sobota, 18 stycznia 2014

Paulina cz. 45

Wczoraj poszłam spać o 01:20, tak praktycznie to dziś a wstałam już i 7:00. Od rana siedzę nad książkami, niby wszystko wiem, ale jak przyjdzie co do tego to wszystko zapomnę. Miałam zamiar nie wychodzić w ogóle z domu, niestety Tomek kazał mi iść się przejść i ode tchnąć, zapomnieć trochę o jutrzejszej maturze. I tak musiałam na dniach pójść do lekarza prowadzącego o zaświadczeniu na co jestem chora.  Szliśmy razem przez puste miasto, w zasadzie było jeszcze wcześnie. Budka z lodami moimi ulubionymi była już otwarta, zamówiliśmy dwa czekoladowe lody i usiedliśmy na ławce w pobliżu. Położyłam głowę na ramie mojego byłego; niby już nie byliśmy razem to dalej coś do niego czułam. Ja z nim zerwałam, uważałam i dalej tak uważam że osobną jest nam lepiej, on nie ma nikogo, ja też nie mam nikogo, ale jako para w pewnym momencie oddalaliśmy się od siebie. Ja cały czas studiowałam, on zresztą też. Pewnego razu poszłam na dyskotekę, za dużo wypiłam, pokłóciłam się z nim a żeby zrobić mu na złość pocałowałam innego, on zresztą też przystawił się do innej. Potem samej było mi smutno, ale tak będzie lepiej. Po 10 byłam już w domu, przygotowałam sobie coś na obiad i dalej usiadłam do książek. Około 12 zjadłam obiad, i wyszłam z domu na świeże powietrze, znaczy poszła do garażu, założyłam kask, wsiadłam na motor (Kawasaki - wyścigówka) i pojechałam się przejechać. Jechałam coś szybko przez boczne drogi, znałam je jak własną kieszeń. Często wybieram się na wyścigi z przyjaciółmi z jednego roku. W ogóle imponują mi chłopacy na motorach, chłopacy dla których motocykle to pasja. Kawasaki kupiłam mając 18 lat, czyli rok temu. Byłam już nim wszędzie, zawsze mi towarzyszy. Pojechałam do rodziców, jak się dowiedzieli przestraszyli się, nie dziwię im się, raczej nie nikt nie chce dowiedzieć się że ich córka jest w szpitalu albo nie żyje bo jechała na motorze. Ale po prostu motocykle to moja pasja, coś co kochałam od dzieciństwa aż do teraz. Powiedziałam im, że będę ostrożna, i tak widują mnie raz góra dwa razy na rok. Nie mam czasu jeździć teraz, podczas liceum, bo oni się za mną stęsknili. Ja też w niektórych momentach ich potrzebuję, ale wreszcie czuję, że żyje, nikt mi nie dyktuje co mam robić, o której wrócić ani nic podobnego. Jesteśmy oddaleni od siebie ponad 320 km, nie mogę pozwolić sobie na jeżdżenie do nich w każdy weekend, po prostu nie nastarczyłam bym z paliwem, a tym bardziej z czasem. Ledwo starcza mi czasu na na naukę, po za tym jestem wolontariuszem w szpitalu onkologicznym na oddziale dziecięcym i tak jak już wspomniałam wcześniej jeżdżę na zawody z siatki. Za 2 tygodnie szykują mi się kolejne tym razem nie w Warszawie a w Łodzi.
Jechałam z coraz większą szybkością, praktycznie na prostej drodze, oczywiście na zakrętach zwalniałam, bo nie miałam zamiaru się rozpierniczyć. Dojechałam do lasku, zaparkowałam motor niedaleko i poszłam w głąb. Było tam wspaniale, nie martwiłam się o siebie, o maturę, o rodziców. Po prostu wszystko poszło gdzieś, wspięłam się na niewysokie drzewo, oparłam głowę o pień i zamknęłam oczy. Wsłuchałam się w kojący śpiew ptaków, to uspokajało, było tak pięknie. Jednak nie długo byłam sama. Po niedługim czasie (około 20 minutach) usłyszałam dźwięk motoru, otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam chłopaka. Zostawił motor obok mojego, i udał się w moją stronę. Był wysoki, i był brunetem. Jak się potem okazało miał na imię Marcin i był o 2 lata starszy Miał piękne oczy i uśmiech i był ładny. Rozmawialiśmy chyba ponad 3 godziny, a zarazem dużo dowiedzieliśmy się o sobie. On Studiował prawo, był na 2 roku studiów, miał dziewczynę ale zerwali ze sobą rok temu, ma taką samą pasje jak ja: Motory ♥. Większość naszej rozmowy była na temat motorów i niczym innym. O  16:30 postanowiliśmy jechać do domu, teraz jechało się o wiele, wiele razy lepiej, bo ścigaliśmy się. Mieszkał w innym mieście, ale było to niedaleko, jednak on pojechał razem ze mną dalej o 6 km. Pożegnałam się z nim, ale zaprosiłam go do środka.
- Niestety nie mogę wejść, ale na pewno jutro się zobaczymy. Przyjadę po Ciebie i zawiozę się na egzaminy. 
- Nie proszę nie. Za bardzo się będę stresować. 
- Nie zostawię Cię samej. To pozwól, że przyjdę po egzaminach. Okej?
- No dobra, uparty jesteś. 
Na koniec puścił mi oczko, wsiadł na maszynę i odjechał. Ja weszłam do środka, rozebrałam się i zrobiłam sobie kanapki i ciepłe kakao. Położyłam się na kanapie z laptopem na kolanach. Około 21 odłożyłam komputer przenośny na biurko i położyłam się spać. Jednak długo nie mogła zasnąć, dopiero po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że nie powiedziałam Marcinowi o białaczce. Przecież jak dalej chcemy utrzymywać ze sobą kontakt muszę mu o tym powiedzieć. Nie chce aby dowiedział się nie ode mnie. Nie mogłam teraz o tym myśleć. Jedyne na czym się skupiłam to ja jutrzejszym bardzo ważnym dniu.
-------------------------------------------------------------------
Mój motor.

Zjazd motocyklistów.



Następny wpis nie wiem kiedy dodam, mam ferie, ale nie wiem jak z weną. Dodam jak najszybciej się da. <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz