czas. Potem pojechaliśmy do domu, w drodze powrotnej milczeliśmy, a ja patrzyłam w okno. Po niedługim czasie podjechaliśmy pod dom, Marcin zaparkował tam gdzie zawsze. Wysiadłam z samochodu i zakręciło mi się w głowie, narzeczony szybko to zauważył i podbiegł do mnie?
- Co Ci?
- Nic, po prostu z nadmiaru wrażeń zakręciło mi się w głowię. 
- Już ok?
- Tak w porządku. 
- Chodź.
Marcin zamknął auto i trzymając mnie za rękę poszliśmy w stronę budynku. Po wejściu do domu, pierwsze co zrobiłam to, poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Leżałam na boku a po moim policzku spływały łzy, jedna po drugiej. Nie mogłam pogodzić się z tym, że ta dziewczynka umarła. Po chwili przyszedł do mnie Marcin.
- Kotku, co się dzieję?
- Nic, miałam trudny dzień w pracy. Nie chcę o tym rozmawiać. Powiem Ci ale później, daj mi trochę czasu. 
- Rozumiem. Wytrzyj łzy i chodź pomóż mi w obiedzie. Nie myśl o tym. 
- Daj mi trochę czasu. 
- Okej za 15 minut widzę cię w kuchni zrozumiano?!
- Tak. - Wymusiłam uśmiech, a chłopak znikł za drzwiami z pokoju. Wstałam i poszłam do łazienki, ogarnęłam się w miarę i poszłam do niego do kuchni. Obiad leżał już na stole; były pierogi i kompot jabłkowy. Po obiedzie poszłam się trochę zdrzemnąć, bolała mnie głowa od płaczu. Około 17 przebudziłam się, czułam się lepiej, postanowiłam wyjaśnić wszystko Marcinowi, to co się dziś działo. Weszłam do salonu, on siedział na kanapie i oglądał jakiś film, podeszłam do niego i położyłam się tak, że moja głowa była na jego kolanach. Zaczęłam wszystko mu powoli tłumaczyć, całą sytuację, która zaistniała w szpitalu. Mój narzeczony wiedział jak mnie pocieszy, dodał mi otuchy, tego było mi potrzeba. Od razu poprawił mi się humor. Potem Marcin zaprosił mnie na wieczorny spacer po mieście, zgodziłam się i tak nie miałam co robić. Wróciliśmy o 22 i od razu poszliśmy spać.
----------------------------------------------->
Jestem zaskoczona, że tak szybko rośnie liczba wyświetleń. Dziękuje, jestem pod ogromnym wrażeniem. Kocham Was :**
/ Wasza K ♥♥♥

środa, 6 sierpnia 2014

Paulina cz. 62

Z perspektywy Marcina:
Właśnie skończyłem dyżur, zegar wskazywał 4:30, uff dziś trochę wcześniej. Wsiadłem na motor i pojechałem prosto do domu. Po krótkiej jeździe byłem na miejscu, po cichu wszedłem do domu, tak żeby nie obudzić Paulinki. Na stole widniała karta: "Kochanie to dla ciebie kolacja :) Może bardziej śniadanie" a obok kanapki. Zgotowałem wodę i zrobiłem sobie mocną kawę na orzeźwienie, zjadłem śniadanie. Poszedłem do łazienki się ogarnąć i wziąć szybki prysznic. Po 15 minutach stałem normalnie na nogach, nocka była wymęczająca. Dochodziła 6:15 szybko zrobiłem śniadanie dla narzeczonej i poszedłem do sypialni. Moja ukochana spała słodko, rozwalona na całe łóżko, delikatnie do niej podszedłem. Usiadłem na skraju łóżka i pocałowałem ją w nosek, widocznie już nie spała tylko udawała bo chwyciła mnie za szyję i namiętnie pocałowała.
- A ty nie śpisz?
- Spałam, ale mnie obudziłeś.
- Przepraszam kochanie - zrobił minę zbitego psa.
- Już dobrze, sama się przebudziłam. A jak tam w pracy?
- Dobrze, razem z Damianem próbowaliśmy rozwiązać sprawę.
- I jak wam poszło?
- Nawet nie pytaj. Stoimy w martwym punkcie.
- To ty się prześlij a ja wstanę bo zaraz lece do pracy.
- A właśnie jak tam na praktykach?
- Właśnie przenieśli mnie na onkologie. Trudno jest, dziś mam dyżur na OIOM.
- Współczuje Ci Skabię, ale musisz dać rade.
- Wiem ale najbardziej dobijające są pytanie. Czy ja umrę?
- Poradzisz Sobie, wierze w Ciebie.
- Dobra, koniec gadania, ja się ubieram.
Z perspektywy Pauliny:
Wygrzebałam jakieś ubrania i poszłam do łazienki się ogarnąć. Po pół godziny byłam gotowa, szłam w kierunku kuchni, na stole zobaczyłam talerz ze śniadaniem a obok karteczkę, to dla Ciebie Myszko miłej pracy. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zabrałam się do jedzenia, byłam bardzo głodna. Mój dyżur rozpoczynał się o 8, ale postanowiłam być trochę wcześniej, żeby porozmawiać z dr. Dąbrowską. Za oknem świeciło słoneczko, a termometr wskazywał 23°C dlatego postanowiłam zrobić sobie mały spacerek i na praktyki poszłam na piechotę. Drogą nie była długa, więc miałam trochę czasu na to by porozmawiać z Panią doktor. Weszłam do pokoju, ubrałam swój fartuch i poszłam na 3 piętro, tam znajdował się oddział na którym miałam teraz być. Od razu poszłam do jej gabinetu i trafiłam w sedno, siedziała tam i wypełniała jakieś papierki, chyba po nocnym dyżurze.
- Dzień Dobry
- A dzień doby Paulinko. Ale ty masz dyżur na 8:00 prawda?
- Tak, tylko że ja wcześniej chciałam z Panią porozmawiać. Dlatego przyszłam wcześniej mając nadzieję, że jeszcze tu Panią zastanę.
- A coś się dzieję?
- Nie, ze mną wszystko w porządku. Tylko chodzić o te dzieci.
- Usiądź, zrobię Ci herbaty i porozmawiamy.
***Po chwili***
- Więc o co chodzi?
- No bo, te wszystkie dzieci, co tam leżą, one są bezbronne, nic nie mogą zrobić a Bóg je tak pokarał. I do tego te pytania. Czy ja umrę?, Co ze mną będzie?
- Oj Paulina, musisz się do tego przyzwyczaić. Na początku, zawsze jest ciężko. Myślisz, że ja się do teraz z tym pogodziłam? Nie, to nie jest takie łatwe. Jeżeli jakieś dziecko umrze, to nie mogę się załamać, bo są jeszcze inne dzieci, ale zawsze chodzi człowiek zdołowany. Musisz być silna, jeżeli chcesz być lekarzem musisz być odporna psychicznie.
- Wiem, rozumiem. Ale co ja mam im odpowiedzieć na te pytania? jestem bezbronna. Przyzwyczaiłam się do tego bo już kiedyś byłam wolontariuszką na takim oddziale.
- Nie wiem co Ci mam odpowiedzieć, takie pytanie będą padać. Spróbuj im to jakoś wytłumaczyć. Wiesz z doświadczenia, że nie możesz ich zbyć odpowiedzią "tak" lub "nie"
- Wiem, staram się z nimi rozmawiać o śmierci, o życiu w niebie, o chorobie. One jeszcze wszystkiego nie rozumieją. Trudno mówić 5 czy 6-latką że są różne stadium choroby, zaawansowane i mniej zaawansowane. One tego nie rozumieją.
- I tu masz rację Paula. Masz doświadczenie, dziś i do końca tego tygodnia masz najgorszy dyżur, cały czas będziesz na OIOM. Myślę, że sobie poradzisz, jak by co to na mnie możesz liczyć. Podam Ci mój nr telefonu i jak by coś się działo, to zadzwoń.
- Dziękuje.
Wypiłam do końca herbatę, pożegnałam się i poszłam na swój oddział. Monika siedziała na łóżku z kroplówką w ręku i malowała coś w zeszycie.
- Hej, co malujesz?
- O dzień dobry! - odpowiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha. - nie maluje. Piszę
- A co piszesz?
- Nic takiego list, do mojej przyjaciółki. A może pomogłaby mi Pani?
- Jasne, jak chcesz mogę Ci pomóc.
Po niedługim czasie wspólnie napisałyśmy list do Agaty. Potem poszłam do bufetu na kawę z Aśka, nie posiedziałyśmy długo, bo przybiegła po mnie pielęgniarka, że mam wracać na sale. Pobiegłam razem z nią, na OIOM byli już lekarze, którzy reanimowali Monikę. Weszłam tam i chciałam im pomóc, ale ...
byłam bezbronna, ręce mi się trzęsły, nogi się pode mną ugięły. Nie mogłam nic zrobić, a ona ....
ona leżała na tym łóżku taka bezbronna i te wszystkie rurki, aparatura. Nie mogłam na to patrzeć, ostatni obraz jaki stamtąd zapamiętałam to prosta linia a ekranie monitora i lekarza który sprawdzał godzinę. Wybiegłam z sali, biegłam przed siebie, sama nie wiedziałam gdzie. Wybiegłam przed szpital, usiadłam na ławce i ... rozpłakałam się.

-------------------------------------------------------------------->
Jejku Bardzoo ale to bardzo wam dziękuje. Zajrzałam sobie dziś na bloga i liczba wyświetleń mnie zaskoczyła. 4238 taka była liczba wyświetleń. Bardzo wam dziękuje Kocham wass
/ Wasza K :***

wtorek, 5 sierpnia 2014

Paulina cz. 61

Wreszcie do pracy, niby się nie chcę ale się ciesze, ile to można mieć wolnego? Zadowolona i wypoczęta wstałam już po 5 a na praktyki miałam na 8, więc trzy godziny wolnego, niestety mój narzeczony nie miał takiego szczęście i musiał być na 6:30 w pracy. Zaczęłam go powoli budzić głaszcząc jego policzki. Miał 2 dniowy zarost, ale kazałam mu zostawić, lubiłam go takiego. Od niechcenia otworzył oczy i spojrzał na mnie. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Teraz to on głaskał mnie to policzkach, odgarnął kosmyk włosów, uniósł się i dał mi buziaka. Też go pocałowałam i przytuliłam się do niego. 
- kochanie, musisz wstać. Jest już piąta. 
- A ty po co tak wcześnie wstałaś?
- Nie umiałam już spać. 
- Jasne. Paulinko mnie nie okłamiesz 
- Ale ja Cię nie okłamuje. Na prawdę. Cieszę się, że już wracam do pracy. 
- Okej. Ja lecę się ubrać. 
- Ja w tym czasie zrobię Ci śniadanie i herbatkę. 
15 minut później oboje siedzieliśmy przy stole i jedliśmy wspólnie śniadanie. Rozmawialiśmy o głupotach. Strasznie miałam dziś zakwasy po wczorajszych górach, dawno nie wspinałam się tak daleko.
Rano wypiłam wapno, powinno pomóc. Marcin dziś później wyszedł do pracy, o 6:00 się z nim pożegnałam. On wyszedł a ja siedziałam i nie miałam co robić, zadzwoniłam do Martyny mojej przyjaciółki, która też jeździ tak jak ja. Akurat dziś miała wolne, dlatego razem wybrałyśmy się na małą przejażdżkę po torze wyścigowym.
Pojeździłyśmy we dwie godzinę a potem ja od razu pojechałam pod szpital. Dziś kończyłam dyżur na chirurgii i zostałam przeniesiona na onkologie. Dr. Sajno pokazała mi wszystko co mam dziś robić. Krążyłam pomiędzy salą dziecięcą a gabinetem lekarskim. Tych dzieci było mi żal, dlaczego akurat to ich spotkało. I te pytanie czy ja umrę? Co ja mam wtedy powiedzieć? Jestem bezbronna, jeżeli powiem mu tak to się załamie, nie mogę mu powiedzieć prawdy a jeżeli powiem mu nie to po pierwsze go okłamie a po drugie nie wiadomo. Są różne stadium zachorowań, ten dyżur jest ciężki a się jeszcze nie skończył. Dr. Sajno uprzedziła mnie, że jutro czeka mnie praca za OIOM, mam nadzieję że nie będzie aż tak źle. Dziś trochę wypełniałam karty pacjentów, zaglądałam do sal, poznałam dużo dzieci; biednych dzieci. Trochę się z nimi pobawiłam, poczytałam im książki. O 14 planowo miałam kończyć dyżur, jednak mi się przedłużył bo operacja w której uczestniczyłam przebiegła z komplikacjami. 7-letnia Monika miała przeszczep szpiku kostnego, dawcą był 10-letni Bartek, który zginął w wypadku samochodowym. Po 2 godzinach wyszliśmy z sali, a Monika została przewieziona na OIOM. Ja od razu zdjęłam kitel lekarki i wyszłam ze szpitala. Wsiadłam na moją maszynę i odjechałam. Po drodze podjechałam do sklepu spożywczego po coś do jedzenia. Nasza lodówka świeciła pustkami, nie było nas przez cały weekend; co się dziwić. Kupiłam mleko, masło,ser, sałatę, paprykę, bułki  i jeszcze kilka rzeczy potrzebnych do zrobienia sałatki po zapakowaniu wszystkiego zapłaciłam i opuściłam sklep. Niedaleko nas weszłam jeszcze do sklepu mięsnego, kupiłam 2 rodzaje szynki, opakowanie mielonego, udka z kurczaka i do tego kilka cienkich parówek. Gdy wróciłam do domu Marcina nie było, troszkę mnie to zdziwiło ale nie zmartwiłam się tym za bardzo, zdarzało mu się wracać później niż miał to w planie. Na spokojnie zaczęłam obierać ziemniaki i nastawiłam je na piec. Teraz zabrałam się do robienia kapusty pekińskiej, po pół godziny była już prawie gotowa, wystarczyło dodać tylko oliwę z oliwek. Gdy miałam chwilę spokoju chciałabym zadzwonić do mojego narzeczonego, gdy znalazłam torebkę nie umiałam w niej nic znaleźć, zresztą jak zawsze. Wysypałam całą zawartość na stół, i zorientowałam się że telefon zostawiłam w pracy. Szybko wyłączyłam ziemniaki i wyszłam z domu. Wsiadłam na motor i pognałam do pracy po telefon. Po pół godziny właśnie oddzwaniałam do Marcina, który próbował dodzwonić się do mnie 8 razy. Po trzecim sygnale odebrał.
- Halo? Kochanie? Przepraszam, że nie odbierałam, ale zostawiłam telefon w pracy.
- A okej rozumiem. Ja dziś muszę zostać w pracy na noc, Mateusz musiał jechać do domu bo ma dziecko chore.
- Czyli śpię dziś sama?
 - No niestety tak, ale będę za tobą tęsknić.
- Ja za tobą też. Pa Kocham Cię.
- Dobranoc. wyśpij się.
Rozłączyłam się, schowałam telefon do kieszeni i odjechałam.
Po wejściu do domu, załączyłam ziemniaki jeszcze na 10 minut i rozgrzałam olej na patelni. Usmażyłam kotlety, położyłam je na talerz i odcedziłam kartofle.
***
Po zjedzonym obiedzie wszystko pozmywałam i poszłam przebrać się do pidżamy. Postanowiłam trochę pooglądać telewizję. Przy tym od razu się zdrzemnęłam, po 22 wzięłam do ręki książkę i zaczęłam czytać. Chyba byłam tak zmęczona, że nie wiem kiedy usnęłam.



poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Paulina cz. 60


Pierwszy prowadził Marcin a ja trochę zdrzemnęłam się na przednim siedzeniu, przytulona do podusi od mojego narzeczonego. O 01:53 zatrzymaliśmy się na stacji, zjedliśmy po bułce a ja na kupiłam jakieś chipsy żebyśmy mieli trochę słodko. Stwierdziłam, że nie będę dzwoniła do mamy i uprzedzała jej, chcieliśmy zrobić im niespodziankę. Tak jak stanęliśmy na postój tak od tego momentu ja kierowałam aż do samego końca. Na miejsce dotarliśmy wcześniej, bo zegar wskazywał 4:36. Do szóstej postanowiliśmy zdrzemnąć się w samochodzie a potem iść do rodziców. 
Pierwszy przebudził się Marcin, ale nie budził mnie, choć było dobrze po siódmej. Ja wstałam jakoś tak po ósmej, ale co się dziwić, oboje mało spaliśmy. W miarę się obudziłam i poszliśmy do mieszkania. Gdy tata otworzył nam drzwi, nie mógł w to uwierzyć, że przyjechałam ich odwiedzić. Od razu przywitałam się z tata jak i mama. Marcina to oni już znali, więc nie musiałam ich przedstawiać. Mama zaparzyła nam kawy i dała ciasto na stół. Nie mogłam jej odmówić, musiałam zjeść przynajmniej jeden kawałek, moja mama potrafiła świetnie piec. Skusiłam się na rafaello, a chłopakowi nałożyłam CzyBit. Pochwaliłam się mamię że jestem zaręczona z Marcinem, a mama bardzo się ucieszyła. 
- Wkrótce możecie się spodziewać zaproszenia na ślub. Myślę że tak do roku się wyrobimy. 
- Tak na pewno. - wtrącił się Marcin. 
- Mamo?
- Tak?
- Czy my moglibyśmy się przespać teraz, bo przez całą noc nie spaliśmy. 
- Tak, oczywiście córeczko. Idźcie na górę. 
- Dzięki Mamuś. 
Dałam jej całusa i poszliśmy się położyć. O 15 mama obudziła nas na obiad, zwlekliśmy się z łóżka i posłusznie zeszliśmy na dół, do jadalni. Mama pamiętała jakie było moje ulubione danie z dzieciństwa, 
 w sumie co teraz jest - zupa pomidorowa z ryżem i własnoręcznie robione krokiety z kapustą i grzybami. Zjadłam dwa talerze zupy i 3 krokiety, natomiast Marcin trochę mniej. Postanowiłam pokazać mamie zdjęcia z Giewontu i ogólnie z gór. Rodzice jak byli młodsi też się wspinali, dlatego teraz z ciekawością oglądali zdjęcia jakie im pokazywałam na aparacie. Było ich dużo, dokładnie 128 zdjęć, na jednych byliśmy razem a innych była panorama czy coś innego. 
Zejście z Giewontu 
Na zegarze dochodziła 17:00 dlatego grzecznie pożegnaliśmy się z rodzicami i ruszyliśmy w drogę. Chcieliśmy być na 20:00 w domu, żeby spokojnie wykąpać się zjeść kolację i iść spać. W końcu jutro trzeba iść do pracy i ciężko pracować. Teraz cały czas prowadziłam ja, Marcin chciał się trochę zdrzemnąć bo bolała go głowa niestety mu się nie udało. Cały czas razem rozmawialiśmy, na stacji kupiliśmy Apap forte, bo mnie też zaczynała boleć głowa, a nie chciałam żeby puściła mi się krew z nosa bo ciśnienie. Oboje wzięliśmy tabletki i popiliśmy herbata, mama na drogę zrobiła nam kanapki ale ani ja ani Marcin nie byliśmy głodni więc zdecydowaliśmy, że zostawimy je na kolacje, przynajmniej nie musiałam nic gotować. Podróż minęła nam bez większych przygód, ale jechało się kiepsko bo padał deszcz i drogi były śliskie jednak w domu na czas. Z szafki wyciągnęłam koszule i poszłam do łazienki, wykąpałam się, zmazałam makijaż, spięłam włosy w kok i pognałam do salonu.
- Kotku, nie zdążyłem zrobić herbaty. 
- Ok, ja zrobię. Idź już :)) 
Marcin wszedł zaraz po mnie a na stole leżał talerz wyśmienitych kanapek. Do czajnika nalałam wody i zaparzyłam herbaty. Po pół godziny narzeczony wyszedł z łazienki i usiadł koło mnie przy stole. Razem zjedliśmy kolację i wypiliśmy herbatę. Marcin jak i ja byliśmy bardzo zmęczeni, udaliśmy się do sypialni i położyliśmy się. Wtuleni w siebie usnęliśmy. 

Ciasto mamy - CzyBit
Drugie Cisto - Rafaello


Moja podusia :*

----------------------------------------------------------------------
To już krótszy post, niestety. Mam nadzieję, że wam się podoba. 
Miłego czytania 
/ Wasza K ;*

niedziela, 3 sierpnia 2014

Paulina cz. 59

Była sobota, drugi dzień weekendu narzeczonych. Właśnie dziś mieli wspinać się po górach, a ściślej mówiąc mieli swój cel: Giewont, Śpiący rycerz. W sumie szliśmy z Kuźnicy więc mieliśmy dość blisko bo około 2 godziny i 15 minut.
Rano wstałam wypoczęta jak nigdy, mój narzeczony jeszcze spał, dlatego ja wybrałam ciuchy i poszła się odświeżyć. Poranna toaleta zajęła mi niecałe pół godziny, zrobiłam dla nas śniadanie i poszłam budzić Marcina. Gdy weszłam na sypialni on leżał na łóżku i uśmiechał się do mnie.
- Wstawaj Misiu. Jak się spało?
- Bardzo dobrze. Tęskniłem za Tobą. 
- Głuptasie przecież nie było mnie ponad pół godziny. 
- To dla mnie jak wieczność, Kwiatuszku.
Dałam mu buziaka i postawiłam śniadanie. Razem zjedliśmy i o 10 byliśmy gotowi żeby wyjść i się wspinać. Lubiliśmy to robić w wolnych chwilach, niestety mieliśmy ich razem bardzo mało. Marcin wziął jeszcze plecak a ja zamknęłam mieszkanie i wyszliśmy. Postanowiliśmy iść niebieskim szlakiem, po drodze widzieliśmy dużo turystów. Razem z Marcinem szliśmy powoli i ze trwało nam to troszkę dłużej niż planowaliśmy. Przed 12:00 dotarliśmy na szczyt, wyciągnęłam aparat z plecaka i zrobiłam kilka zdjęć, lubiłam upamiętniać takie chwilę jak ta. Usiedliśmy na skale i podziwialiśmy widoki :)

Widok z Giewontu na Zakopane.
 Przytuleni do siebie obserwowaliśmy ludzie którzy wchodzą, schodzą i obserwują tak jak my. Po niecałej godzinie nic nie robienia postanowiliśmy się powoli zbierać i schodzić, chcieliśmy wejść jeszcze do restauracji  na jakąś obiado-kolacje. Ustaliliśmy razem z Marcinem, że wyjedziemy jeden dzień wcześniej, nie jutro tylko dziś. Chciałam wstąpić jeszcze do rodziców a trochę kawałek jest. Porobiłam jeszcze trochę zdjęć i schowałam aparat, żeby prze przypadek go nie upuścić jak będziemy schodzić. Trzymaliśmy się z Marcinem za ręce i powoli schodziliśmy. Zajęło nam to mniej, no ale jako wiadomo szybciej się schodzi niż wchodzi. Niecałą godzinę później byliśmy w swoim domku i pakowaliśmy swoje rzeczy. Prawie wszystko mieliśmy spakowane. Ja przebrałam się w coś innego wypiłam szklankę wody i ruszyliśmy na Gubałówkę. Liczyliśmy, że jeżeli pójdziemy szybciej niż na Giewont na miejscu powinniśmy być około 16:00. Przez całą drogę szliśmy niebieskim szlakiem - 8,0 km. Na miejsce dotarliśmy o 15:40 i poszliśmy do restauracji "Morskie Oko" tam zamówiliśmy sobie obiado-kolacje. Po zjedzeniu szliśmy główną aleją, dostałam od Marcina prezent; śliczną poduszkę za to ja mu kupiłam mała owieczkę lub coś podobane ale mi się spodobało.
A to prezent dla Marcina :))
W tej chwili nie liczyło się nic innego tylko to że
my jesteśmy szczęśliwi, zakochani jak nigdy ♥. Szybko zaczęliśmy iść w stronę Kuźnicy, zaczynało się ściemniać a my na
chcielibyśmy dotrzeć do domu i wyruszyć do moich rodziców. Za pięć 20:00 byliśmy już w domku i właśnie Marcin poszedł wziąć prysznic, ja zaczęłam przerzucać moje ciuchy w walizce i szukać czegoś wygodnego na podróż. W międzyczasie przygotowałam jeszcze kanapki na drogę i termos z ciepłą herbatą. Teraz zdążyłam zrobić dla nas kawy, która powinna nas postawić na nogi po całym dniu chodzenia. Trzeba było przyznać, że byliśmy dość zmęczeni, dlatego w samochodzie będziemy na zamieniać. Nie wyobrażam sobie żeby Marcin prowadził przez 5 godzin samochód, jeszcze by coś się stało a ja bym miała wyrzuty sumienia. Za to mój narzeczony też na to by nie pozwolił żebym to ja tak prowadziła, może wyglądało by to inaczej gdybyśmy nie chodzili cały dzień po górach.
W między czasie mój przyszły mąż opuścił łazienkę a ja szybko weszłam się tam odświeżyć. Po godzinie byłam gotowa, ubrana uczesana i trochę wypoczęta. Wypiłam kawę i usiadłam obok niego na sofie, on objął mnie ramieniem a ja się w niego wtuliłam i przymknęłam na chwile oczy. O 23 mieliśmy zamiar ruszyć w drogę i tak się stało.



------------------------------------------------------------------------------>
Ten post jest taki sobie, nie za długi ale jak na mnie krótki to on też nie jest. Myślę, że mógłby być lepszy ale czytajcie. Zachęcam do komentowania to daje mi większą motywację *.*
/ Wasza K ;**

Aktualności

Hej! Cześć! i Czołem! 
Takie małe pytanie do was mam.Czy chcecie żebym w tytule dawała tak jak wcześniej np: 

  • "Paulina cz. 58"

albo

  •  "Paulina cz. 58 powrót do domu."
Chodzi o to żeby był tytuł do każdego postu. Jest jeszcze możliwość zrobienia że tak jak kiedyś czyli 


  • "Paulina cz. 58 "

i tam gdzie bym zaczęła pisać posta byłby nagłówek 
  •        "Powrót do domu"

I tu byłby już normalny post. To już od was zależy. Mnie to obojętnie. Jak chcecie. Mam nadzieje, że będzie tu przynajmniej jeden komentarz bo inaczej nie będę wiedziała jak to zrobić i nie zrobię tego wgl albo jeszcze inaczej :D  
To już wasza wola :)) 
/ Wasza K ♥

Paulina cz. 58 HOT ♥♥♥

Na miejsce dojechaliśmy przed 21. Marcin poszedł nas rozpakować a ja poszłam się kąpać, z walizki zabrałam tylko ręcznik i bieliznę. Weszłam pod prysznic i puściłam zimną wodę, ochłodziła mnie, szybko umyłam jeszcze włosy i z turbanem na głowie wyszłam do pokoju. Mój chłopak siedział przy stole i nad  czymś intensywnie myślał.
- O czym myślisz?
- Ja? O niczym. Kocham Cię
- Ja Ciebie też. 
- Ok, ubieraj się i idziemy na jakieś lody czy coś. 
- Jestem za. Daj mi pół godziny. 
- Tylko się pośpiesz. 
Szybko poszłam do pokoju obok, wyciągnęłam z walizki ciuchy i szybko się ubrałam. Pobiegłam szybko do łazienki i zaczęłam rozczesywać włosy, przesuszyłam je trochę suszarką, spryskałam odżywką i zrobiłam roztrzepany kok. Już po 20 minutach byłam gotowa, Marcin był gotowy już dawno i czekał na mnie siedząc na kanapie. Chłopak ubrał szybko buty i wyszliśmy na wieczorny spacer. Szliśmy  w blasku księżyca, trzymając się za ręce. Większość kawiarni było pozamykanych ze względu na późną godzinę, jednak znaleźliśmy mała otwartą kawiarenkę. Można tam było zamówić lody, galaretki, ciasta, różne desery. W środku były też stoliki przy których siedzieli ludzie, nie wszystkie były zajęte. Razem z Marcinem zamówiliśmy lody z bitą śmietaną i polewą w pucharku. Ja poszłam zająć miejsca a on poszedł zamówić. 
***Z perspektywy Marcina***
Gdy otrzymałem już lody stanąłem na boku i do jednego z pucharków włożyłem złoty, zaręczynowy pierścionek z dwoma serduszkami wypełnionymi brylantami. Podszedłem do stolika mój pucharek lodów  postawiłem za to od Pauliny dalej trzymając w ręku uklęknąłem na jedno kolano i zapytałem: 
- Paulino czy zostaniesz moją żoną?
- Tak! Pewnie, że zostanę.
Wszyscy w kawiarni zaczęli wołać i klaskać a ja wyciągnąłem pierścionek z lodów i włożyłem na palce mojej narzeczonej.  Rozmawialiśmy dosyć długo o wszystkim. Przed 24:00 opuściliśmy lokal i jeszcze z dobrą godzinę chodziliśmy po mieście. Do domku wróciliśmy w bardzo dobrych nastrojach <3 
*** Z perspektywy Pauliny ***
Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Owszem planowałam z Marcinem wspólną przyszłość ale tak szybko? Kocham Marcina, ufam mu i cieszę się, że jesteśmy zaręczeni. Jestem z nim szczęśliwa i mam nadzieje, że będzie to trwało bardzo długo♥ . 
Szybko przebrałam się w koszulkę nocną i rozpuściłam włosy. 
Kolacji nie jedliśmy, włączyliśmy romantyczny film i piliśmy sobie czerwone wino. 
- Kochanie?
- Tak?
- A może na podróż poślubną wyjedziemy gdzieś w góry?
- Misiu najpierw to ja pracę muszę podjąć i musimy wziąć ślub, potem pomyślimy, ale lepiej by było nad morze za granice. 
- Jak sobie życzysz. 
Marcin zaczął mnie całować a ja się nie opierałam, oddałam mu się cała. Wiedziałam, że ta noc będzie należała do nas. Zaczął całować moje usta, więc i ja nie pozostawałam mu dłużna. Nasze języki toczyły bitwę.
- Marcin, czy wygodniej nie byłoby w sypialni?
Narzeczony wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju obok. Nie zaprzestawał poprzedniej czynności. Potem zjeżdżał coraz niżej całował moją szyje, potem dekolt. Delikatnie zsunął moje ramiączka z koszulki, Moje ręce zatracił się w jego włosach. Dalej mnie całował coraz niżej a dotarł do moich piersi. Masował je rękami, ssał moje sutki. Moja koszula szybko wylądowała gdzie koło łóżka. Szybko przewróciłam go na plecy, ściągnęłam T-shirt i całowałam jego tors. Moje ręce wędrowała gdzieś z tyłu jego pleców. Ustami zjeżdżałam coraz to niżej aż dotarłam do jego nabrzmiałej męskości. Jego bokserki znalazły miejsce gdzieś w pokoju, był całkiem nagi. Mój narzeczony szybko przejął inicjatywę kładąc się na mnie. Jego ręce pieściły moje uda od wewnętrznej strony. Jednym sprawnym ruchem ściągnął moje koronkowe figi. Na wzajem słyszeliśmy swoje przyśpieszone oddechy. Teraz już tworzyliśmy jedność, jednym sprawnym ruchem wszedł we mnie, cicho jęknęłam mu do uszka. Czułam choćbym rozpadła się na miliony małych kawałeczków. Razem opadliśmy na łóżko przytuleni do siebie, jednak ta noc jeszcze się dla niech nie skończyła. 


---------------------------------------------------------> 
Mam do was prośbę jeżeli mamy już 4 tys to jeszcze bardziej motywowało by mnie to gdyby pod postem był jakiś komentarz. Teraz będę dodawał posty przez weekend, nawet jeżeli wyjdzie krótka czy nie taka jak bym chciała. Może wtedy nazbieramy 5000. Bardzo bym chciała to końca tego roku (2014) uzbierać 5000 wejść. 
Już miesiąc i do szkoły. Ja idę razem z moją BFF do ZSG-H do Bytomia. Miałam iść do LO do Bytomia ale po liceum nie mam nic a po technikum mam zawód i planuje iść potem na szkołę policealną na ratownika. I zawsze mam pracę w kieszeni. A wy gdzie idziecie do szkoły. Pytam oczywiście ci który skończyli w tym roku jakąś szkoły. Powodzenia w szkole. 
/ Wasza K :**



sobota, 2 sierpnia 2014

Paulina cz. 57

Dwa dni później wypisali mnie do domu. Na razie musiałam odpoczywać w domu ale od poniedziałku wracam na praktyki. Dziś był piątek, Marcin nie szedł do pracy więc oboje mogliśmy ten czas spędzić we dwoje.
Obudziłam się przytulona do mojego chłopaka, obserwowałam jego klatkę piersiową, która miarowo podnosiła się i opadała. Nie chciałam go jeszcze budzić a samej nie chciało mi się wstawać, dlatego przytuliłam się do niego jeszcze mocniej i usnęłam.
*** Z perspektywy Marcina **
Przebudziłem się o 9 i postanowiłem zrobić dla mojej księżniczki śniadanie do łóżka. Delikatnie wstałem, ubrałem się i poszedłem wziąć prysznic. Wyszedłem po bułki i zacząłem przyrządzać pyszne śniadanie.
Gdy wszystko było już gotowe zaniosłem tacę do sypialni. Paulinka spała jeszcze w najlepsze, nie chciałem jej budzić, dlatego tacę z jedzeniem położyłem na szafkę nocną obok. A ja przysiadłem obok Pauli i delikatnie ją pocałowałem. Ona tylko uśmiechnęła się i odwzajemniła to :).
- Przyniosłem Ci śniadanko. 
- Dziękuje Kochanie. Nie trzeba było. 
- Jedz bo wystygnie. 
Po zjedzeniu śniadania Paulina poszła wziąć kąpiel a ja pozmywać naczynia. Potem wykonałem telefon do mojego szefa i poprosiłem go o 2 dni wolnego; na szczęście się zgodził. Miałem dla Pauli małą niespodziankę dlatego musiałem wykonać jeszcze jedne telefon.
- Adaś? Hej mam do Ciebie sprawę. 
- ....
- Czy ten domek w górach jest nadal aktualny?
-...
- To super. Bo chciałbym tam zabrać Paulinę. 
- ....
- To za pół godziny mogę podjechać po kluczę?
- ...
- To na razie. 
W tym momencie do salony weszła dziewczyna.
- Z kim rozmawiałeś?
- Z Adamem. Muszę do niego na chwilę podjechać bo ma problem. Będę za godzinę. Pa. 

*** Z perspektywy Pauliny  ***
Dał mi buziaka  i już go nie było. Zaskoczona, niewnikająca w szczegóły poszłam do sypialni się ubrać. Wyciągnęłam przewiewną bluzkę, szorty i poszłam przygotować coś na obiad. Nie pamiętam kiedy ostatnio jedliśmy coś razem. Ja jadam w szpitalu, on w pracy lub na mieście, w drzwiach się mijamy; ja wchodzę on wychodzi lub na odwrót. Otworzyłam lodówkę i patrzyłam się w nią, nie wiedziałam co mam ugotować. Postanowiłam zrobić piersi z kurczaka i frytki, mało zdrowe ale dobre :)).
O 14 obiad był już gotowy a Marcina dalej nie było miał wrócić pół godziny temu, już miałam wybierać jego numer telefonu ale usłyszałam klucz w drzwiach, wiedziałam że to on.
- Już wróciłeś. Obiad gotowy.
- Dobrze. Mam dla ciebie niespodziankę. Jedziemy na weekend w góry?
- Ale przecież ty jutro idziesz do pracy
- Nie, dzwoniłem dziś do Marka i dał mi wolne.
- To super. Jasne że jedziemy.
- To zjemy i się pakujemy.
Przytuliłam się do Marcina najmocniej jak potrafiłam a on pocałowałam mnie w czułko. Czułam się bezpieczna i szczęśliwa jak kiedyś. Razem zjedliśmy obiad, ja poszłam pozmywać naczynia a Marcin poszedł wyciągnąć walizki i zaczął nas pakować. Jak skończyłam zmywać dołączyłam do niego.
O 16:30 byliśmy spakowani i gotowi do wyjścia. Wyjątkowo jechaliśmy samochodem a nie motocyklami. Marcin spakował nasze bagaże i ruszyliśmy w drogę. U celu mieliśmy być około 21-22, nie śpieszyliśmy się, jechaliśmy spokojnie. Karków o tej porze nie było, więc dojechaliśmy szybko.


------------------------------------------------------------------------------->
Jejku weszłam dziś na bloga i zobaczyłam ponad 4000 wejść. Bardzo wam dziękuję, jest to dla mnie motywacja do dlaszych części. Ta część jest krótka ale za to jutro będzie następna, obiecuje. Przepraszam, że tak długo nie pisałam ale moje wena przez wakacje trochę szwankuje więc trochę lipa. Ta części też nie wyszła zadowalająco ale mam nadzieję że wam się podoba. W następnej części mam dla was małą niespodziankę.
Jak mijają wam wakacje? Mi tak sobie, niestety nigdzie nie jadę, ale często jeżdżę z przyjaciółką na basen i wgl. Może przez wakacje przyjdzie do mnie Kasie, moja najlepsza kumpla przez internet, to właśnie z nią spotkałyśmy Kamillę i mamy ze sobą wiele wspólnego np. Motocykle <3
Mam nadzieję że w przyszłości właśnie będę jeździła takim cudem *.* Nie ważne czy będę nazywana "dawcą" ważne że będę robiła to co kocham. To moja Pasja ♥♥♥