niedziela, 9 listopada 2014

Paulina cz. 71

Przebudziłam się i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 08:23. Leżałam przytulona do narzeczonego, patrzyłam jak jego klatka piersiowa opada się i unosi. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej i zamknęłam oczy, a on po chwili namiętnie mnie pocałował otworzyłam powoli oczy a uśmiech na mojej twarzy pojawił się mimowolnie. Powoli zwlekłam się z łóżka, wyciągnęłam ciuchy z szafy i powędrowałam ubrać się do łazienki. Po pół godziny poszłam do kuchni, przygotowałam śniadanie i poszłam wyciągnąć mojego przyszłego męża z łóżka, co nie należało do rzeczy łatwych. Po wielkich starań, mój misiu wstał i poszedł się ubrać. Potem razem usiedliśmy do śniadania, Marcin cały czas przeglądał jakieś papiery.
- Możesz to na chwilę odłożyć?
- Nie bo to są ważne papiery. Muszę się z nimi zapoznać.
- Nie możesz tego zrobić po śniadaniu.
- Po śniadaniu to muszę jechać.
- Ale pamiętasz ...
- Tak pamiętam - przerwał mi - będę po 13
- Okej będę czekała.
Marcin szybko dokończył jedzenie dał mi buziaka i wyszedł. długo nie musiałam czekać, bo dostałam telefon od trenera.
- Halo?
- Cześć Paulina, jesteś wolna?
- No tak akurat mam cały weekend wolny. A o co chodzi?
- Mamy zawody z siatkówki. Ostatnim razem powiedziałaś żebym dzwonił.
- A  kiedy dokładnie?
- W przyszłym tygodniu
- Okej, a próby kiedy macie?
- Dziś o 15:20
- Nie wiem czy zdążę ale postaram się być.
- Okej, będziemy czekać.
 - Dziękuje Trenerze za wiadomość.
Po telefonie od trenera szybko zadzwoniłam do Leny i powiedziałam jej o wszystkim. Na jutro umówiłyśmy się na dyskotekę, oczywiście jak uda mi się znaleźć czas. Zobaczyłam, że nie ma nic w lodówce na obiad, dlatego postanowiłam iść do sklepu. Po szybkich zakupach zdecydowałam, że na obiad zjemy zupę ryżową. Już za piętnaście pierwsza obiad był gotowy. Po 13 przyszedł z pracy narzeczony. Przywitałam się z nim i poszłam się uszykować. Spakowałam strój i spakowałam do torby.
Chciałam powiedzieć mu o tym, że dzwonił trener ale bałam się, że będzie miał jakieś "ale" dlatego mu nie powiedziałam. Dopiero w samochodzie poruszyłam ten temat
 - Kochanie?
- Tak?
- Bo dzwonił trener, i chodzi o zawody.
- Zgodziłaś się?
- Wiesz jak bardzo to kocham. To tak samo jak bym Tobie kazała nie pracować w swoim zawodzie.
- O której masz?
- Dziś o 15:20 na sali, mógłbyś mnie podrzucić?
- Jasne.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Tak bardzo nie chciało mi się iść na nauki. Głupie to i tyle, moim zdaniem jest to bez sensu. Ale z tego co wyczytałam to nauki przedmałżeńskie nie są obowiązkowe. Zobaczymy dziś jak to będzie. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do salki.
*** Godzinę później ***
Na szczęście już po. Dowiedzieliśmy się, że nie jest to obowiązkowe, dlatego zrezygnowaliśmy z tego. Razem z Marcinem zdecydowaliśmy, że do szczęście nie jest nam to potrzebne. Na zegarze była już 15:02 dlatego wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. O 15:25 byłam na miejscu, pożegnałam się, z narzeczonym i pobiegałam na sale.  Przywitałam się z trenerem i poszłam się przebrać, dziewczyny ćwiczyły już na sali, szybko się wyszykowałam i poszłam grać. Na treningu dałam z siebie wszystko, przez 5 godzin ciągle graliśmy. Jak ja dawno nie grałam w siatkówkę, ale z wprawy nie wypadłam, tego mi brakowało. Po skończonym treningu poszłam pod prysznic i razem z innym dziewczynami przebrałyśmy się.
- Paulina a ty do domu jedziesz?
- No a ty?
- Też, to może Cię podwiozę. To i tak w tą samą stronę
- Nie Agata, przewietrzę się to mi dobrze zrobi.
- Wsiadaj. I nie dyskutuj,
- Dzięki
Po drodze dużo rozmawiałyśmy, o wszystkim i o niczym. W domu byłam o 21:00, szybko przebrałam się w i zadzwoniłam do Leny czy jest już gotowa. Umówiłyśmy się, że przyjedzie po mnie, dlatego zrobiłam sobie makijaż i czekałam na nią. Po chwili usłyszałam  dzwonek do drzwi, ubrałam buty, pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz