poniedziałek, 13 maja 2013

Paulina cz. 35


Dzień jak co dzień. Nic takiego się nie stało. Rano wstałam o 7:00, poszłam do garderoby, wybrałam dla siebie ciuchy . Umyłam się, uczesałam włosy i postanowiłam zejść na dół. Na całe szczęście " naszej" mamy nie było. Na śniadanie zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Zaczęłam się uczyć na biologie, geografię i inne przedmioty. Przed dziewiątą zaczęłam szykować się do Kościoła jak co tydzień. Na 9:00 była msza, więc tak szłam z Weroniką. Po mszy świętej poszłam do domu. Gdy weszłam do pokoju panował tam totalny błagam i musiałam to jakoś ogranąć. Do 11 niestety mi to zeszło. Potem dzwonił do mnie nieznany numer, ale ja miałam przyciszony telefon i nie słyszałam tego. Dopiero po 15 minutach spojrzałam na telefon bo chciałam napisać ESKA do mojego chłopaka. Zadzwoniłam pod ten numer, jak się okazało dzwonił do mnie moja wychowawczyni. Powiedziała mi że dziś jest próba bo jutro mamy zawody. O Bosz, powiedziałam pani Monice że przekaże informacje innym z drużyny. Od razu zadzwoniłam do Ady, Andzi, Werki, Natalii, Hani, i jeszcze kilku osób. Przebrałam się na szybko, spakowałam rzeczy do torby i powoli wychodziłam z domu bo o 11:45 była próba. W szkole byliśmy nawet szybko. Przebraliśmy się w szatni i poszliśmy na sale gimnastyczną. Próba trwała ponad dwie godziny. Potem od razu poszliśmy do Konstancji. Leżała ona z jakąś dziewczyną z którą już się za kolegowała. Miała ona na imię Agnieszka i była w naszym wieku. Już na treningu bolała mnie ręka, ale szło wytrzymać. Na Sor-ze zaczęła mnie boleć jeszcze bardzie. Jeszcze na domiar złego zapomniałam picia i musiałam kupić sobie w bufecie. U Konstancji i Agnieszki posiedzieliśmy do szesnastej, potem mieliśmy zbierać się do domu. Zeszło nam w szpitalu trochę dłużej, bo moja ręka zaczęła krwawić i boleć coraz mocniej. Natalia zaprowadziła mnie do doktora Wajmna, ponieważ mojego lekarza dziś nie było.
Dr. Eryk: Co się dzieje?
Ja: No właściwie to nic. 
Natalia: Ręka jej krwawi i strasznie ją boli. 
E: Pokaż tą rękę
J: Ale to nic takiego. 
E: No pokaż tę rękę.  Przecież ja ją tylko opatrzę, i powiem co ci jest. 
N: Ej no pokazuj to!
Pokazałam tę rękę, lekarz kazał mi iść do zabiegowego. Natalia poszła ze mną i czekała aż ktoś przyjdzie. Po niedługim czasie zjawił się pan Eryk.
E: A co ci się w nią stało?
J: Nic. 
E: Paulina, - spojrzał na mnie takim wzrokiem. 
N: Bo ona miała operację na tę rękę i tam ma szwy i nie powinna nic z nią robić, ale ona się uparła. 
E: Oj Paula, szwy ci popękały w dodatku wszystkie, dlatego ci tak to krwawi. Ale to i tak masz duże krwawienie. Co dziś z nią robiłaś?
J: Nic. 
E: Natalia mogłabyś wyjść?
N: Tak, oczywiście; będę czekała na zewnątrz. Pa
J: Pa.
Wtedy zapadła niezręczna cisza. Miałam nadzieje że tak będzie do końca.
E: Nie będę ci dawał znieczulenia. Dobrze?
J: Tak. 
E: A może teraz powiesz mi co ci się stało? hmm?
J: Ale nic się nie stało. 
E: Mnie nie oszukasz. I tak się dowiem, jak będę wpisywał się pod zabiegiem. I będę rozmawiał z doktorem Gawryło. 
J: Nie chce o tym rozmawiać. 
Doktor Eryk skończył zszywać rękę a mnie rozbolała głowa i zrobiło mi się słabo.
E: Paulina co się dzieje?
J: Nic, głowa mnie boli. Zaraz mi to przejdzie. 
Nagle zemdlałam. Dostałam adrenalinę dożylnie i tlen. Wtedy się wybudziłam i czułam się już lepiej.
E: Ela ją przewieziemy na sale nr osiem i zostawimy na obserwacji. 
J: Ja nigdzie nie idę. Ja stąd wychodzę. Dziś mnie nie zatrzymacie!!! Nie ma mowy. 
E: Ja zaraz do ciebie przyjdę i porozmawiamy. 
Po chwili, na sali.
E: Paulina zrozum, że my wszyscy chcemy ci pomóc. 
J: Nie potrzebuje nikogo pomocy!
E: Jeśli nam nie powiesz co się stało to cię nie wyleczymy. 
J: I tak mnie nie wyleczycie! To po co to wszystko!
E: A skąd takie przypuszczenia? 
J: Bo jestem chora na białaczkę!
E: To wyjaśnia takie krwawienia, ale nie omdlenia.
J: To też jest z tym związane. Ja idę do domu!
E: W jakim stadium jesteś choroby?
J: Nie wiem. Wolę nie wiedzieć. Dajcie mi wszyscy święty spokój!!!
E: Zostawiam Cię przemyśl to. 
Dochodziła godzina 19:30. Byłam już po wszystkich badaniach. Postanowiłam uciec ze SOR-u. Gdy nikogo nie było, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam po kryjomu z oddziału. Nikt nic nie zauważył. Doszłam do domu, mamie nic nie mówiłam. Spakowałam się na jutrzejsze zawody, poszłam zjeść kolację na którą miałam latarki. Potem udałam się kąpać, umyłam włosy zawinęłam w turban i poszłam patrzeć na ranczo.  Po filmie nałożyłam odżywkę, rozczesałam zrobiłam kok i położyłam się spać. Muszę jutro wstać o 7:00 bo  na 9:00 mamy być na hali, ale wcześniej mamy trening u nas.

9 komentarzy:

  1. Jest moje imie hahaha :)
    I Agnieszka zgodnie z życzeniem "Konstancji" :)
    Czekam na dalsze części

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie niebawem :D I talarek będzie

      Usuń
    2. Widze talarek :) Czekam na kolejną część ;)
      Ja też o talarkach napisze :D

      Usuń
  2. fajny rozdział xD czekam na kolejny, i kolejny .... xD
    super blog daje b.dobrze !

    OdpowiedzUsuń
  3. :D Superććć Ale kto normalny ucieka ze szpitala ? Pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ja też jestem.No i talarki hehehe.

    OdpowiedzUsuń
  5. No no... no widze że zmieniłsś wygląd bloga ;)
    ładnie teraz jest, Tak jaśniej xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi się bardziej podobało wcześniej - nie ujmując nic zdjęciom oczywiście ;) I pismo mi się zlewa z tekstem i ciężej mi się czyta. Ale jak chcesz to zostaw Kama jakoś dam radę :)

      Usuń
    2. Nie z tekstem tylko z tłem mi sie zlewa pismo sory ;)

      Usuń