sobota, 27 września 2014

Paulina cz. 68


To już czwarty dzień z rzędu. Na razie daje rade, czuje się słaba ale jeszcze nie jest tak źle. Właśnie przyszłam z praktyk, przebrałam się umyłam. Dziś nawet nic nie jadłam, ale szczególnie nie byłam głodna. Mój narzeczony zawiózł mnie do szpitala. Przywitałam się z dr. Dominiką i usiadłam na kozetce. 
- Paulina wszytko okej. Blada jesteś
- Tak, w porządku. 
Napiłam się łyka czekolady i zawołałam pierwszą pacjentkę. Potem 3 porody, dwa planowe i jeden nie. Pod koniec dnia przywieźli nam kobietę w 8 miesiącu po wypadku. Niestety kobiety nie udało się uratować, ponieważ nastąpił zgon. Dziecko jest wcześniakiem, leży w inkubatorze ale jest silne. Ojciec jest załamany, prawie cały czas płacze. Jutro ma przyjść do niego psycholog. Dużo ludzi nie radzi sobie ze śmiercią swoich najbliższych, jest to dla nich niemożliwe - życie bez ukochanej osoby.
Było już po 18, wzięłam swoją torbę pożegnałam się z Dominiką i poszłam do domu. Przez cały dzień nic nie jadłam, ale nie chciało mi się w ogóle jeść, dlatego tylko do pracy wzięłam kanapkę. Wzięłam tabletki te co zwykle wypiłam do końca herbatę i poszłam do pracy. Ledwo trzymałam się na nogach. Strasznie bolała mnie głowa i kręciło mi się w głowie. Weszłam do apteki, zrobiło mi się duszno. Ale nie zwróciłam na to uwagi. 
- Hej Paula, okej?
- Tak a czemu pytasz?
- Bo blada jesteś. 
- Nie wydaje ci się. 
Rozebrałam się i usiadłam na kanapie. Cały czas ziewałam. Na zegarze dochodziła dopiero 3. Wstałam i upadłam. Po prostu zemdlałam, koleżanki z pracy szybko wezwały karetkę. Obudziłam się, stały nade mną Lenka z Agatą. Miałam już wkłucie i kroplówkę. 
- Hej, słyszysz mnie?
- Tak, co się stało. 
- zemdlałaś 
- Lenka daj mi pić. 
- Chodź, usiądź na sofie będzie ci wygodnie. 
Przyjaciółka pomogła mi wstać, podała mi pić. 
- Paula co się dzieję
- Nic to z przemęczenia. 
- Z tego co słyszałam do rana byłaś blada. Jadłaś coś?
- Emmm no. Nic 
- No i już wiemy co Ci jest. Zabieramy do szpitala. 
- Nie, ja do domu idę. 
- Paulina nie bądź głupia. 
- Ja idę do domu, wezmę wolne wyśpię się i wszystko będzie okej. Daj mi kartkę, że odmawiam przyjazdu ja to podpisze i lecę do domu.
- Nie, jedziesz z nami. Zrobimy podstawowe badania.
- Lena nie jadę. Nic mi nie jest. Po prostu od poniedziałku mało śpię i mało jem.
- Ale powiedz mi czemu?
- Bo nie mam czasu. Jak się spotkamy to ci powiem. :)
- Ale obiecaj, że zrobisz badania.
- Jejku miałam niedawno badania
- Niedawno to znaczy kiedy.
- Nie pamiętam. Może miesiąc temu.
- Dobra. Jak się spotkamy to mi opowiesz. Trzymam Cię za słowo.
Posłała mi uśmiech, pożegnaliśmy się a ja podpisałam papier, że odmawiam przewiezienia do szpitala. Koleżanka zadzwoniła do Marcina, żeby po mnie przyjechał, ja nie byłam w stanie. Mój ukochany przyjechał po mnie bardzo szybko. W domu nic nie rozmawialiśmy, ja poszłam się wykąpać, zjadłam kanapki i pomaszerowałam do łóżka, nawet nie wiem kiedy usnęłam. Wstałam o 11:00 i zaczęłam szybko ubierać się do pracy.
- Gdzie ty się ubierasz?
- Do pracy, zaspałam.
- Nie, idź się połóż. Ty masz odpoczywać a nie do pracy. Dzwoniłem do szpitala i powiedziałam, że jesteś chora i do końca tygodnia nie będzie Cię w pracy.
 - Ale ja już ostatnio miałam wolne.
- Nie dyskutuj ze mną. Idź się jeszcze połóż a ja przyniosę Ci śniadanie.
- Ale Marcin.
- Chodź siadaj. Paulina, wiesz, że musisz o siebie dbać. Jesteś chora to nie są przelewki. Nie jesteś małą dziewczynką. Jesteś lekarzem.
- Wiem, ale Marcin ja nie potrafię siedzieć w domu bezczynnie.
- Mam pomysł. Może w końcu ustalimy datę ślubu?
- No dobry pomysł. To ja się idę do końca ubrać, pościelić łóżko i będzie myśleć okej?
- Ja zrobię śniadanie i herbatę.
Ubrałam się, spięłam włosy w kok i pościeliłam łóżko. U kuchni pomogłam mojemu przyszłemu mężowi zrobić śniadanie. Po śniadaniu zastanawialiśmy się nad terminem naszego ślubu.
- To może 20 grudnia?
- A nie lepiej później? Może 15 stycznia?
- A nie lepiej już przed świętami?
- To chodź do Kościoła, zobaczymy wolne terminy.
Narzuciłam na siebie kurtkę i pojechaliśmy. Trochę długą trasę mieliśmy do Kościoła ale to nie był problem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz