niedziela, 23 listopada 2014

Paulina cz. 76

Po przyjeździe do domu, rozpakowałam zakupy. Marcina nie było w domu, ale dostałam od niego SMS
"Kochanie, przepraszam ale będę dopiero za pół godziny, Kocham Cię i tęsknie"
Szybko przebrałam się i zaczęłam robić dla nas kolacje. W między czasie przyszedł mój narzeczony więc szybko dokończyłam posiłek i razem zasiedliśmy do stołu. Rozmawialiśmy o pracy, ślubie, treningu i zawodach. Za dwa dni zawody nie mogłam się już doczekać.
Wzięłam tabletki i poszłam się myć. Po odprężającej kąpieli przebrałam się do koszuli nocnej i wpatrywałam się w lustro, w siebie jak wyglądam. Zastanawiałam się nad dzieckiem a co jeżeli nie będę mogła mieć dzieci. Zawsze o tym marzyłam a teraz mogę tego nigdy nie doczekać. Wyszłam z łazienki, udałam się do sypialni usiadłam na łóżku i próbowałam o tym nie myśleć. Marcina jeszcze nie było, dopiero po chwili do mnie przyszedł.
- Paulina nie wiesz gdzie jest moja koszula?
- Nie wiem - odparłam zamyślona.
- Co się stało?
- Nic.
- Przecież widzę, że jesteś smutna.
- Nic się nie stało. Po prostu tak jakoś.
- Chodź tu do mnie.
Podeszłam  i mocno się w niego wtuliłam a on objął mnie swoim ciałem. Czułam, że jestem przy nim szczęśliwa, bezpieczna i wierzyłam, że wszystko się ułoży. Jeszcze przez chwilę ze sobą porozmawialiśmy i położyliśmy się.
***
Już jutro mamy zawody, z taką myślą wstałam z łóżka. Jak spojrzałam na zegarek to mnie olśniło, zostało mi 20 min na to żeby się wyszykować i być w pracy. Zapomniałam nastawić budzika, byłam na siebie wściekła jak nigdy. Szybko się ogarnęłam i wyszłam do pracy. Postanowiłam jechać motocyklem choć był deszcz, ale wiedziałam, że jest to jedyny sposób na to aby nie spóźnić się do pracy. Na szczęście dojechałam szczęśliwie i zdążyłam w ostatnim momencie. Przywitałam się z ordynatorem i usidłam na krześle. Za 10 minut rozpoczynaliśmy obchód, potem mieliśmy wizytę kontrolne - 6 pacjentek, jedną planową operację i w sumie nic takie nie było. O 14 przywieźli nam rannych z wypadku i byliśmy potrzebni. Dyżur skończyłam 3 godziny później, zmęczona i wykończona. Musieliśmy utrzymać dziecko przy życiu i zbadać nastolatkę, którą bardzo bolał brzuch. Jak się okazało 19-latka była w 8 tygodniu ciąży, na szczęście udało nam się utrzymać ciąże, jednak stan jest poważny. Nie miałam siła wracać sama w takiej pogodzie dlatego zadzwoniłam do Marcina, żeby przyjechał po mnie do pracy, on już 20 minut później czekał na mnie pod szpitalem.
- Hej
- Cześć
- Zmęczona?
- Tak nawet sobie nie wyobrażasz. Przywieźli nam rannych z wypadku.
- Dlatego musiałaś zostać dłużej.
- Tak, padam na twarz. Zrobisz dziś kolację?
- Tak jasne. A ty musisz dziś odpocząć jutro masz ważny dzień.
- Wiem, wiem a będziesz?
- Nie wiem, jak uda mi się wyrwać z pracy to tak.
Uśmiechnęłam się do niego i mocno przytuliłam. W domu byliśmy dość szybko dlatego wzięłam tylko potrzebne rzeczy i udałam się do łazienki. Spędziłam tam ponad godzinę, zjadłam kolację wzięłam tabletki i poszłam do sypialni. Narzeczony rozmawiała jeszcze przez telefon dlatego ja w między czasie wzięłam piłkę do siatki, położyłam się na ziemi i odbijałam.
- Z kim rozmawiałeś?- zapytałam jak wszedł do sypialni.
- Z Adamem. A ty co robisz?
- Odbijam.
- Daj tą piłkę i odpoczywaj
- No ja właśnie tak odpoczywam
 Marcin zaśmiał się, zabrał piłkę, wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Namiętnie go pocałowałam, przytuliłam się do niego i poszłam spać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz