piątek, 27 grudnia 2013

Paulina cz. 44

Kilka Dni Później:
Nic się takiego nie działo przez te dni, dziś właśnie miałam iść do Konstancji bo ostatnim czasem byłam bardzo zabiegana. Był piątek, rano miałam lekcje, a że nasza klasa była zwolniona z 2 ostatnich lekcji bo nie było pana z techniki i z fizyki to automatycznie musiałam czekać dwie godziny na kółko z chemii. Pomyślałam, że zdążę pójść do szpitala. Powiedziałam pani, że muszę na chwilkę wyjść i wyszłam ze szkoły. Do szpitala droga była niedługa więc szybko do niej dotarłam. Na powitanie zobaczyłam dr. Eryka i dr. Gawryło, którzy zaciągnęli mnie na badanie; niestety. Poszłam z nimi, i nie było mnie w szkole ponad godziny. Potem oni będą się tłumaczyć czemu mnie nie było - pomyślałam. na szybko poszła do Konstancji i jak się okazało ona była zmówiona z lekarzami.
- Nie wybaczę ci tego.
Powiedziałam i wyszłam ze szpitala. Pobiegłam szybko do szkoły, oczywiście się spóźniłam, ale szybko poszłam pod klasę pani jeszcze nie było, więc zeszłam na dół do sekretariatu. Poczekałam chwilkę bo rozmawiała z panią dyrektor i poszłam z nią na górę. Do 15:05 czas mi szybko zleciał i przynajmniej miło, no znaczy na nauce z medycyny- coś co ja lubię i co mnie pasjonuje. Wieczorem dostałam Wiadomość od Konstancji a potem telefon od dr. Eryka że, są już wyniki i mam się po nie zgłosić. Na następny dzień, rano poszłam do szpitala, musiałam swoje odczekać, bo wszyscy byli zajęci. Po kilku minutach otworzyły się drzwi do gabinetu i lekarz mnie zawołał. Weszłam do środa i po minie lekarzy wiedziałam, że coś jest nie tak.
- Paulina masz złe wyniki.
- No to ja wiedziałam. I nic w tym dziwnego. Już się do tego przyzwyczaiłam.
- Ale musisz mieć przeszczep.
- Nie!!!. Nie mam czasu, Nie teraz. Chce jakieś tabletki, jak będę miała chwile wolnego czasu to pójdę. Na razie to ja korzystam z życia.
- Ale zrozum Paulina..
- Nie, nie zrozumiem!!!
Wykrzyczałam to i wybiegłam ze szpitala. Poszłam do parku, usiadłam na ławce. Nie wiem ile tak siedziałam, przez dłuższą chwile, to znaczy około 2-3 godzinki. Przyszłam do domu, trochę pobawiłam się z pieskiem, napisałam SMS do Tomka i nic konkretnego nie robiłam.
Około 14 byłam umówiona z chłopakiem, więc jakoś sensownie się ubrałam i wyszłam. Za chwile ujrzałam go i razem poszliśmy do kryjówki. Byliśmy sami, rozmawialiśmy, ale o szpitalu mu nie powiedziałam, bo po co ma wiedzieć? Po jakiejś godzinie zaczęła się chodzić cała ekipa i razem umówiliśmy się na basen w przyszłym tygodniu. Ja i Tomasz zwinęliśmy się wcześniej bo nie miałam ochoty z nimi siedzieć. Chciałam trochę pobyć z nim sam na sam. Około 20:00 zwinęliśmy się do domu, on mnie odprowadził, zresztą tak jak zwykle. Przyszłam do domu, wzięłam kąpiel, i usiadłam przez laptopem. Chwile na nim posiedziałam a potem ze zmęczenia poszłam spać.
Kilka lat później...
Przez ten czas nic się takiego nie wydarzyło, kilka razy wylądowałam w stanie krytycznym w szpitalu, ale za każdym razem z tego wychodziłam. Rozstałam się z Tomkiem, ale zostaliśmy przyjaciółmi. Wspiera mnie wtedy kiedy tego potrzebuje. Powiedziałam Grzesiowi na co choruje. Teraz akurat jestem na ostatnim roku studiów medycyny. Udało mi się, bardzo się z tego ciesze, nadal odwiedzam stare gimnazjum. Wyprowadziłam się od rodziców, wynajęłam małe mieszkanko, w wolnych chwilach jeżdżę na zawody z siatkówki. Choć tego czasu jest coraz to mniej. Teraz ostro zakówam bo za dwa dni mam egzaminy na to by zostać lekarzem. Są przy mnie najbliżsi. W tym roku chce jechać w góry razem z całą ekipą. Mam nadzieję że mi się uda jakoś rozluźnić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz